Fakt, że Google przeszukał Internet w celu zgromadzenia tej bazy danych, nie jest powiązany z manipulowaniem danymi w celu wpłynięcia na świat i oszukania go, aby dostrzegł rzeczywistość, która nie jest rzeczywistością. Ukrywanie, zaciemnianie, maskowanie, selektywne zezwalanie itp. To operacje wykonywane po bazie danych. ⁃ Edytor TN
„Doświadczenia efemeryczne”: Być może nigdy nie słyszałeś tego wyrażenia, ale jest to bardzo ważna koncepcja. Są to krótkie doświadczenia online, w których treść pojawia się na krótko, a następnie znika, nie pozostawiając śladu. Właśnie takie doświadczenia zachowaliśmy w naszych projektach monitorowania wyborów. Nie możesz zobaczyć wyników wyszukiwania wyświetlanych przez Google w zeszłym miesiącu. Nie są nigdzie przechowywane, więc nie pozostawiają śladów na papierze, które mogłyby wyśledzić władze. Okazuje się, że efemeryczne doświadczenia są dość potężnym narzędziem manipulacji.
Czy ludzie w firmach takich jak Google są świadomi swojej siły? Oczywiście… w e-mailach przeciekły z Google do Wall Street Journal w 2018 roku jeden z pracowników mówi do innych: „Jak możemy wykorzystać ulotne doświadczenia, aby zmienić poglądy ludzi na temat zakazu podróżowania Trumpa?” Jest takie zdanie, „efemeryczne doświadczenia”.
W okresie kilku dni przed wyborami w 2020 r. Odkryliśmy, że na stronie głównej Google wysyłał on przypomnienia „idź głosować” tylko do liberałów. To potężna efemeryczna wiadomość i ani jedna nie trafiła do konserwatystów. Skąd to wiemy? Ponieważ nagrywaliśmy treści, które nasi 700 „agentów terenowych” oglądało na ekranach swoich komputerów. To była zróżnicowana grupa zarejestrowanych wyborców, których zrekrutowaliśmy w trzech kluczowych stanach wahadłowych. Google wysyłał te przypomnienia o głosowaniu tylko do liberałów. To potężna manipulacja, która jest całkowicie niewidoczna dla ludzi - chyba że grupa taka jak nasza znalazła sposób na monitorowanie tego, co ludzie widzą.
Wstępna analiza ponad 500,000 92 efemerycznych doświadczeń, które zachowaliśmy w Arizonie, Północnej Karolinie i na Florydzie, ujawniła pewne niepokojące rzeczy. Po pierwsze, znaleźliśmy silne liberalne uprzedzenia w wynikach wyszukiwania, które ludzie widzieli w Google, gdy szukali tematów politycznych; tego błędu nie było w Bing i Yahoo. 20% wyszukiwań jest przeprowadzanych w Google, a po latach przeprowadzonych przez nas eksperymentów wiemy, że stronnicze wyniki wyszukiwania mogą łatwo zmienić preferencje głosowania niezdecydowanych wyborców, a to właśnie oni decydują o wyniku zbliżonych wyborów. W eksperymentach możemy łatwo przesunąć XNUMX% lub więcej niezdecydowanych wyborców po jednym wyszukiwaniu, pokazując im stronnicze wyniki wyszukiwania.
W badaniu ogólnokrajowym, które przeprowadziliśmy w 2013 r., W jednej grupie demograficznej - umiarkowanych Republikanach - po jednym wyszukiwaniu nastąpiło przesunięcie o 80%, więc niektórzy ludzie szczególnie ufają wynikom wyszukiwania, a Google o tym wie. Firma może z łatwością manipulować niezdecydowanymi wyborcami za pomocą takich technik - innymi słowy, ludźmi, którzy są podatni na wpływy.
Nawet zanim ludzie zobaczą wyniki wyszukiwania, wyszukiwanie stronnicze sugestie - te wyrażenia, które Google rzuca na ciebie, gdy zaczynasz wpisywać wyszukiwane hasło - mogą zmienić myślenie i zachowanie. W kontrolowanych eksperymentach wykazaliśmy, że tendencyjne sugestie wyszukiwania mogą zmienić podział 50‑50 wśród niezdecydowanych wyborców na podział 90‑10, przy czym nikt nie ma najmniejszego pojęcia, że zostali zmanipulowani.
