Czy wśród rosnących wezwań do zerwania z Google brakuje nam cichego dostosowania między „inteligentnym” rządem a uniwersalnym silnikiem informacyjnym?
Google istnieje, aby odpowiedzieć na nasze małe pytania. Ale jak odpowiemy na większe pytania dotyczące samego Google? Czy to monopol? Czy ma zbyt dużą władzę nad naszym życiem? Czy rząd powinien uregulować to jako użyteczność publiczną - a nawet znieść?
W ostatnich miesiącach publiczne obawy dotyczące Google stały się bardziej wyraźne. W lutym tego roku New York Times Magazine opublikowane "Sprawa przeciwko Google, ”Porywający opis tego, w jaki sposób„ gigant poszukujący tłumi konkurencję, zanim się zacznie ” Wall Street Journal opublikował podobny artykuł w styczniu na temat „sprawa antymonopolowa”Przeciwko Google, a także Facebookowi i Amazonowi, których udziały w rynku są porównywalne do Standard Oil i AT&T na szczytach. Tutaj i gdzie indziej, szeroka gama reporterów i komentatorów zastanawiała się nad ogromną siłą Google - nie tylko nad jego konkurentami, ale nad każdym z nas i informacjami, do których uzyskujemy dostęp - i zasugerowała, że tradycyjne środki antymonopolowe wynikające z regulacji lub rozpadu mogą być konieczne, aby powstrzymać Google .
Jednak sny o wojnie między Google a rządem przesłaniają zupełnie inne relacje, które mogą się między nimi pojawić - szczególnie między Google a postępowym rządem. Przez osiem lat Google i administracja Obamy tworzyły wyjątkowo bliskie relacje. Ich szczególną więź najlepiej przypisać nie obrotowym drzwiom, chociaż między nimi odbyły się setki spotkań; ani na kapryśny kapitalizm, chociaż setki ludzi przeniosły pracę z Google na administrację Obamy i odwrotnie; ani lobbingu, chociaż Google jest jednym z najlepszych lobbystów korporacyjnych.
Przeciwnie, ostatecznym źródłem szczególnej więzi między Google a Białym Domem Obamy - a szerzej nowoczesnym postępowym rządem - był ich wspólny etos. Obaj postrzegają dzisiejsze wyzwania społeczne jako problemy socjotechniki, których rozwiązania zależą głównie od faktów i obiektywnego uzasadnienia. Obaj postrzegają informacje jako bezwzględnie bezwartościowe, a jednak, gdy są właściwie uchwycone, potężną siłą reform ideologicznych i społecznych. I tak oboje dążą do przekształcenia kontekstu informacyjnego Amerykanów, upewniając się, że dokonujemy wyborów wyłącznie na podstawie tego, co uważają za właściwe fakty - zaprzeczając przy tym, że w wysiłku tym tkwiłyby jakieś wartości lub polityka.
Obserwuj Nowa AtlantydaPrzemawiając na konferencji sportowo-analitycznej MIT w lutym, powiedział były prezydent Obama że Google, Facebook i wiodące usługi internetowe są „nie tylko niewidzialną platformą, ale kształtują naszą kulturę w potężny sposób”. Skupiając się szczególnie na ostatnich obawach związanych z „fałszywymi wiadomościami”, ostrzegł, że jeśli Google i inne platformy umożliwią wszystkim Amerykanom aby spersonalizować własne źródła wiadomości, „bardzo trudno jest zrozumieć, jak działa demokracja w perspektywie długoterminowej”. Zamiast jednak traktować te firmy technologiczne jako publiczne zagrożenia aby zostać uregulowanym lub zerwanym, Obama zaproponował o wiele bardziej ugodowe rozwiązanie, wzywając do traktowania ich jako publicznych dobrys:
Myślę, że duże platformy - Google i Facebook są najbardziej oczywiste, ale Twitter i inne, które są częścią tego ekosystemu - muszą porozmawiać o swoim modelu biznesowym, który uznaje, że są dobrem publicznym, a także komercyjnym przedsiębiorstwo.
