1. Ewangelia postępu
Od czasu archaicznej dywergencji ludzkości od innych hominidów, nasze systemy narzędzi i symboli rozwijały się w coraz szybszym tempie. W coraz mniejszym stopniu jesteśmy zależni od fizycznych możliwości naszego ciała. Coraz częściej operujemy w sferze informacji: danych, słów, liczb i bitów.
Zupełnie naturalnie więc wymyśliliśmy ideę postępu, która celebruje ten rozwój, oraz narrację przeznaczenia, która przewiduje jego niekończącą się kontynuację. Jego przyszłość to taka, w której coraz bardziej integrujemy technologię z naszymi ciałami, aż staniemy się czymś więcej niż tylko ciałami. To taka, w której tak całkowicie zanurzamy się w reprezentacji, że rzeczywistość wirtualna staje się dla nas bardziej przekonująca niż rzeczywistość materialna. Pierwszy nazywa się transhumanizmem, drugi to Metawers.
Oto typowy przykład tej wizji, dzięki uprzejmości The Guardian:
Starzenie się leczone. Śmierć zwyciężona. Praca zakończona. Ludzki mózg poddany inżynierii wstecznej przez sztuczną inteligencję. Dzieci urodzone poza macicą. Wirtualne dzieci, nie-ludzi partnerzy. Pod koniec XXI wieku przyszłość ludzkości może być praktycznie nie do poznania
Tytuł artykułu brzmi: „Poza naszymi „małpimi workami mięsnymi”: czy transhumanizm może uratować nasz gatunek?” Widać w nim rodzaj antymaterializmu, ambicję przekroczenia naszej biologii, przekroczenia samych siebie, które, jak sugeruje artykuł, są niewiele więcej niż workami mięsa z mózgiem w środku. Jesteśmy skazani na więcej, lepiej. To antymaterialistyczne uprzedzenie przejawia się również w dążeniu do zakończenia pracy – aby znieść wymóg używania naszych fizycznych ciał do poruszania materii – jak również w ostatecznej ambicji, by zatriumfować nad samą śmiercią. Wtedy rzeczywiście przekroczymy biologię z jej cyklami, przekroczymy materię, z jej nietrwałością.
Ten cel zawsze był ukryty w ideologii znanej jako postęp. Utożsamia postęp gatunku ludzkiego z poprawą naszej zdolności do kontrolowania przyrody i dostosowywania jej funkcji do własnych potrzeb. Kiedy zamieniamy łopatę na buldożer, to postęp. Dąży do godnego Boga stanu panowania nad naturą. Kartezjusz, prawdopodobnie najważniejszy preceptor nowoczesności, ujął to w słynnym oświadczeniu o ludzkim przeznaczeniu: stać się dzięki nauce i technologii „panami i posiadaczami natury”. Ustęp za nim zapowiada ambicje The Guardian cytowany powyżej artykuł. Kartezjusz mówi:
I jest to wynik pożądany, nie tylko w celu wynalezienia nieskończonej sztuki, dzięki której moglibyśmy bez problemu cieszyć się owocami ziemi i wszelkimi jej wygodami, ale także, a zwłaszcza, dla zachowanie zdrowia…. i że możemy uwolnić się od nieskończoności chorób ciała i umysłu, a może nawet od osłabienia wieku…
Transhumanizm nie jest niczym nowym. Kontynuuje prehistoryczny trend w kierunku rosnącej zależności od technologii i integracji z nią. Kiedy staliśmy się zależni od ognia, skurczyły się nasze mięśnie szczęki i zmieniły się nasze enzymy trawienne. Dalszy rozwój, setki tysięcy lat później, języka reprezentacji przekształcił nasze mózgi. Materialne technologie udomowienia, garncarstwa, hutnictwa, wreszcie przemysłu stworzyły społeczeństwo całkowicie od nich zależne. Wizje hybryd krzemowo-mózgowych obsługujących cyfrowe centra kontroli, obsługiwane fizycznie pod każdym względem przez roboty, żyjące w całości w sztucznej rzeczywistości, stanowią jedynie kulminację trendu, a nie zmianę kierunku. Już od dawna ludzie do pewnego stopnia żyli w rzeczywistości wirtualnej — rzeczywistości swoich pojęć, opowieści i etykiet. Metaverse zanurza nas w nim jeszcze bardziej.
Ponieważ transhumanizm reprezentuje postępnic dziwnego, że postępowcy mają tendencję do wspierania go. Kluczową zasadą progresywizmu jest przynoszenie korzyści z postępu wszystkim, sprawiedliwsze i bardziej powszechne ich rozdzielanie. Progresywizm nie kwestionuje własnych podstaw. Rozwój jest jego religią. Właśnie dlatego Fundacja Gatesa poświęca tak wiele swoich zasobów na wprowadzanie rolnictwa przemysłowego, szczepionek i komputerów do Trzeciego Świata. To jest postęp. Przenoszenie życia online (praca, spotkania, rozrywka, edukacja, randki itp.) to także postęp. Być może dlatego polityka blokowania Covid spotkała się z tak małym oporem ze strony postępowców. Z tego samego powodu gotowość do przyjęcia szczepionek ma sens, jeśli one również reprezentują postęp: integrację technologii z organizmem, inżynierię układu odpornościowego w celu poprawy natury.
To, czego lewicowcy zdają się nie zauważać, to fakt, że te wersje postępu umożliwiają także wkraczanie kapitalizmu na coraz bardziej intymne terytoria. Czy uważasz, że wciągające wrażenia AR/VR w Metaverse będą wolne od reklam, być może tak subtelnie ukierunkowane, że będą niewidoczne? Im bliższa integracja z technologią we wszystkich aspektach życia, tym bardziej życie może stać się produktem konsumenckim.
Znowu to nic nowego. Marksowski kryzys kapitału (spadające marże zysku, spadające płace realne, wyparowanie klasy średniej, proletariackie zubożenie — brzmi znajomo?) został powstrzymany tylko dzięki ciągłej ekspansji gospodarek rynkowych poprzez dwa główne narzędzia: kolonializm i technologię. Technologia otwiera nowe, wysokodochodowe dziedziny działalności gospodarczej, aby podtrzymać działanie kapitalizmu. Pozwala zamienić w pieniądze więcej natury i relacji międzyludzkich. Kiedy polegamy na technologii w zakresie takich rzeczy, jak czysta woda pitna, odporność na choroby lub interakcje społeczne, to te rzeczy powiększają sferę spieniężonych towarów i usług. Gospodarka rośnie, zwrot z inwestycji finansowych utrzymuje się powyżej zera, a kapitalizm nadal działa. Moi drodzy lewicowcy – jeśli rzeczywiście pozostajecie lewicowcami (a nie autorytarnymi korporacjami; to znaczy kryptofaszystami) – czy możecie przewartościować swój polityczny sojusz z ideologią postępu i rozwoju?
Propagatorzy transhumanistycznego Metaverse opisują go jako nie tylko dobry, ale nieunikniony. Może się tak wydawać, biorąc pod uwagę, że jest to przedłużenie odwiecznego trendu. Mam jednak nadzieję, że uwidaczniając leżące u jego podstaw mity i założenia, możemy dokonać świadomego wyboru i przyjąć go lub odrzucić. Nie musimy iść dalej tą drogą. Przed nami rozwidlają się inne ścieżki. Może nie są tak dobrze oświetlone i oczywiste jak ośmiopasmowa autostrada w kierunku transhumanistycznej technotopii, ale są dostępne. Przynajmniej część ludzkości może zdecydować się na odejście od tej konkretnej osi rozwoju i zwrócenie się w kierunku innego rodzaju postępu, innego rodzaju technologii.
2. Smaki psują podniebienie
Kolory oślepiają oczy ludzi; dźwięki ogłuszają ich uszy; smaki psują ich podniebienia.
– Tao Te Ching
Lata temu zabrałem mojego syna Filipa z kolegą na film. Założyliśmy okulary 3D i zostaliśmy potraktowani wszelkiego rodzaju przedmiotami, które pozornie wyskakiwały z ekranu. „Czy nie byłoby wspaniale, gdyby prawdziwy świat był trójwymiarowy, tak jak filmy?” – zapytałem żartobliwie.