Ludzie nie mają pojęcia, że takie manipulacje są używane. Po prostu robią to, co zawsze - wpisują wyszukiwane hasło, klikają (czasami) sugestię wyszukiwania, a następnie klikają wysoko w rankingu wynik wyszukiwania, który przenosi ich na stronę internetową. Ufają temu, co jest wysoko w wynikach wyszukiwania, zwykle klikają pierwszą lub drugą pozycję i ufają, że jest to najlepsza odpowiedź na ich pytanie.
Niestety, ludzie błędnie uważają, że wyniki pracy komputera muszą być bezstronne i obiektywne. Ludzie szczególnie ufają Google, że zapewnia im dokładne wyniki. Dlatego też, gdy niezdecydowani ludzie klikają wysoko w rankingu wynik wyszukiwania i przechodzą do strony internetowej obsługującej jednego kandydata, mają skłonność do uwierzenia w informacje, które są im wyświetlane. Nie mają pojęcia, że mogli zostać skierowani na tę stronę internetową przez wysoce stronnicze wyniki wyszukiwania, które faworyzują kandydata, który obsługuje Google.
Dwight D. Eisenhower nie mówił o swoich osiągnięciach w swoim słynnym przemówieniu pożegnalnym z 1961 roku. Zamiast tego ostrzegł nas przed powstaniem „technologicznej elity”, która mogłaby kontrolować politykę publiczną bez nikogo o tym wiedząc. Ostrzegł nas przed przyszłością, w której demokracja nie będzie miała sensu. Muszę wam powiedzieć, że: elita technologiczna ma teraz kontrolę. Po prostu tego nie wiesz. Firma Big Tech miała możliwość przesunięcia 15 milionów głosów w 2020 roku, bez wiedzy nikogo, że to zrobili, i bez pozostawienia papierowego śladu dla władz. Z naszych obliczeń wynika, że faktycznie przenieśli co najmniej sześć milionów głosów na prezydenta Bidena bez wiedzy ludzi. To sprawia, że wolne i uczciwe wybory - kamień węgielny demokracji - są iluzją.
Nie jestem konserwatystą, więc powinienem być zachwycony tym, co robią te firmy. Ale nikt nie powinien być zachwycony, bez względu na politykę. Żadna prywatna firma nie powinna mieć takiej władzy, nawet jeśli w tej chwili akurat wspierają Twoją stronę.
Czy te firmy myślą, że są u władzy? Czy planują przyszłość, którą tylko oni znają dla nas wszystkich? Niestety wiele wskazuje na to, że odpowiedzi na te pytania są twierdzące. Jednym z elementów, które wyciekły z Google w 2018 roku, był ośmiominutowy film o nazwie „Samolubna księga główna, ”Który powinien być dostępny tutaj. Zrobiłem też transkrypcja filmu.
Ten film nigdy nie był przeznaczony do oglądania poza Google i opowiada o sile, jaką Google ma do przekształcenia ludzkości, do stworzenia oprogramowania komputerowego, które „nie tylko śledzi nasze zachowanie, ale także wskazuje kierunek prowadzący do pożądanego rezultatu”.
Jak chronimy się przed takimi firmami? To trudniejsze niż myślisz. W końcu jak kontrolujesz maszynę do kontroli umysłu? Być może słyszałeś wyrażenie „regulacyjne przechwytywanie” - stara praktyka, w której duża firma, której grozi kara ze strony rządu, współpracuje z rządem, aby opracować plan regulacyjny, który odpowiada Firma.
Kiedy mówisz na przykład o „zerwaniu” Google, oznacza to wszystko, że zmusimy ich do sprzedania kilku z setek firm, które kupili. Średnio Google co tydzień kupuje inną firmę. Zmuszamy ich do sprzedaży niektórych firm, główni akcjonariusze są wzbogacani o miliardy dolarów, a firma wciąż ma taką samą władzę i stwarza te same zagrożenia, co dzisiaj - zagrożenia dla demokracji, wolności słowa, a nawet ludzkiej autonomii.
