Automatyzacja może zniszczyć aż 73 mln miejsc pracy w USA do 2030 r., Ale wzrost gospodarczy, rosnąca produktywność i inne siły mogą z nadwyżką zrekompensować straty, zgodnie z nowy raport McKinseyGlobal Institute.
„Przewidywane przewidywania, że roboty podejmą się naszej pracy, są zawyżone” - mówi Susan Lund, dyrektor ds. Badań grupy i współautorka badań. „W większości sektorów będzie wystarczająca liczba miejsc pracy dla wszystkich”.
Jednak utrzymanie pełnego zatrudnienia będzie wymagało ogromnego przeglądu gospodarki i rynku pracy, który rywalizuje lub przewyższa ogromne zmiany w społeczeństwie od społeczeństw zdominowanych przez rolnictwo i produkcję w ciągu ostatnich lat 165.
„Myślę, że będzie to trudne przejście”, mówi Lund.
[the_ad id = "11018 ″]
Maszyny i sztuczna inteligencja szybko się rozprzestrzeniają wraz z pojawieniem się samochodów z własnym napędem, oprogramowania, które może odpowiadać na zapytania obsługi klienta i robotów, które mogą obsługiwać linie montażowe, klapki hamburgery i sprawdzać zapasy w sklepie.
W badaniu przeprowadzonym na początku tego roku McKinsey stwierdził, że około połowa wszystkich prac związanych z pracą na świecie ma potencjał technologiczny do zautomatyzowania, ale nowy raport zapewnia bardziej realistyczną ocenę opartą na czynnikach ekonomicznych, społecznych i technicznych. Stwierdzono, że od zera do jednej trzeciej czynności roboczych 2030 może zastąpić.
W Stanach Zjednoczonych od 39 do milionów milionów miejsc pracy może zostać zniszczonych, ale około 73 milionów tych przesiedlonych pracowników można dość łatwo przestawić na podobne zawody, choć mogą oni wykonywać nieco inne zadania, raport mówi. Oznacza to, że od milionów 20 do milionów 16 pracowników - lub aż jedna trzecia siły roboczej w USA - trzeba będzie przekwalifikować na zupełnie nowe zawody.
Na całym świecie do 800 milionów pracowników mogłoby zostać przesiedlonych, a nawet 375 milionów może potrzebować nauczyć się nowych umiejętności w nowych kategoriach zawodowych. Zaawansowane gospodarki, takie jak Stany Zjednoczone, w których płace są wyższe, są bardziej podatne na przyjęcie technologii oszczędzającej siłę roboczą.
Wzrost zatrudnienia potrzebny do zastąpienia zlikwidowanych miejsc pracy będzie częściowo wynikał z samej automatyzacji - nowych pracowników potrzebnych do obsługi maszyn, a także zwiększonej produktywności i wzrostu gospodarczego, który automatyzacja wygeneruje poprzez większe zyski firmy i wyższe płace. Jednak w wyniku rosnących dochodów i konsumpcji, starzejącej się populacji, która będzie wymagała większej liczby pracowników służby zdrowia oraz inwestycji w infrastrukturę i energię odnawialną, zostaną utworzone miejsca pracy.
Miejsca pracy najbardziej podatne na automatyzację to prace fizyczne w przewidywalnych środowiskach. Należą do nich pracownicy, którzy obsługują maszyny, przygotowują fast foody, zbierają i przetwarzają dane, udzielają kredytów hipotecznych oraz wykonują prace asystentów prawnych i księgowych.
Miejsca pracy najbezpieczniejsze od efektów automatyzacji obejmują zarządzanie ludźmi, fachową wiedzę na wysokim poziomie i nieprzewidywalne środowiska. Są to inżynierowie, naukowcy, pracownicy służby zdrowia, nauczyciele i specjaliści IT, a także ogrodnicy, hydraulicy i osoby starsze.
W rezultacie oczekuje się, że zamiatające zmiany będą mniej dotkliwe dla pracowników o wysokich zarobkach, ponieważ posiadają umiejętności, których maszyny nie mogą zastąpić. Miejsca pracy o niskich wynagrodzeniach mogą również szybko rosnąć, częściowo dlatego, że kosztują pracodawców mniej, a zatem często nie warto zastępować ich technologią, podczas gdy wielu z nich korzysta z opieki zdrowotnej, takiej jak pomoc domowa. Oznacza to, że liczba miejsc pracy o średnim wynagrodzeniu będzie nadal spadać, co zwiększy przepaść między zamożnymi a niskimi dochodami gospodarstwami domowymi.
Według Lund największym wyzwaniem będzie przekwalifikowanie milionów pracowników w średnim wieku. Rządy i przedsiębiorstwa nie zdołały już przekwalifikować pracowników, którzy stracili pracę w wyniku recesji 2007 na 2009.
„Głównym pytaniem nie jest:„ Czy będą miejsca pracy? ” - mówi Lund. „Najważniejsze pytanie brzmi:„ Czy ludzie, którzy stracili pracę, będą mogli znaleźć nowe? ”. ”
Według raportu „istnieje niewiele precedensów, w których społeczeństwa z powodzeniem przekwalifikowały tak dużą liczbę ludzi”.