Chłopcy myśleli, że mówię poważnie. "Tak!" oni powiedzieli. Nie potrafiłem wytłumaczyć swojej ironii. Rzeczywistość na ekranie była tak żywa, stymulująca i intensywna, że w porównaniu z nią świat rzeczywisty wydawał się nudny. (Przeczytaj całą historię tutaj.)
Cóż, wygląda na to, że mój 11-latek był w dobrym towarzystwie. Rozważ te słowa Julii Goldin, dyrektora ds. produktów i marketingu LEGO:
Dla nas priorytetem jest pomoc w stworzeniu świata, w którym możemy zapewnić dzieciom wszystkie korzyści z metawszechświata — z wciągającymi doświadczeniami, kreatywnością i wyrażaniem siebie — w sposób, który jest również bezpieczny, chroni ich prawa i promuje ich dobre samopoczucie.
Wowee, „wciągające doświadczenie”. Brzmi świetnie, prawda? Ale trzymaj się tutaj – czy nie jesteśmy już w wciągającym doświadczeniu zwanym rzeczywistością 3D? Dlaczego próbujemy odtworzyć to, co już mamy?
Chodzi oczywiście o to, aby sztuczna rzeczywistość, którą tworzymy, była lepsza od oryginału: ciekawsza, mniej ograniczona, ale też bezpieczniejsza. Ale czy symulacja rzeczywistości kiedykolwiek pasuje do oryginału? Ta ambicja opiera się na dalszym założeniu, że możemy przekształcić całe doświadczenie w dane. Opiera się na modelu obliczeniowym mózgu. Zakłada, że wszystko jest policzalne – że jakość jest iluzją, że można zmierzyć wszystko, co rzeczywiste. Niedawna sprawa dotycząca pracownika Google, Blake'a Lemoine'a, który ujawnił transkrypcje rozmów, które odbył z chatbotem AI, który twierdzi, że ma własną świadomość, nawiązuje do obliczeniowej teorii mózgu i świadomości. Jeśli nawet świadomość powstaje z dyspozycji zer i jedynek, to czym jest coś, co jest rzeczywiste?

Vespertina. autorstwa Grega Spalenki.
Wydaje nam się, że sztuczna inteligencja sieci neuronowych jest wzorowana na mózgu, ale może być raczej odwrotnie: narzucamy model sieci neuronowej mózgowi.1 Z pewnością mózg ma powierzchowne podobieństwo do sztucznej sieci neuronowej, ale istnieją również głębokie różnice, które ignorują nasze komputerowe uprzedzenia. Katalog stanów nerwowych to znacznie mniej niż pełny stan mózgu, który obejmowałby również wszelkiego rodzaju hormony, peptydy i inne substancje chemiczne, z których wszystkie odnoszą się do stanu całego ciała i wszystkich jego narządów. Poznanie i świadomość nie zachodzą wyłącznie w mózgu. Jesteśmy istotami z ciała.
Nie jest moim celem tutaj przedstawianie szczegółowej krytyki komputacjonizmu. Chodzi mi o to, aby pokazać, jak łatwo to akceptujemy, a zatem wierzymy, że można zaprojektować dowolne subiektywne doświadczenie, manipulując odpowiednimi neuronami.
Nawet jeśli nie może równać się rzeczywistości, symulacja jest zwykle dużo głośniejsza, jaśniejsza i szybsza. Kiedy wchodzimy w intensywne „immersyjne doświadczenie” rzeczywistości wirtualnej (VR), rzeczywistości rozszerzonej (AR) i rzeczywistości rozszerzonej (XR), stajemy się uwarunkowani jej intensywnością i cierpimy z powodu wycofania, gdy ograniczamy się do (zwykle) powolnej przewidywalności świat materialny. I odwrotnie, to właśnie oderwanie intensywności od rzeczywistych doświadczeń z naszych bezpiecznych, izolowanych baniek z kontrolowanym klimatem sprawia, że AR/VR/XR są przede wszystkim atrakcyjne. Coś innego, co dzieje się z naszą przyzwyczajeniem do intensywnych bodźców, polega na tym, że tracimy zdolność do ćwiczenia innych zmysłów i innych sposobów odczuwania. Kierując się coraz bardziej w stronę tego, co krzyczy najgłośniej, nie dostrajamy się już do cichszych głosów. Przyzwyczajeni do jaskrawych kolorów nie dostrzegamy już subtelnych odcieni.
Na szczęście wszystko, co stracone, można odzyskać. Nawet stojąc w milczeniu w lesie przez pół godziny, powolność i cisza wracają do mojej rzeczywistości. Ukryte istoty ukazują się. Subtelne myśli i tajemne uczucia wychodzą na powierzchnię. Widzę poza oczywistością. Co kryje się pod głośnymi dudnieniami i rykami dzisiejszych wszechobecnych silników? Jakie niemierzalne i nie dające się nazwać rzeczy kryją się między liczbami i etykietami współczesnej nauki? Za jakimi kolorami tęsknimy, kiedy nazywamy śnieg bielą, a wronę czarną? Co znajduje się między danymi i poza nimi? Czy nasze próby symulowania rzeczywistości pominą rzeczy, których już nie widzimy, a tym samym wzmocnią nasze obecne braki i uprzedzenia? Przewiduję niebezpieczeństwo: budując transhumanistyczny Metawers, zbudujemy nie raj, ale piekło. Uwięziemy się w kontrolowanej i ograniczonej skończoności, łudząc się, że jeśli zgromadzimy ich wystarczająco dużo, nasze bity i bajty, nasze zera i jedynek, pewnego dnia dodadzą się do nieskończoności.
3. W pogoni za mirażem
Transhumanizm jest antynaturalny, ponieważ nie rozpoznaje wrodzonej inteligencji w naturze, ciele czy kosmosie, ale raczej stara się narzucić ludzką inteligencję światu, w którym wierzy, że jej nie ma. Wszystko można ulepszyć dzięki projektowi człowieka (i ostatecznie projektowi sztucznej inteligencji stworzonej przez człowieka). Jednak, co jest mylące, wielu transhumanistów używa argumentów ekologicznych w swoich futurystycznych wizjach. Zmniejszymy naszą liczebność i oderwiemy się od natury, pozostawiając planetę, aby ponownie zdziczała, gdy wycofujemy się do bańkowych miast i Metaverse, utrzymując się ze zrobotyzowanych pionowych farm, fabryk precyzyjnej fermentacji, mięsa z hodowli komórek zwierzęcych i sztucznego mleka („Mylk”). .
Niektórzy teoretycy spisku wskazują, że niektórzy wybitni zwolennicy technologii transhumanistycznych opowiadają się również za eugeniką lub polityką kontroli populacji. Połączenie jest dość logiczne i nie musi sugerować potwornego zła. Jeśli roboty i sztuczna inteligencja mogą zastąpić ludzką pracę w coraz większej liczbie dziedzin, potrzebujemy coraz mniej ludzi. Wierzą, że przyniesie to dodatkową korzyść w postaci zmniejszenia ciężaru ludzkości na planecie. Ten sam inżynierski sposób myślenia, który „poprawia” ciało i mózg, w naturalny sposób przekłada się na optymalizację społeczeństwa, genomu i ziemi.
To, że ludzkość jest zasadniczo ciężarem dla planety, jest założeniem podzielającym tę samą wyjątkowość, która na początku motywuje transcendentną ambicję. Być może, gdybyśmy inaczej pojmowali ludzkie przeznaczenie, nie bylibyśmy takim ciężarem. Gdyby naszą ambicją nie było przekraczanie materii i ciała, ale raczej uczestnictwo w niekończącym się rozwijaniu coraz większej ilości życia i piękna na Ziemi, bylibyśmy jak inne gatunki: integralnymi częściami ewoluującej całości.
