„Prawie każda informacja, którą można dokooptować, została wykorzystana, niezależnie od tego, czy jest to Wikipedia online, sprawdzanie faktów, wiadomości”, mówi pięciokrotna laureatka nagrody Emmy, dziennikarka śledcza Sharyl Attkisson. „To wszystko jest częścią bardzo dobrze finansowanego, dobrze zorganizowanego krajobrazu, który dyktuje i odchyla informacje, które chcą, abyśmy mieli”.
Attkisson jest gospodarzem Pełna miara i autorka „Slanted: How the News Media Taught Us to Love Censorship and Hate Journalism”.
Pan Jekielek: Sharyl Attkisson, to wielka przyjemność, że wróciłaś do American Thought Leaders.
Pani Attkisson: Dzięki za zaproszenie.
Pan Jekielek: Sharyl, myślałem o twojej książce Slanted. Napisałeś to przed COVID. Podtytuł jest blisko – Jak media nauczyły nas kochać cenzurę i nienawidzić dziennikarstwa. Myślę, że widziałeś coś bardzo głębokiego, wcześniej niż wielu.
Pani Attkisson: Częściowo dlatego, że nie jestem tak przewidujący, jest to, że rodzaj reportażu, który robię, pozwala mi widzieć lub poddawać się trendom w mediach i propagandzie, które później stają się coraz bardziej rozpowszechnione. Czasami jestem na krawędzi tego, co widzę. I mogę na to spojrzeć i zobaczyć, co się dzieje w krajobrazie.
Kiedy mówię, jak media nauczyły nas kochać cenzurę i nienawidzić dziennikarstwa, mam na myśli zjawisko, które przed rokiem 2015 i 2016, i przyjrzałem się temu, aby upewnić się, że moja pamięć jest na celowniku, nie było żadnego wielkiego ruchu błagającego o Wielkiego Technicy, strony trzecie lub osoby sprawdzające fakty, aby dostać się między nami a naszymi otwartymi informacjami online lub w wiadomościach. Nikt by o tym nie pomyślał, przynajmniej na szeroką skalę.
A jednak teraz jesteśmy zaledwie kilka lat później, po dużej kampanii mającej na celu kontrolę informacji w wiadomościach i Internecie, w której wiele osób przyjmuje pogląd, że jakaś niewiedząca osoba trzecia, której sznurki są pociągane przez jakąś korporację lub interesy polityczne wtrącają się i mówią nam, co możemy, a czego nie możemy zobaczyć i przeczytać oraz w co powinniśmy wierzyć. Jednak ludzie to akceptują, nawet w mediach, i błagają o więcej. Nigdy bym nie pomyślał, że jeszcze kilka lat temu tak właśnie będzie.
Pan Jekielek: Niektóre rzeczy, które są sprawdzane pod kątem faktów, są dziwaczne. Od czasu do czasu robię zrzuty ekranu. „Sprawdzają” ciebie, a następnie trafiają do twojego kanału. Jest na Twitterze przez dwa dni.
Pani Attkisson: Dobrze.
Pan Jekielek: Co próbujesz mi tutaj zrobić? Całe zjawisko jest dziwne. Będziesz mieć tych ludzi, którzy tak naprawdę nie są wykwalifikowanymi ludźmi do sprawdzania faktów, takimi jak dr Robert Malone, ekspert w dziedzinie technologii szczepionek. To trochę dziwaczne.
Pani Attkisson: Trzeba zrozumieć, jak próbowałem to opisać, że prawie każdy rodzaj informacji został dokooptowany, jeśli może być dokooptowany, przez jakąś grupę. Weryfikacja faktów również się nie różni. W wielu przypadkach zostały dokooptowane lub stworzone w celu rozpowszechniania narracji i propagandy. Twój zdrowy rozsądek jest słuszny, kiedy mówi ci, że sposób, w jaki wybrali to sprawdzenie faktów i jak postanowili to sformułować, aby mogli powiedzieć, że to nie jest prawdą. W istocie fakt jest naprawdę prawdziwy, ale przesłanie, które próbują wysłać, jest takie, że nie powinieneś w to wierzyć.