Takie podejście, jeśli Google by je zaakceptowało, mogłoby mieć ogromne znaczenie. Jak zobaczymy, w latach Obamy Google dostosował się do postępowej polityki w wielu kwestiach - neutralności sieci, własności intelektualnej, pożyczek do wypłaty i innych. Gdyby Google myślał o sobie jako o prawdziwym dobru publicznym w sposób wzywający go do zapewnienia użytkownikom nie tylko pożądanych rezultatów, ale wyników, które Google uważa za potrzeba, wyniki, które poinformowały konsumentów i obywateli demokratycznych powinien mieć, wtedy stanie się niezbędnym dodatkiem do postępowego rządu. Przyszłość może nie być USA przeciwko Google ale Google.gov.
„Organizowanie informacji o świecie”
Zanim zastanowimy się, dlaczego Google może zacząć odgrywać rolę aktywnego kształtowania krajobrazu informacyjnego, musimy poważnie potraktować sformułowany przez Google etos, wręcz przeciwnie, który przedstawia usługi firmy jako jedynie pomoc ludziom w znalezieniu poszukiwanych informacji za pomocą obiektywnych narzędzi i metryka. Od samego początku Google miał najwyższe aspiracje do swojej wyszukiwarki: „Idealna wyszukiwarka przetworzy i zrozumie wszystkie informacje na świecie” - powiedział współzałożyciel Sergey Brin Informacja prasowa 1999. „Misją Google jest uporządkowanie światowych informacji, dzięki czemu są one powszechnie dostępne i przydatne”.
Początek Google'a to historia dwóch idealistycznych programistów, Brin i Larry Page, próbujących uporządkować chaotyczną młodą sieć WWW nie poprzez narzuconą hierarchię, ale listy wyników wyszukiwania uszeregowanych algorytmicznie według ich istotności. W 1995, pięć lat po angielskim informatyku stworzony die,en pierwsza strona internetowa, Page przybył do Stanford, przystępując do programu studiów magisterskich na wydziale informatyki i potrzebując tematu pracy doktorskiej. Koncentrując się na powstającej sieci i zainspirowana obsesją współczesnych środowisk akademickich cytowaniami uczonych do artykułów innych naukowców, Page devised BackRub, wyszukiwarka oceniająca trafność strony internetowej na podstawie tego, jak często inne strony do niej prowadzą.
Ponieważ strona internetowa sama nie identyfikuje witryn, które do niej prowadzą, BackRub wymagał bazy danych z linkami do sieci. Wymagał również algorytmu do oceny trafności danej strony na podstawie wszystkich linków do niej - w celu oszacowania intuicji, że „ważne strony mają tendencję do linkowania do ważnych stron”, jak to ujął współpracownik Page, Brin. Page i Brin nazwali algorytm rankingu PageRank. Nazwa PageRank „była podstępną próżnością”, zauważył później Steven Levy w swojej książce 2011 W plex - „wiele osób przyjęło nazwę odnoszącą się do stron internetowych, a nie nazwisko”.
Page i Brin szybko zdali sobie sprawę, że prawdziwą wartością ich projektu jest ranking nie stron internetowych, ale wyniki wyszukiwania tych stron. Opracowali wyszukiwarkę, która była znacznie lepsza od AltaVista, Excite, Infoseek i wszystkich innych zapomnianych rywali, którzy ją poprzedzali, którzy mogli wyszukiwać słowa na stronach, ale nie mieli skutecznych metod określania nieodłącznego znaczenia strony . W połączeniu z PageRank, BackRub - który wkrótce zostanie przemianowany na Google - był niezwykle przydatny, pomagając ludziom znaleźć to, czego chcieli. W połączeniu z innymi sygnałami jakości strony internetowej PageRank wygenerował „oszałamiające wyniki”, pisze Levy.