Transhumanizm ma inny ideał. Gdy wprowadzamy ściślejszą i bardziej precyzyjną kontrolę w sferze ludzkiej, oddzielamy się od tego, co naturalne. Transhumanizm jest wyrazem znacznie starszej idei transcendentalizmu, zgodnie z którą ludzkie przeznaczenie leży w transcendencji sfery materialnej. Metaverse to nowoczesna wersja Nieba, duchowej domeny. To królestwo czystego umysłu, czystego symbolu, całkowitej wolności od naturalnych ograniczeń. W Metaverse żadne podstawowe ograniczenia nie dotyczą tego, ile wirtualnej ziemi możesz posiadać, ile wirtualnych strojów może nosić twój awatar ani ile wirtualnych pieniędzy możesz mieć. Wszelkie ograniczenia są sztuczne, narzucone przez inżynierów oprogramowania, aby gra była interesująca i dochodowa. Obecnie w Metaverse istnieje spory rynek na wirtualne nieruchomości, ale ich niedobór, a tym samym wartość, są całkowicie sztuczne. Jednak ta sztuczna wartość jest znaczna. Bloomberg Szacunki że roczne przychody z Metaverse wyniosą 800 miliardów dolarów do 2024 roku. Już teraz według do Moda czasopismo (paywall), gra online Fortnite sprzedaje rocznie ponad 3 miliardy dolarów w wirtualnych kosmetykach, co plasuje ją wśród największych światowych firm modowych.
Zastanawiam się, co myślą o tym rodzice 200 milionów skarlałych i zmarnowanych dzieci na świecie.
Ten ostatni komentarz wskazuje na brudną tajemnicę kryjącą się za transcendentalistycznymi dążeniami ludzkości. Zawsze wyrządza wielką krzywdę tym, których czyni niewidzialnymi. Kiedy ktoś wchodzi do Metawersu, wydaje się on rzeczywistością samą w sobie. Jej materialne podłoże jest prawie niewidoczne; łatwo więc wierzyć, że nie ma ona wpływu na świat materialny poza jego obrębem. Im bardziej się wciąga, tym bardziej można zapomnieć, że coś istnieje poza nim.
To samo może się zdarzyć za każdym razem, gdy zanurzymy się w symbole i abstrakcje i zapomnimy o ich materialnym podłożu. Tak więc ekonomiści, zahipnotyzowani wielkością wzrostu gospodarczego, nie widzą towarzyszącej im dyslokacji, nędzy i ekologicznej ruiny. Tak więc decydenci klimatyczni zafascynowani matematyką węglową nie widzą zniszczeń spowodowanych przez kopalnie litu i kobaltu. Tak więc epidemiolodzy, mając obsesję na punkcie śmiertelności przypadków, rzadko biorą pod uwagę realia głodu, samotności i depresji, które wykraczają poza ich metryki.
Tak było od dawna z każdą rzeczywistością, którą tworzymy dla siebie – zapominamy o tym, co znajduje się poza nią. Nawet o tym zapominamy wszystko leży poza nim. Tak było w metropoliach XX wieku. Zanurzając się w miejskim życiu, łatwo było zapomnieć o wszystkim, co istniało lub było istotne, i łatwo było zignorować społeczne i ekologiczne szkody związane z ich utrzymywaniem. Wzór powtarza się w każdej skali. Wejdź do świata superbogatych i znowu stosuje tę samą logikę. Koszt dla materialnego i społecznego świata, który go utrzymuje, trudno dostrzec z wnętrza rezydencji i jachtów, gdzie wszystko wygląda tak pięknie.
Oddajmy się jakiejś metafizycznej logice. Dobre samopoczucie jest niemożliwe w separacji, ponieważ jest jest zasadniczo relacyjny. Rozdzielając rzeczywistość na dwie sfery, obie stają się chore — zarówno ludzka, jak i naturalna.
Dlatego wierzę, że program technologiczny, w swoim nowym ekstremum transhumanizmu i Metaverse, zawsze będzie ścigał miraż. Miraż to Utopia, doskonałe społeczeństwo, w którym cierpienie zostało zlikwidowane, a życie z każdym dniem staje się coraz bardziej niesamowite. Wystarczy spojrzeć na osiągnięcia programu technologicznego. Poczyniliśmy ogromne postępy w naszej zdolności kontrolowania materii i zarządzania społeczeństwem. Możemy zmieniać geny i chemię mózgu – czy nie powinniśmy już pokonać depresji? Możemy obserwować prawie każdą istotę ludzką przez cały czas – czy nie powinniśmy już wyeliminować przestępczości? Wydajność ekonomiczna per capita wzrosła 20-krotnie w ciągu pół wieku – czy nie powinniśmy już wyeliminować ubóstwa? My nie. Prawdopodobnie nie poczyniliśmy żadnych postępów. Technokratyczne wyjaśnienie jest takie, że nie zakończyliśmy pracy, kiedy nasza kontrola jest całkowita, kiedy Internet Rzeczy łączy każdy obiekt w jeden zestaw danych, kiedy każdy znacznik fizjologiczny jest monitorowany i kontrolowany w czasie rzeczywistym, kiedy każda transakcja i ruch jest pod obserwacją, wtedy w rzeczywistości nie będzie już miejsca na wszystko, czego nie chcemy. Wszystko będzie pod kontrolą. Byłoby to wypełnieniem programu udomowienia, który rozpoczął się dziesiątki tysięcy lat temu. Cały świat materialny zostanie udomowiony. W końcu dotarliśmy do oazy na pustynnym horyzoncie. W końcu dotrzemy do garnka złota na końcu tęczy.
Co jeśli nigdy go nie osiągniemy? A jeśli nędza i cierpienie są cechą, a nie błędem programu separacji? Co się stanie, jeśli miraż zniknie tak szybko, jak się do niego zbliżymy?
Tak to dla mnie wygląda. Nie mogę być pewien, czy kondycja ludzka pogorszyła się od czasów Dickensa, średniowiecza, a nawet czasów łowców-zbieraczy. Jakaś wersja wszystkich naszych dramatów i cierpień zdaje się przenikać każde ludzkie społeczeństwo. Jestem jednak całkiem pewien, że stan człowieka też się nie poprawił. Nasz pozorny postęp w kierunku przekraczania materii i cierpienia ciała nie zbliżył nas do celu. W najlepszym razie cierpienie zmieniło tylko formę, jeśli rzeczywiście nie pogorszyło się. Na przykład dzięki klimatyzacji nie musimy już cierpieć z powodu ekstremalnych upałów. Dzięki samochodom nie musimy się już męczyć, aby przejechać kilka mil. Dzięki koparkom nie musimy już cierpieć na bolące mięśnie, aby wykopać fundament domu. Dzięki wszelkiego rodzaju lekom farmaceutycznym nie musimy już odczuwać bólu różnych schorzeń. Jednak jakoś nie wygnaliśmy bólu, zmęczenia, cierpienia czy stresu, nawet w najbogatszych częściach społeczeństwa. Jeśli zwrócisz uwagę, gdy jesteś w miejscach publicznych, staniesz się świadomy ogromnego, wszechogarniającego cierpienia. Nasi bohaterscy bracia i siostry dobrze to znoszą. Ukrywają to. Znoszą to. Robią, co w ich mocy, by być uprzejmym, miłym, wesołym, by sobie radzić. Ale zwróć uwagę, a zauważysz wiele tajemnych cierpień. Zauważysz ból fizyczny, ból emocjonalny, niepokój, zmęczenie i stres. Każda osoba, którą widzisz, jest wcieloną boskością, robiącą wszystko, co w jej mocy, w warunkach, które niewiele służą jej rozkwitowi. A jednak mimo to piękno wciąż tam jest, boskość bezustannie starająca się wyrazić, życie starające się żyć. W tych okazjach, kiedy jestem błogosławiony, że to widzę, znam siebie jako Przyjaciela.
