Niedawno przekazałem klucze do mojego konta e-mail serwisowi, który obiecał, że za pomocą kilku kliknięć moja skrzynka odbiorcza ze spamem stanie się lśniącym modelem wydajności. Unroll.me's metoda natychmiastowego wypisania się z biuletynów i wiadomości-śmieci została „zaufana przez miliony szczęśliwych użytkowników”, strona powiedziała, między innymi aktor „Scandal” Joshua Malina, który napisał na Twitterze w 2014: „Twoja skrzynka odbiorcza zaśpiewa!” Plus, to było bezpłatne . Kiedy pojawiła się polityka prywatności, usunąłem legalny i stuknąłem „kontynuuj”.
W ubiegłym miesiącu ujawniono prawdziwy koszt Unroll.me: usługa jest własnością firmy badawczej Slice Intelligence i zgodnie z raport w „The Times”, podczas gdy Unroll.me czyści skrzynki odbiorcze użytkowników, przegląda również ich śmieci. Kiedy Slice znalazł cyfrowe rachunki za przejazdy od Lyft na kontach niektórych użytkowników, sprzedał anonimowe dane rywalowi Lyftowi, Uberowi, który jeździ na jeździe.
Nagle niektórzy z zaufanych użytkowników Unroll.me nie byli już tak szczęśliwi. Jeden użytkownik złożył pozew zbiorowy, W blogu, Dyrektor naczelny Unroll .me, Jojo Hedaya, napisał, że „bolesne było, gdy niektórzy z naszych użytkowników byli zdenerwowani, gdy dowiedzieliśmy się, w jaki sposób zarabiamy na naszej bezpłatnej usłudze”. Podkreślił „znaczenie twojej prywatności” i zobowiązał się do „ lepiej ”. Ale jeden z założycieli Unroll.me, Perri Chase, który nie jest już związany z firmą, przyjął inne podejście w jej własny post w sprawie kontrowersji. „Czy naprawdę cię to obchodzi?” - napisała. „Jak dokładnie jest to szokujące?”
Ta rutyna „dobry glina, zły glina” jest znana i spędzamy czas surfując między tymi dwoma sposobami myślenia. Chase ma rację: doszliśmy do wniosku, że prywatność jest walutą naszego życia online, płacąc za drobne udogodnienia za pomocą kawałków danych osobowych. Ale jesteśmy błogo nieświadomi tego, co to znaczy. Nie wiemy, jakie dane są kupowane i sprzedawane, ponieważ to jest prywatne. Dowody, które migają na naszych oczach, wyglądają wystarczająco nieszkodliwie: szukamy w Google nowej pary butów i przez pewien czas trampki podążają za nami przez Internet, kusząc nas z każdego paska bocznego. Ale nasze informacje mogą być również wykorzystywane w sprawach o dużym znaczeniu publicznym, w sposób, który ledwo jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Kiedy zarejestrowałem się w Unroll.me, nie mogłem przewidzieć, że moje e-maile mogą być dokumentami strategicznymi dla energicznej firmy dążącej do całkowitej dominacji na drodze. Takie koszty prywatności często stają się jasne dopiero po ich opłaceniu. Czasami prywatny obywatel zostaje złapany w wirusową chwilę i dowiaduje się, że wiele informacji na jego temat istnieje w Internecie, tylko czekając na wiadomość - na przykład facet w czerwonym swetrze, który po zadaniu pytania debata prezydencka, miał swoją Komentarze porno Reddit ujawnione.
Ale nasze cyfrowe dokumentacje wykraczają daleko poza pojedyncze informacje, o których wiemy, że są gdzieś w Internecie; obejmują teraz rzeczy o nas, które można przypuszczać tylko poprzez badanie naszych wzorców zachowań. Psycholog i naukowiec danych Michał Kosiński znalazł pozornie przyziemne działania - takie jak marki i gwiazdy, które ludzie „lubią” na Facebooku - można wykorzystać do rzetelnego przewidywania, między innymi, inteligencji, cech osobowości i polityki. Po naszych ostatnich wyborach prezydenckich firma Pochwalił się Cambridge Analytica że jego techniki były „instrumentalne w identyfikowaniu zwolenników, przekonywaniu niezdecydowanych wyborców i kierowaniu frekwencji do sondaży” w imieniu Donalda Trumpa. Wszystkie te małe działania, które uważamy za naszą „prywatną” działalność, są w rzeczywistości punktami danych, które można agregować i wykorzystywać do manipulowania naszym światem.
Lata temu, w 2009, profesor prawa Paul Ohm ostrzegł, że rosnąca dominacja Big Data może stworzyć „bazę danych ruin”, która pewnego dnia połączy wszystkich ludzi z narażaniem na szwank informacji o ich życiu. „W przypadku braku interwencji” później napisał, „Wkrótce firmy będą wiedzieć o nas rzeczy, o których nawet nie wiemy o sobie”. Lub, jak powiedział socjolog i współpracownik Timesa Zeynep Tufekci w ostatniej rozmowie: „Ludzie nie mogą tak myśleć: nie ujawniłem tego, ale można o mnie wnioskować.” Gdy podglądający Tom patrzy między żaluzjami, jasne jest, co zostało ujawnione. Ale kiedy firma danych pęka, otwierając skrzynki odbiorcze, możemy nigdy nie dowiedzieć się, czego się nauczyła.