Technika porusza się z prędkością światła, ale przepisy i prawo działają powoli. Wątpliwe jest, czy regulacje i przepisy kiedykolwiek będą w stanie ochronić nas przed nowymi technologiami. Ale wyobraź sobie, że te firmy wiedziałyby, że tak jest monitorowanie na dużą skalę 365 dni w roku - że w efekcie robią im to samo, co nam i naszym dzieciom 24 godziny na dobę.
Wyobraź sobie, że w rzeczywistości oglądaliśmy przez ramiona tysiące prawdziwych ludzi (za ich zgodą), tak jak robi to firma Nielsen ze swoją siecią rodzin, aby monitorować ich programy telewizyjne. Wyobraź sobie, że te firmy technologiczne wiedziałyby, że są monitorowane - że nawet odpowiedzi, których udzielają ludziom na podstawie osobistych asystentów, takich jak Alexa Amazona i Siri firmy Apple, były monitorowane. Czy myślisz, że zaryzykowaliby wysyłanie ukierunkowanych przypomnień o głosowaniu członkom tylko jednej partii politycznej? Bardzo w to wątpię, bo złapalibyśmy ich natychmiast i zgłosilibyśmy ich manipulacje władzom i mediom.
30 października 2020 r. - na kilka dni przed wyborami 3 listopada, upubliczniliśmy niektóre z naszych ustaleń z monitoringu wyborów i mamy Google do wycofania się. Od 31 stycznia Google zaczęło wysyłać te przypomnienia o głosowaniu na adres wszyscy, nie tylko liberałom.
Pamiętaj, że wszystkie zwykłe oszustwa wyborcze są z natury związane z rywalizacją: manipulowanie przy głosach, poczcie i maszynach do głosowania. Ale rodzaje wpływu, które odkrywam i badam od 2013 roku, to: nie konkurencyjny. To jest różnica. Innymi słowy, jeśli samo Google chce faworyzować jedną sprawę lub jednego kandydata, nie ma sposobu, aby przeciwdziałać temu, co robią. W rzeczywistości bez zainstalowanych systemów monitorowania nie możesz nawet wykryć Manipulacje Google'a, mimo że mogą zmienić opinie i głosy milionów ludzi. A ludzie nie mają pojęcia, że są manipulowani, co sprawia, że tego rodzaju manipulacje są szczególnie niebezpieczne. W końcu ludzie dochodzą do wniosku, że sami podjęli decyzję, podczas gdy w rzeczywistości tego nie zrobili.
Przeprowadziliśmy kontrolowane eksperymenty z dziesiątkami tysięcy ludzi w pięciu wyborach krajowych. Wiemy, jak potężne są te nowe formy wpływu. Wiemy, że ludzie ich nie widzą. Wiemy, że ludzie błędnie uwierzyli, że sami podjęli decyzję, podczas gdy w rzeczywistości to my zdecydowaliśmy, którego kandydata chcą poprzeć.
Co możemy zrobić? Moim zdaniem rozwiązaniem prawie wszystkich problemów tych firm jest stworzenie wielkoskalowych systemów monitoringu i uczynienie ich trwałymi - nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie. Ponieważ monitorowanie jest technologią, może nadążać za tym, co rzucają w nas nowe firmy technologiczne i jakkolwiek nam zagrażają, możemy je powstrzymać.
Wyobrażam sobie nową organizację non-profit, która specjalizuje się w monitorowaniu tego, co firmy technologiczne pokazują wyborcom, rodzinom i dzieciom - chroniąc demokrację oraz autonomię i niezależność wszystkich obywateli. Może również istnieć spinoff nastawiony na zysk, który mógłby służyć jako stałe źródło finansowania organizacji non-profit. Spinoff nastawiony na zysk może świadczyć usługi komercyjne na rzecz kampanii, firm prawniczych, kandydatów, badaczy i wielu innych.