4. Wirtualne dzieci wirtualnego świata
Być może przeznaczeniem człowieka jest wieczna pogoń za mirażem całkowitej kontroli, pokonaniem cierpienia, pokonaniem śmierci. I pomimo daremności tej pogoni może być tak, że cierpimy nie więcej niż kiedykolwiek, choć nie mniej. Nie jest moim celem tutaj położyć kres programowi transhumanistycznemu, choć wydaje mi się to odrażające. Piszę ten esej z dwóch powiązanych powodów. Pierwszym z nich jest naświetlenie podstawowego charakteru tego programu, jego pochodzenia i ambicji, a zwłaszcza jego ostatecznej bezcelowości, tak abyśmy mogli go wybrać lub nie wybrać z otwartymi oczami. Drugim jest opisanie alternatywy, która jest realna bez względu na wybór dokonany przez większość ludzkości. Trzecim jest przedstawienie scenariusza pokojowych i przyjaznych relacji między dwoma światami, które odbiegają od tego punktu wyboru w Ogrodzie Rozwidlonych Ścieżek, patrząc w przyszłość, w eony dni, kiedy wszystkie podzielone dusze ludzkości ponownie się zjednoczą.
W porządku, to były trzy powody, a nie dwa. Trzecia stała się widoczna dopiero po spisaniu dwóch pierwszych. Mógłbym cofnąć się i zmienić to i usunąć cały ten akapit, który teraz komicznie się odwołuje. Doh! Ale czasami lubię dzielić się procesem mojej myśli.
Przychodzi mi do głowy, że potoczne użycie terminu „meta” w odniesieniu do autotematyki jest także aspektem odcięcia od materii, co wrzuca nas w królestwo symboli. Odcięci od nieskończoności-źródła ożywionego, materialnego, jakościowego świata, kanibalizujemy świat symboliczny, który pierwotnie z niego wypłynął. Tworzymy historie o historiach o historiach. Tworzymy filmy o zabawkach na podstawie filmów opartych na komiksach. Symbole zaczynają symbolizować inne symbole, przekształcając się w nieskończenie zawiłe odniesienie do siebie. Pod jego kapryśną żartobliwością, błyskotliwą grą słów, niezliczonymi poziomami abstrakcji kryje się przerażająca prawda: nie obchodzi nas to. Pełzający cynizm przenika społeczeństwo postmodernistyczne, odrętwienie, które podsyciło entuzjazm dla podkręconego Metaverse, może tylko chwilowo rozproszyć.
Weźmy na przykład wspaniałą nową innowację wirtualnych dzieci. Tak, dobrze to przeczytałeś. Znane również jako „dzieci Tamagotchi”, są autonomicznymi botami programowymi AI zaprogramowanymi do rozwijania się, jeśli otrzymają wystarczającą opiekę cyfrową i uwagę (i prawdopodobnie zakupione akcesoria). Media głównego nurtu reklamują je jako rozwiązanie problemu samotności, przeludnienia i zmiany klimatu. Niedawny Daily Mail nagłówek brzmi: Powstanie „dzieci Tamagotchi”: Wirtualne dzieci, które bawią się z tobą, przytulają, a nawet wyglądają tak, jakbyś za 50 lat stał się powszechny – i może pomóc w walce z przeludnieniem, przewiduje ekspert AI. Artykuły te są ciekawie pozbawione zastrzeżeń co do takiego oprogramowania (patrz tutaj i tutaj). Nie rozumiem. Czy żyjemy już w dwóch oddzielnych bańkach rzeczywistości? Czy ludzie naprawdę myślą, że to jest w porządku? Dla mnie najbardziej niepokojącą, najbardziej zdumiewającą rzeczą u dzieci Tamagotchi jest ich bezproblemowa normalizacja. Chociaż muszę przyznać, ta sama myśl przychodziła mi do głowy na każdym kroku wznoszenia się w wirtualność. Na przykład Reality TV. „Czy ludzie rzeczywiście mogą zaakceptować to jako substytut zaangażowania we wzajemne historie w społeczności?”
Mimo całego szumu, mimo beztroskiej akceptacji, wciąż wyczuwam pod tym wspomniany cynizm, dystans i rozpacz. Są ludźmi faktycznie podekscytowani paradowaniem ze swoimi awatarami w grach online, spotkaniach i orgiach w Metaverse? A może jest po prostu najlepszym dostępnym substytutem tego, czego brakuje w postmodernistycznym społeczeństwie?
Celowo używam tutaj terminu „postmodernizm”. Jako ruch intelektualny postmodernizm zazębia się z zanurzeniem w świecie symboli oderwanych od materii. Metaverse reifikuje postmodernistyczną doktrynę, że wszystko jest tekstem, że rzeczywistość jest konstruktem społecznym, że is czymkolwiek się twierdzi, że jest, ponieważ jest-bycie jest tylko dyskursem. Tak jest w świecie awatarów online: Wygląd i rzeczywistość to jedno i to samo. Rzeczywistość jest nieskończenie plastyczna, arbitralna, konstrukt. Tak wydaje się każdemu zanurzonemu w sferze reprezentacji. Symbol, zapominając o tym, że kiedyś cokolwiek symbolizował, staje się realny sam w sobie. Marki komercyjne przyjmują wartość oderwaną od materialnego podłoża, które nadało im wartość w pierwszej kolejności. (Nazwijmy ją Gucci, a torebka nabiera wartości niezależnie od jej jakości.) W końcu produkt może całkowicie zniknąć w wirtualnej rzeczywistości, pozostawiając jedynie markę.
W polityce dzieje się to samo. Chodzi o optykę, percepcję, obraz, sygnał, przesłanie. To tak, jakbyśmy głosowali na cyfrowe awatary polityków, a nie na prawdziwe. Nikt nie bierze za dobrą monetę obietnic wyborczych polityków, ale słyszy je jako znaczące. Dlatego nikogo nie dziwi, gdy żadna z obietnic nie zostaje spełniona. Czy pamiętasz którąś z obietnic wyborczych Joe Bidena? Z pewnością nie. Może coś o anulowaniu długów studenckich? Nikt nie był tym podekscytowany, ponieważ oczywiście lekceważymy i nie wierzymy słowom polityków. Niestety, pozwala im to wprowadzać straszną politykę, na którą niewielu ludzi głosowałoby – gdyby głosowali na samą politykę, a nie na zaciemniające ją obrazy. Im więcej symboli absorbuje naszą uwagę, tym łatwiej ci, którzy kontrolują informacje, mogą manipulować opinią publiczną.
Wreszcie nie ignorujmy króla wszystkich symboli: pieniędzy. Ona też jest realna tylko umownie, całkowicie odcięta od wszystkiego, co materialne. Nie symbolizuje już miary złota ani darowizny pszenicy do spichlerza świątyni. Symbolizuje tylko siebie. Sugeruje zatem, że bogactwo nie musi mieć związku z materią, z produktywnością materialną; ani nie musi cierpieć z powodu jakichkolwiek ograniczeń materialnych lub ekologicznych. (Mówię tu nie tylko o tak zwanych „walutach fiducjarnych”, takich jak dolar amerykański, ale także o kryptowalutach.) Podobnie jak w przypadku innych systemów symboli, na fundamencie pieniądza wznoszą się wieże abstrakcji: indeksy finansowe, instrumenty pochodne i derywaty pochodne.
W tej chwili wygląda na to, że cała wieża abstrakcji ma runąć, gdy osierocony materialny świat wkracza w udawaną rzeczywistość pieniądza, protestując przeciwko jego zaniedbaniu. Ponieważ osierocony materialny świat obejmuje wszystkich tych, których obecny system wyzwolił ze swoich złudzeń, wraz z ich materialnym bezpieczeństwem, niewątpliwie czeka nas społeczne zamieszanie. I nie tylko system finansowy się załamie. W wieży abstrakcji jest wiele innych pomieszczeń. Coraz mniej ludzi znajdzie w nich wygodne mieszkanie. W tym momencie elity – ktokolwiek pozostanie w kilku nieuszkodzonych bunkrach starej normalności – staną przed wyborem. Albo wycofują się dalej do swoich bunkrów, zacieśniając kontrolę nad rosnącymi szeregami wywłaszczonych, albo też uciekają z wieży i dołączają do reszty z nas w prawdziwym świecie. W praktyce oznacza to odpuszczenie całego globalnego systemu finansowego; oznacza umorzenie długu; oznacza to koniec hegemonii dolara i wydobycia kolonialnego.
