Nasi przodkowie zbudowali ruch reformujący edukację na fundamencie, który podzielili wszyscy reformatorzy: Musimy pociągnąć szkoły do odpowiedzialności, aby dały dzieciom edukację, którą chcemy, aby otrzymali. Teraz odkrywamy pęknięcia w fundamencie. Okazuje się, że nie zgadzamy się co do tego, co chcemy, ani w jaki sposób zachęcamy szkoły do jego realizacji.
Ostatnia debata nad artykuł autor: Robert Pondiscio wyprowadził ten konflikt na jaw. Podobnie jak ostatnia próba Jeba Busha przedstawić wizję reformy edukacji, w którym dramatycznie odwraca swój wcześniejsze zobowiązanie sztywne, odgórne systemy „rozliczalności” na rzecz radykalnych zakłóceń, różnorodności i wyboru rodziców.
Jay Greene ma rację tak naprawdę nie jest to debata na temat Lewicy przeciwko Prawicy, ale debata na temat technokracji- sztywne i scentralizowane systemy kontroli, wykorzystujące wąskie i redukcyjne miary ilościowe, które dają ogromną moc specjalnej klasie ekspertów oświatowych w zakresie teorii, że możemy im ufać, że są wszechwiedzący, życzliwi i apolityczni. Po prawej stronie jest mnóstwo technokratów, a po lewej mnóstwo anty-technokratów.
„Odpowiedzialność”, od dawna ustalona jako podstawa reformy edukacji, zaczęła oznaczać technokratyczny odpowiedzialność. Zbudowano wielkie nowe biurokracje i wydano miliony, aby wyliczyć i przeanalizować niezliczone miliardy punktów danych, których związek z prawdziwym sukcesem edukacyjnym dzieci jest w najlepszym razie niepewny. Bizantyjski świat kongresowego wyrobu kiełbas, z jego mrocznymi interesami i lasem ezoterycznych akronimów rozciągających się tak daleko, jak okiem sięgnąć, stał się centrum wszechświata edukacyjnego.
Dla tych z nas, którzy odrzucają technokrację, los reformy edukacji zależy teraz od tego, czy uda nam się znaleźć nową wizję odpowiedzialności.
Oferowanie takiej nowej wizji może z powodzeniem podzielić ruch reformatorski w edukacji, oddzielając nas od starych sojuszników, ale może także przyciągnąć nowych potężnych sojuszników z anty-technokratycznej lewicy. Odpowiedź na to Pondiscio i Greene to pokazuje technokraci nas nie słuchają i nie przejmują się naszymi obawami. Nie zostawiamy ich; już nas opuścili.
Większość ludzi, którzy nazywają siebie reformatorami edukacji, przyjęła sztywne, technokratyczne, wysoce usystematyzowane i oparte na liczbach podejście do odpowiedzialności. Wielką zaletą tego systemu jest to, że opiera się on raczej na wynikach niż na nakładach.
Jednak niektórzy z nas myślą, że cała ta technokracja jest dokładnie tym, z czym walczyliśmy przez cały czas. Jest to zasadniczo rozszerzenie filozofii starego reżimu: jesteśmy ekspertami w dziedzinie edukacji i wiemy najlepiej! Jest tak samo bezosobowy i nie odpowiada na rzeczywiste potrzeby prawdziwych ludzi, jak kropelka. To tak, jakbyśmy pokonali Związek Radziecki, a następnie świętowali nasze zwycięstwo poprzez narzucenie komunizmu Europie Zachodniej i Ameryce Północnej.
Jednak ci z nas, którzy opierają się technokracji, nie wykonali odpowiedniej pracy, przedstawiając wizję tego, jak według nas wyglądałaby prawdziwa odpowiedzialność. Dyskusje i retoryczna retoryka na temat „rynków” i „konkurencji” są żałośnie nieodpowiednie dla potrzeb chwili obecnej.
Nie chodzi o to, że to, co mówimy, jest złe. Po prostu nie dochodzimy do sedna sprawy, ponieważ nie rzucamy wyzwania naszemu narodowi, aby ponownie zadał sobie wielkie pytania dotyczące edukacji: jaki jest cel edukacji? Kto ponosi za to ostateczną odpowiedzialność i dlaczego?