Jest też inny sposób na całkowite wyeliminowanie zagrożeń, jakie Google stwarza dla demokracji i ludzkości. Jak zauważyłem w artykule, który opublikowałem w Bloomberg Businessweek w 2019 r. i jak zeznawałem przed Kongresem w tym roku, nasz rząd może szybko zakończyć monopol Google na wyszukiwanie, deklarując, że baza danych, której Google używa do generowania wyników wyszukiwania, jest „publicznym dobrem publicznym”, dostępnym dla wszystkich. Jest to bardzo stara koncepcja prawna i jest to lekka forma regulacji. Szybko doprowadziłoby to do powstania tysięcy konkurujących ze sobą platform wyszukiwania, z których każda byłaby atrakcyjna dla różnych odbiorców.
5 listopada 2020 r. Trzech senatorów USA - senator Mike Lee, senator Ron Johnson i senator Ted Cruz - wysłało list w sprawie stacjonarnego Senatu Stanów Zjednoczonych do dyrektora generalnego Google. List dotyczy niektórych ustaleń z projektu monitorowania wyborów online w 2020 r., W ramach którego wraz z moim zespołem odkryliśmy kilka rzeczy.
Wykryliśmy - podobnie jak w poprzednich wyborach - silne liberalne nastawienie w wynikach wyszukiwania Google, ale nie w wynikach wyszukiwania w Bing czy Yahoo. Jest to ważne dla celów porównawczych. To było liberalne nastawienie wystarczające, by z czasem przesunąć co najmniej sześć milionów głosów na Bidena i innych demokratycznych kandydatów.
Znaleźliśmy też dymiącą broń. Na tym skupia się list senatorów. Okazało się, że przez kilka dni przed wyborami, na stronie głównej Google, firma wysyłała tylko liberałom przypomnienie o „oddaniu głosu”. Ani jeden nie trafił do konserwatystów. Skąd to wiemy?
Ponieważ zrekrutowaliśmy 733 agentów terenowych w kluczowych stanach swingowych: Arizonie, Florydzie i Północnej Karolinie. Agenci byli zarejestrowanymi wyborcami. Byli zróżnicowani politycznie i pod innymi względami demograficznie. Wiedzieliśmy, kim byli liberałowie, kim byli konserwatyści i kim byli umiarkowani.
Za ich zgodą zainstalowaliśmy na ich komputerach specjalne oprogramowanie, które pozwoliło nam w rezultacie spojrzeć im przez ramię, gdy robili w Internecie sprawy związane z polityką. Zebraliśmy te dane. To, co nas szczególnie interesuje, to tak zwane „efemeryczne doświadczenia”. To zdanie pochodzi bezpośrednio od a wyciek e-maili z Google do The Wall Street Journal.
Ulotne przeżycia - to bardzo ważna koncepcja. W ten sposób Google i inne firmy technologiczne zmieniają opinie i głosy bez wiedzy ludzi. Zachowywaliśmy te ulotne wydarzenia, które wpływają na nas każdego dnia i które zwykle znikają, nie pozostawiając po sobie śladu. Zwykle tego rodzaju zdarzenia - takie jak wyniki wyszukiwania, sugestie wyszukiwania, kanały informacyjne lub wiadomości przychodzące z Facebooka lub Google - zwykle pojawiają się takie zdarzenia, mają na nas wpływ, znikają, a następnie są tracone na zawsze. Nie możesz cofnąć się w czasie i zobaczyć, jakie to były wydarzenia. Nie możesz spojrzeć wstecz na wyniki wyszukiwania pokazane przez Google w zeszłym miesiącu.
Prowadzę randomizowane, kontrolowane badania nad wpływem efemerycznych doświadczeń na zachowanie, myślenie i głosowanie już od prawie ośmiu lat, więc wiele się nauczyłem o tym, jak one działają, i są one potężne. Czy ludzie w firmach takich jak Google są świadomi swojej siły? Absolutnie.
W e-mailach, które wyciekły z Google w 2018 roku, jeden z pracowników mówi do innych: „Jak możemy wykorzystać ulotne doświadczenia, aby zmienić poglądy ludzi na temat zakazu podróżowania Trumpa?” Jest takie zdanie: „efemeryczne doświadczenia”.