Elity stanęły przed podobnym wyborem w 2008 roku. Postanowiły rozszerzyć i zintensyfikować swoją kontrolę, kontynuując gromadzenie bogactwa poprzez wydrążanie klasy średniej, globalnego Południa i świata przyrody. Załamanie finansowe samo w sobie nie doprowadzi nas do nowego świata. Możemy zdecydować się na kontynuowanie realizacji programu transcendentalnego. Każdy jej aspekt wspiera resztę. Oderwanie finansów od materii jest swego rodzaju z dematerializacją doświadczenia Metaverse i transhumanizmem oddzielającym ludzi od ich ciał. Wszystkie przyczyniają się do tego samego wydrążenia substancji. Nic więc dziwnego, że ich ideolodzy współżyją z elitą finansową i polityczną w instytucjach takich jak Światowe Forum Ekonomiczne. Posiadają przyszłość, w której kontynuujemy drogę Oddzielenia. Ale to nie jedyna przyszłość.
5. Separacja i współistnienie
Powróćmy na chwilę do szerokiego pytania, czy symulowana rzeczywistość może kiedykolwiek rzeczywiście zastąpić rzeczywistość materialną. Na jednym poziomie jest to kwestia techniczna, zależna od zdolności obliczeniowych i tak dalej. Na innym poziomie jest to pytanie metafizyczne: czy wszechświat można zredukować do danych? Czy jest dyskretny czy ciągły? Czy podstawowa doktryna rewolucji naukowej jest prawdziwa, że wszystko, co rzeczywiste, można zmierzyć? Niektórzy filozofowie i fizycy mówią tak, ponieważ, jak wierzą, nasza materialna rzeczywistość sama w sobie jest symulacją, programem uruchomionym w jakimś niewyobrażalnie potężnym komputerze. Osobiście w to wątpię. Zawsze stosujemy metaforycznie urządzenia naszych czasów do ciała i wszechświata. W epoce maszyn ciało było skomplikowanym mechanizmem, a wszechświat deterministyczną maszyną złożoną z oddzielnych części. W epoce komputerów decydujemy, że mózg jest komputerem typu „wetware” z procesorem i bankami pamięci, a wszechświat to oprogramowanie.
Jeśli to prawda, że symulacja zawsze będzie nie odpowiadać rzeczywistości, że jakość zawsze będzie umknęła ilości, że dziecko AI zaprogramowane do naśladowania trajektorii rozwojowej dziecka nigdy nie dorówna prawdziwemu człowiekowi, to pustka pod cyfrowym Metaverse, cynizm i rozpacz nigdy nie znikną. Ale szczerze mówiąc, moja ostrożność wobec Metaverse nie zależy od doktryn metafizycznych.
Mogę być uczciwy i powiedzieć, że może nie ma nic złego w zwiększaniu integracji maszyna-człowiek, mózg-komputer; że może nie ma nic złego w ludziach żyjących w bańkach, wchodzących w interakcję całkowicie w cyfrowym świecie gier z wirtualnymi przyjaciółmi. Ale tak naprawdę uważam, że to wcale nie jest w porządku, a może powinienem powiedzieć, że tak nie jest czuć OK. Cierpią na mnie łzy, gdy widzę dzisiejsze dzieci zanurzone w fizycznie bezpiecznym cyfrowym świecie, przeżywające wirtualne przygody, nigdy nie wychodzące z sypialni, niezdolne do rzucania piłką ani skakania po linie, nigdy nie doświadczające nienadzorowanej, pomysłowej zabawy grupowej. Nie obwiniam uzależnionych od ekranu dzieci za ich przypadłość, ani ich rodziców. Pamiętam, że kiedy moi dorośli synowie byli młodsi, wysyłałem ich na zewnątrz, żeby się pobawili. Nie chcieli długo pozostawać na zewnątrz, bo nie było z kim się bawić. Już jako kultura zapomnieliśmy, jak bawić się, przynajmniej naszymi ciałami, w materialności.
Pamiętam jednego sąsiada, który nie wypuszczał swoich dzieci na zewnątrz, ponieważ w stanie był przypadek wirusa Zika. Oczywiście ten strach był zastępstwem nieświadomego lęku przed czymś innym. Niewielu z nas czuje się naprawdę bezpiecznie we współczesnej kulturze, ponieważ cierpimy na egzystencjalną niepewność, która pochodzi z nowoczesnego wysiedlenia ze świata materialnego. Czujemy się nieswojo, nie w domu. Świat stał się Innym, wrogim, czymś, od czego można się odizolować. Dla takiej osoby świat cyfrowy – zamknięty i bezpieczny, w pełni domowy – ma nieodparty urok. Siedząc przed ekranem, w pomieszczeniu, moje dziecko jest bezpieczne.
A przynajmniej tak się wydaje. W końcu oddzielenie od świata przejawi się jako choroba fizyczna i emocjonalna. Co istotne, prawdziwą pandemią naszych czasów są autoimmunizacje, alergie i inne dysfunkcje odpornościowe – choroby, których nie można pokonać, kontrolując coś zewnętrznego wobec siebie. Nie ma nic do zabicia ani do powstrzymania. W ten sposób odzwierciedlają nam zapomnianą prawdę: że Natura, którą tak niefrasobliwie niszczymy, jest także częścią nas samych. Jesteśmy bardziej niż współzależni z resztą życia, jesteśmy współistnieni. To, co robimy naturze, robimy sobie. To jest prawda nazywana współistnienie. Nigdy nie uciekniemy od tej prawdy, bez względu na to, jak daleko cofniemy się w nasze wirtualne bańki.
Wręcz przeciwnie. Im dalej cofamy się w wirtualne bańki, tym większe jest nasze poczucie przemieszczenia, tym bardziej czujemy się nieswojo i dalej od domu. Brak ucieleśnionych relacji sprawia, że człowiek czuje się obco na świecie. Podstawowym kryzysem naszych czasów jest kryzys przynależności. Pochodzi z zaniku naszych ekologicznych i społecznych relacji. Kim jestem? Każdy związek mówi mi, kim jestem. Kiedy ktoś nie zna historii kryjących się za twarzami, które widzi na co dzień, nazw i zastosowań roślin, historii miejsca i jego mieszkańców; kiedy na zewnątrz jest tak dużo scenerii zaludnionej głównie przez obcych; kiedy nie ma bliskich towarzyszy poza rodziną nuklearną; kiedy się nie zna dobrze i nie jest dobrze poznane, to ledwo można istnieć, bo istnienie jest związkiem. Niepewna, odizolowana osoba, która pozostaje, jest zawsze niespokojna, podatna na manipulacje i stanowi łatwy cel dla marketerów sprzedających tokeny tożsamości. Chętnie przyjmie wszelkie dostępne politycznie wygenerowane tożsamości, dostosowując się do us przeciwko im aby uzyskać kruche poczucie przynależności. A komfort cyfrowego świata z łatwością skusi tę osobę do zastąpienia utraconych relacji materialnych cyfrowymi.
Powiedziałem tylko, że nigdy nie możemy uciec przed prawdą współistnienia, bez względu na to, jak daleko cofniemy się w naszych wirtualnych bańkach. Nie możemy przed tym uciec, ale możemy to odłożyć. Może paradoksalnie uda nam się na zawsze odłożyć to, co nieuniknione. Upadek nie uchroni nas przed naszymi wyborami. Każdą nową dysfunkcję, każdą nową chorobę fizyczną, psychiczną lub społeczną można złagodzić za pomocą jeszcze większej liczby technologii. Dzieci Tamagotchi mogą nie złagodzić samotności życia w bańce, ale na szczęście współczesna neuronauka zidentyfikowała dokładny układ neuroprzekaźników i receptorów, które tworzą poczucie samotności. Możemy je modulować — problem rozwiązany! A jeśli to powoduje jakiś inny deficyt, dlaczego, my też możemy to naprawić. Pewnego dnia, kiedy nasza kontrola nad genami, chemią mózgu i fizjologią ciała zostanie udoskonalona, w końcu osiągniemy niebo. Nie ma ograniczeń co do potęgi technologii w naprawianiu niedociągnięć technologii, tak jak nie ma ograniczeń dla wspomnianej wieży finansowej abstrakcji, która wykorzystuje dług do finansowania spłat poprzedniego zadłużenia. Jednak nigdy nie docieramy do nieba.
We wszystkich tych przypadkach wieża jest niczym innym jak wieżą Babel: metaforą próby osiągnięcia nieskończoności za pomocą skończonych środków. Opisuje dążenie do perfekcji wirtualnej rzeczywistości, tworzenia ulepszonych wersji wszystkiego, co naturalne (na przykład syntetycznego mydła, genetycznie modyfikowanych truskawek, sztucznych macic lub internetowych przygód). Wkładamy ogromny wysiłek w ten projekt budowy wieży, ale nigdy nie zbliżamy się do nieba. To prawda, że my też nie jesteśmy dalej od nieba. Rzeczywiście wznieśliśmy się wysoko i mamy długą drogę do upadku. Wielu niepewnych, pozbawionych korzeni zaczyna kwestionować projekt i niezwykle skomplikowany gmach, który rozciąga się na ruinach oryginalnych kultur i ekosystemów.
Jak wyglądałaby cywilizacja, gdybyśmy budowali dla piękna, a nie dla wzrostu? Gdybyśmy nie użyli rzeczy ziemskich, aby spróbować zostawić ją za sobą?
Strach Zika był oczywiście tylko zapowiedzią katastrofy społecznej, która miała nastąpić w 2020 roku. Całe rodziny ledwo wychodziły ze swoich domów na całe tygodnie i miesiące. Życie przyspieszyło swój lot w sferę cyfrową. Praca, spotkania, szkoła, wypoczynek, rozrywka, randki, zajęcia jogi, konferencje i inne rzeczy przeniosły się do sieci — mała niedogodność, jak mówiono, by uratować miliony istnień ludzkich. To, czy rzeczywiście uratowano w ten sposób wiele istnień ludzkich, jest kwestią sporną; mój punkt tutaj skupia się na drugiej części: „małych niedogodnościach”. Czy naprawdę był taki mały? Czy była to zwykła niedogodność? Czy życie cyfrowe jest prawie odpowiednim substytutem życia osobistego? (Wkrótce stanie się odpowiednia w miarę postępu technologii?) To zależy w dużej mierze od pytań metafizycznych, które zadałem wcześniej.
W tym miejscu chciałbym jednak ponownie zaapelować nie do umysłu, ale do ciała, aby odpowiedzieć na pytanie, czy życie cyfrowe może być adekwatnym substytutem prawdziwego życia. Podczas blokad czułem, że więdnę. Oczywiście, dla wielu osób początkowy okres odosobnienia był mile widziany, przerwa w rutynie normalności. Jednak z biegiem czasu wielu z nas zaczęło wykazywać oznaki niedożywienia emocjonalnego i społecznego. Nawet politycy, którzy nałożyli najbardziej drakońskie mandaty, sami je naruszyli. Czemu? Ponieważ blokady były nieludzkie. Byli przeciwni życiu.
Przypuszczam, że niektórzy ludzie nie mieli nic przeciwko blokadom i izolacji społecznej i woleliby, abyśmy nigdy nie wrócili do normalności. Mogą powiedzieć, że to dla bezpieczeństwa, ale podejrzewam, że dzieje się coś innego. Podczas Covid przyzwyczaiłem się do mojej małej klatki i rozwinąłem rodzaj agorafobii. Nie martwiłem się, że zachoruję; Przerażały mnie medyczne rytuały maskowania i dystansowania się przed społeczeństwem. Tak więc, choć z innych powodów niż ortodoksyjny Covid, ja również wycofałem się częściowo w cyfrowy świat. Kiedy wyszedłem, było to z lekkim niepokojem, takim, jaki czuje się wkraczając na dziwne terytorium. Wyobraź sobie, jak to jest z ludźmi, którzy jeszcze przed Covidem czuli się obcy lub niebezpieczni na świecie. Mogą się wahać o wiele bardziej niż reszta z nas, aby ponownie wyruszyć w drogę i powitać wzbogacenie bańki izolacji, którą oferuje Metaverse.
Opisałem wielowiekowe trendy i głębokie nieświadome narracje, które przyczyniają się do programu transhumanistycznego. Jeśli spróbujemy to zrozumieć jako po prostu nikczemny plan Klausa Schwaba & Co., by zawładnąć światem, przegapimy 99% obrazu. Tęsknimy za siłami, które produkują Billa Gatesa, Klausa Schwaba i elitę technokratów. Tęsknimy za ideologiami, które dają im władzę i skłaniają społeczeństwo do zaakceptowania ich planów. Te ideologie są daleko poza intelektualnymi możliwościami wymyślenia przez ludzi takich jak Gates i Schwab. W rzeczywistości są głębsze niż słowo ideologia wskazuje. Są to aspekty tego, co można tylko nazwać mitologią.
6. Społeczeństwa równoległe
Każda alternatywa dla transludzkiej przyszłości musi czerpać z innej mitologii. Ale mitologia, przynajmniej jej część składająca się z narracji i wiary, jest drugorzędna. Alternatywą dla transhumanizmu i ogólnie transcendentalizmu jest ponowne zakochanie się w materii. To zaakceptowanie naszego miejsca jako uczestników z resztą życia w niepojętym procesie tworzenia. Zamiast dążyć do przekroczenia naszego człowieczeństwa, staramy się być w pełni ludzkimi. Już dłużej staramy się uciec od materii — nie za pomocą cyfrowych środków Metawersu ani jego uduchowionej wersji.
Tutaj o tym piszę. Oto ja, wprowadzając w koncepcje wezwanie do odwrócenia lotu w koncepcje. Mam nadzieję, że słyszysz głos za słowami i wyczuwasz ciało za głosem.
Ci, którzy ponownie zakochają się w materii, odkryją, że ukochany niesie nieprzewidziane dary. Na przykład, kiedy odwracamy dążenie do zdrowia poprzez izolację i przyjmujemy związek ze światem drobnoustrojów, światem społecznym oraz wiatrem, wodą, światłem słonecznym i glebą świata naturalnego, kiedy uznamy subtelne wymiary materii — częstotliwość, energia i informacja – wtedy otwierają się nowe perspektywy uzdrawiania, które nie zależą od zabijania patogenów, wycinania części ciała czy kontrolowania procesów zachodzących w ciele. Postęp nie musi być wynikiem narzucania światu porządku. Może przyjść poprzez łączenie się w coraz większe, subtelniejsze i subtelniejsze poziomy wcześniej istniejącego i nieprzejawionego porządku.
Slogan z Chicago World's Fair z 1933 r. może równie dobrze być mottem współczesności: „Nauka znaleziska, przemysł ma zastosowanie, człowiek się zgadza”. Doktryna nieuchronności od dawna jest głównym wątkiem narracji postępu technologicznego. Nauka i technologia będą się rozwijać, a my musimy się do nich dostosować. Ale czy naprawdę jesteśmy tak bezradni? Czy jesteśmy tylko narzędziami technologii? Czy nie powinno być odwrotnie? Historia dostarcza sygnałów, choć skąpych, przykładów świadomego odrzucenia postępu technologicznego: przychodzą na myśl luddyci z początku XIX wieku i współcześni amisze. Chwileczkę, muszę zmienić wstążkę do pisania. OK. Stwierdzenie, że interfejsy mózg-komputer, urządzenia do noszenia na sobie, genetycznie zmodyfikowani ludzie, Metaverse lub internet rzeczy są nieuniknione, zasadniczo oznacza, że nie masz wyboru w tej sprawie, że społeczeństwo nie ma wyboru. Cóż, kto mówi? Ci, którzy powstrzymują możliwość wyboru, oto kto. Logika jest okrężna, gdy niewybieralna organizacja elitarna, taka jak WEF, oświadcza, że pewne przyszłości są nieuniknione. Może nie byliby w w pełni poinformowanym, suwerennym, demokratycznym społeczeństwie. Bądźmy podejrzliwi wobec scentralizowanych instytucji głoszących nieuchronność technologii wzmacniających władzę scentralizowanych instytucji.
Być może jest nieuniknione, że przynajmniej jakaś część ludzkości będzie nadal badać wznoszenie się ludzkości z dala od materii. Pomimo daremności utopijnych ambicji, ta eksploracja bez wątpienia odkryje nowe obszary kreatywności i piękna. W końcu orkiestra symfoniczna, kino i kwartet jazzowy zależą od wcześniejszych technologii, które były częścią oddzielenia ludzkości od natury. Piękno, miłość i życie są nie do powstrzymania. Wybuchają wszędzie, bez względu na to, jak ciasna lub dusząca macierz kontroli. Niemniej jednak wiem, że nie jestem sam, mówiąc: „To nie jest moja przyszłość”. Nie jestem osamotniony w tym, że chcę być bardziej ucieleśniony, bliżej gleby, mniej w wirtualnym świecie, a bardziej w materiale, bardziej w fizycznym związku, bliżej moich źródeł pożywienia i medycyny, bardziej osadzony w miejscu i wspólnocie. Czasami odwiedzam Matrix, ale nie chcę tam mieszkać.
Wystarczająco dużo ludzi podziela te wartości, że pojawia się możliwość równoległego społeczeństwa. Nie przeszkadza nam to, że niektórzy ludzie decydują się na eksplorację istoty ludzkiej w Metawszechświecie, o ile nie jesteśmy zmuszeni tam żyć. Te dwa społeczeństwa mogą się nawet uzupełniać. W końcu mogą podzielić się na dwa odrębne, symbiotyczne gatunki.
Nazwijmy ich Transhumansami i, jeśli mi pozwolisz, Hipisami. Mam słabość do hippisów, odkąd po raz pierwszy zauważyłem niektórych na wolności. To było w parku Ann Arbor w 1972 roku. „Kim oni są?” Zapytałem mamę, wskazując na kilka osób z długimi włosami i koralikami. – Och, to są hipisi – powiedziała moja matka rzeczowym tonem. Moje czteroletnie ja było w pełni usatysfakcjonowane wyjaśnieniem.
W tamtych czasach hipisi kwestionowali ideologię postępu. Badali inne ścieżki rozwoju człowieka (medytacja, joga, psychodeliki). Wrócili na ziemię. Wyplatali własne kosze, budowali własne szałasy, robili własne ubrania.
Transhumans wyróżnia postępująca fuzja z technologią. Od tego zależy im przetrwanie i coraz więcej funkcji życiowych. Ich odporność zależy od ciągłych aktualizacji. Nie mogą rodzić bez pomocy — cesarskie cięcie staje się rutyną (to już się dzieje). W końcu wysiadują płody w sztucznych łonach, karmią je sztucznym Mylk, opiekują się nimi nianiami AI. Żyją przez cały czas w środowiskach VR/AR, komunikując się ze sobą zdalnie z oddzielnych baniek. Ich materialne życie kurczy się z pokolenia na pokolenie. Początkowo wyłaniają się regularnie z izolowanych inteligentnych miast, inteligentnych domów i osobistych baniek ochronnych, w zależności od tego, jakie wirusy lub inne niebezpieczeństwa krążą. Z biegiem czasu coraz rzadziej wychodzą z domu. Wszystko, czego potrzebują, dociera dronem dostawczym. Większość czasu spędzają w pomieszczeniach, ponieważ w miarę jak stają się coraz bardziej uwarunkowane do precyzyjnie kontrolowanych środowisk, nieklimatyzowane na zewnątrz stają się niegościnne. (Już tak się stało, ponieważ ludzie uzależniają się od klimatyzacji. Amerykanie spędzają średnio 95% czasu w pomieszczeniach).
Coraz więcej czasu spędzają także w sieci, w przestrzeniach cyfrowych i wirtualnych. Aby to ułatwić, technologia jest zintegrowana bezpośrednio z ich mózgami i ciałami. Wyrafinowane czujniki fizjologiczne i pompy nieustannie dostosowują chemię ciała, aby utrzymać je w zdrowiu i wkrótce nie mogą bez nich żyć. W mózgu interfejsy komputerowo-neuronowe umożliwiają im dostęp do Internetu z prędkością myśli i komunikowanie się ze sobą telepatycznie. Obrazy i filmy są dostarczane prosto do ich nerwu wzrokowego. Oficjalne ogłoszenia mogą być również dostarczane bezpośrednio do ich mózgów, a reklamodawcy płacą im za minutę, aby umożliwić przesyłanie komunikatów reklamowych. W końcu nie są już w stanie odróżnić obrazów endogenicznych od tych z zewnątrz. Kontrolę dezinformacji można rozszerzyć na poziom neurologiczny. Z czasem ich zdolność poznawcza również staje się zależna od technologii, ponieważ mózg łączy się ze sztuczną inteligencją i internetem. (Ponownie jest to tylko kontynuacja starożytnego trendu, który zaczął się być może od pisania. Osoby piśmienne eksportują część swojej zdolności do pamięci do zapisów pisanych. Nierzadko zdarza się, że osoby przedpiśmienne są w stanie powtórzyć tysiąc linijek wiersza po wysłuchaniu tego raz.)
W tym społeczeństwie podstawowe funkcjonowanie fizyczne, interakcje społeczne, odporność, reprodukcja, wyobraźnia, poznanie i zdrowie wchodzą w sferę dóbr i usług. Nowe towary i usługi to ogromne nowe rynki, nowe domeny wzrostu gospodarczego. Wzrost gospodarczy jest niezbędny do funkcjonowania systemu walutowego opartego na długu. Gospodarka transhumanistyczna umożliwia zatem kontynuację obecnego ładu gospodarczego.
Hipisi odmawiają podążania tą ścieżką i faktycznie odwracają część zależności technologicznej, która jest już normalna w 2022 roku. To już się dzieje. Moje dzieci urodziły się z mniejszą interwencją technologiczną niż ja. Hipisi odzwyczajają się od farmaceutycznych rekwizytów dla zdrowia, w niektórych przypadkach akceptując większe ryzyko i wcześniejszą śmierć, ale na dłuższą metę cieszą się większą witalnością. Wracają — już wracają — do naturalnego porodu.2 Do pewnego stopnia odwracają znakomity podział pracy, który cechuje współczesne społeczeństwo, uprawiając więcej własnej żywności, budując więcej własnych domów, będąc bardziej bezpośrednio zaangażowani w zaspokajanie swoich potrzeb materialnych na poziomie indywidualnym i wspólnotowym. Ich życie staje się mniej globalne, mniej zależne od technologii, bardziej oparte na miejscu. Odbudowują zanik zdolności ludzkiego umysłu i ciała oraz odkrywają nowe. Ponieważ nie korzystają rutynowo z technologii, aby izolować się od wszelkich zagrożeń i wyzwań, pozostają silne.
Ponieważ hipisi odzyskują ogromne obszary życia ze sfery dóbr i usług, ich społeczeństwo burzy znany porządek ekonomiczny. Zmniejsza się rola pieniędzy w życiu. Oprocentowany dług nie jest już podstawą ich gospodarki. Wraz z kurczącą się sferą finansową rozkwitają nowe sposoby dzielenia się, współpracy i wymiany w rozwijającej się gospodarce darów.
Hipisi postrzegają pracę jako coś, co należy przyjąć w odpowiedniej mierze, a nie zminimalizować. Wydajność ustępuje miejsca estetyce jako głównemu przewodnikowi tworzenia materiałów, a estetyka integruje cały proces pozyskiwania, używania i wycofywania materiałów. Jako jednostki, w swoich społecznościach i jako kultura globalna, poświęcają swoją twórczą moc pięknu ponad skalę, zabawie ponad bezpieczeństwem i uzdrowieniu ponad wzrostem.
7. Wielkie dzieło
Dziś widzimy wczesne oznaki, że ludzkość dzieli się na dwa społeczeństwa. A co, jeśli błogosławimy się nawzajem za nasz wybór i staramy się zrobić dla niego miejsce? Równie dobrze może być tak, że Transludzie i Hipisi potrzebują siebie nawzajem i mogą nawzajem wzbogacić swoje życie. Po pierwsze, ponieważ raj kontroli jest mirażem, świat materialny na zawsze wkroczy do Metaverse w sposób, z którym roboty i sztuczna inteligencja nie będą w stanie się zająć. Ktoś będzie musiał naprawić przeciekający dach na farmach serwerów komputerowych. Transludzie nigdy w pełni nie zrealizują celu zastąpienia ludzkiej pracy pracą maszyn. Opracują jednak technologie oparte na abstrakcji, obliczeniach i ilościach w nadzwyczajnym stopniu, które w pewnych okolicznościach mogą zostać wykorzystane przez Hipisów, gdy staną przed wyzwaniem wymagającym tych technologii. I mogą dzielić się cudami sztuki i nauki, które tworzą na transludzkiej ścieżce.
Oba społeczeństwa dzielą pewne wyzwania i żyją na wspólnej planecie. Będą musieli współpracować, jeśli któryś z nich ma się rozwijać. Być może najważniejszym wspólnym wyzwaniem jest zarządzanie i organizacja społeczna. Podczas gdy transhumanistyczny Metaverse ma dziś podtekst totalitarnej kontroli centralnej, nie musi tak być. Można łatwo wyobrazić sobie zdecentralizowane społeczeństwo cyfrowe, tak jak można wyobrazić sobie scentralizowane społeczeństwo low-tech. Wiele starożytnych społeczeństw było właśnie tym. Ani ścieżka, Transhuman ani Hipis, nie jest dowodem na odwieczne plagi tyranii, przemocy domowej i ucisku.
Właściwie nie do końca wierzę w to, co właśnie napisałem. Stale rosnąca kontrola nad materią, której wymaga transhumanizm, idzie w parze z kontrolą społeczną. Pochodzą z tego samego światopoglądu: postęp jest równoznaczny z narzuceniem porządku na chaos. Biorąc pod uwagę, że wszyscy z 60 „interesariuszy” w nowym WEF Inicjatywa Metaverse są dużymi korporacjami, pragnącymi udziału w branży wartej 800 miliardów dolarów, można śmiało założyć, że technologia Metaverse zostanie wykorzystana do rozszerzenia i konsolidacji władzy kompleksu korporacyjno-rządowego.
Nie jest tak, jak niektórzy mówią: „Technologia jest neutralna, to zależy od tego, jak ją wykorzystamy”. Technologia ma wbudowane wartości i przekonania jej wynalazców. Pojawia się w kontekście społecznym, zaspokaja potrzeby społeczeństwa, spełnia jego ambicje i uosabia jego wartości. Wynalazki, które nie pasują, są marginalizowane lub tłumione. Niektóre z takich technologii, jak na przykład te z zakresu zdrowia holistycznego, doskonale prosperują na przedmieściach oficjalnej rzeczywistości. Inne, takie jak urządzenia darmowej energii, marnieją w odległych zakątkach nierzeczywistości, więc gwałtownie zaprzeczają temu, co uważają autorytety za prawdziwe. Ani nie jest neutralna ani pod względem wartości, ani systemowo. Obaj się demokratyzują. Ta pierwsza, wymagająca znacznie mniejszej wiedzy specjalistycznej i zaawansowanej technologicznie infrastruktury, zwraca ludziom lekarstwa. Ta ostatnia dosłownie decentralizuje i demokratyzuje moc.
W przeciwieństwie do tego, większość technologii medycznej transhumanizmu stawia zwykłych ludzi w roli konsumenta. Połknij tę pigułkę. Przyjmij ten zastrzyk. Wszczep to urządzenie.
Niemniej jednak w powyższych słowach-nie-w pełni-wierzę jest prawda. Niezależnie od wartości wbudowanych w technologię, stoimy przed bardziej fundamentalnym wyborem niż to, jaką technologię zastosować lub odrzucić. Wyobraź sobie, co zrobiłaby technologia nadzoru, gdyby była skierowana przez ludzi na rząd, a nie przez korporacje i rząd na ludzi. Wyobraź sobie, że każda decyzja i wydatki rządu byłyby w pełni przejrzyste. Ten pomysł nawiązuje do jednej z zasad, które sięgają głębiej niż technologia: przejrzystości. Kłamstwa, plotki, tajność i kontrola informacji mogą zamienić każde społeczeństwo, epokę kamienia czy epokę cyfrową, w piekło. Dehumanizacja może zmienić każde społeczeństwo w rzeźnię. Narracje dobro kontra zło mogą zmienić każde społeczeństwo w strefę wojny.
Oznacza to, że my, którzy biją na alarm transhumanistów, mamy więcej pracy do zrobienia niż tylko przeciwstawianie się pewnym technologiom i siłom politycznym, a nawet więcej do zrobienia niż budowanie równoległych instytucji. My, hipisi, możemy trochę lub bardzo wycofać technologię. Możemy nadal korzystać z Internetu, samochodów, koparek, pił łańcuchowych i karabinów myśliwskich. A może przez pokolenia porzucamy je. Może znowu kopiemy fundamenty domów kilofami i łopatami. Może wrócimy do roweru, albo do osła. Nie odczuwam jednak ekscytacji przyszłością, która jest tylko powrotem do przeszłości. Jestem pewien, że cudowne technologie umożliwione przez ludzką podróż Separacji są tutaj nie bez powodu. Czysta melodia fajki samotnego pasterza nie umniejsza wartości orkiestry symfonicznej. Obie wyrażają romans z materią.
Więc pytanie brzmi, jakie jest przed nami Wielkie Dzieło, które jest wspólne dla każdego kontekstu technologicznego? Czym jest prawdziwa rewolucja, rewolucja świadomości, która nie pozostawia nikogo w totalitarnym, medyczno-cyfrowym więzieniu?
W tej chwili nie będę udzielał zwięzłych i uporządkowanych odpowiedzi na takie pytania. Same pytania mają większą moc niż ich odpowiedzi. Zapraszają nas do współczucia dla wszystkich ludzi. Przywracają nam prawdę o naszym współistnieniu. Przypominają nam, że tak jak my nie zrezygnowaliśmy z naszych współbraci, tak Bóg nigdy nie zrezygnuje z nas. Dostrajają nas do świadomości, że gdyby sytuacja była beznadziejna, nie byłoby nas tutaj, aby jej sprostać. Proszą nas, abyśmy zastanowili się, kim jesteśmy i dlaczego tu jesteśmy; co i dlaczego człowiek is. Czymkolwiek jest Rewolucja, z pewnością sięga aż do tych głębin.
Więc pytam ponownie, czym jest Wielkie Dzieło przed nami? Bądź zaciekły w odrzucaniu każdej odpowiedzi, o której twoja dusza wie, że jest nieprawdziwa, jakkolwiek pochlebiająca może to być dla twojej prawości. Bądź łagodny w swoich osądach, aby jasność celu miała miejsce na wzrost. Bądź wdzięczny, gdy odkryjesz radość, łatwość i humor, które udostępnia Wielkie Dzieło. Bądź pewny prawdziwej wiedzy, że jesteśmy gotowi to osiągnąć. Radujcie się odnowieniem naszego romansu ze światem materii i ciała.
[…] Źródło: Technocracy News & Trends […]
To pismo obiegło dzisiaj. Jest długi, ale dobry.
[…] WEF – związek między transhumanizmem a metawersem […]
[…] zwolennicy transhumanizmu lub zwolennicy transhumanizmu nie widzą ciała ludzkiego jako zaprojektowanego przez Boga, ale raczej ewolucyjny element wyposażenia […]