Twój zdrowy rozsądek ma rację. Zostało to stworzone przez kogoś gdzieś w ramach działań propagandowych, jako część narracji, która ma być rozpowszechniana wśród społeczeństwa. Tak więc praktycznie każda informacja, którą można dokooptować, została wykorzystana, niezależnie od tego, czy jest to Wikipedia online, sprawdzanie faktów, wiadomości czy Snopes. Wiele osób chodziło do Snopesa i mówiło: „To jest miejsce, w którym mogę znaleźć prawdę”.
Mogą nie rozumieć, że nawet Snopes w wielu przypadkach został dokooptowany. Patrzę na healthfeedback.org, fałszywą grupę naukową używaną przez Facebooka i inne firmy Big Tech do obalania naukowych rzeczy, które często są rzeczywiście prawdziwe, i trzymania ich tam, gdzie zostaną wyciągnięte z twojego kanału. Ktoś może zostać ściągnięty z mediów społecznościowych na podstawie fałszywych weryfikatorów faktów, tych ludzi, którzy nazywają siebie naukowcami, mówiąc, że coś jest lub nie jest poprawne. To wszystko jest częścią bardzo dobrze finansowanego, dobrze zorganizowanego krajobrazu, który dyktuje i odchyla informacje, które chcą, abyśmy mieli.
Pan Jekielek: Wspomniałeś, że w 2015 i 2016 roku nastąpił dziwny punkt zwrotny. To też pamiętam. Obserwowałem, jak te bardzo popularne narracje pojawiają się w wielu korporacyjnych mediach, gdzie wszyscy mówili jednym głosem. Przypomniało mi to o rodzaju działalności medialnej w komunistycznych Chinach, gdzie agencja informacyjna Xinhua podaje wszystkim właściwe punkty do dyskusji. Niektórzy ludzie powiedzieli mi: „Och, to istniało już wcześniej. “ Ale coś się wtedy zmieniło. Co się zmieniło?
Pani Attkisson: Oczywiście od dawna starano się kształtować informacje. Mam nadzieję, że dzisiejsze media push-me, pull-you były reporterami prasowymi, którzy próbowali odeprzeć zorganizowane wysiłki, aby upewnić się, że niektóre informacje nie wydostaną się na zewnątrz. Zauważyłem. Powiedziałbym, że na początku 2000 roku zamiast tylko próbować kształtować informacje – było to dla mnie zaskoczeniem, gdy relacjonowałem historie z branży farmaceutycznej, do których zostałem przydzielony w wiadomościach CBS, wraz z wieloma osobami w mediach – odpychanie zaczęło bardziej polegać na powstrzymywaniu historii przed wyemitowaniem lub powstrzymywaniu badania przed ujawnieniem w wiadomościach, a nie tylko dawaniem drugiej stronie, nie tylko upewnianiu się, że zostało to dokładnie ogłoszone. Wysiłki tych dużych globalnych firm PR, które zostały wynajęte przez przemysł farmaceutyczny, oraz partnerów rządowych, którzy współpracują z przemysłem farmaceutycznym, w ogóle uniemożliwiły ujawnienie tej historii. To dość powszechne.
Ale pamiętam, jak wtedy myślałem: „Kto w ogóle nie chce informacji?” To naprawdę wystartowało w wielkim stylu, zamiast w bardziej subtelny sposób, w latach 2015 i 2016, kiedy Donald Trump był postrzegany jako wyjątkowe zagrożenie zarówno przez Demokratów, jak i Republikanów. Mam tu na myśli interesy, które wspierają i płacą za sprawowanie urzędu i podejmowanie określonych decyzji.
Ponieważ Donald Trump był poza establishmentem demokratycznym i republikańskim. Nie mówię, że nie ma własnych zainteresowań i własnych sznurków, które próbowałby pociągnąć. Ale nie istniał jako fenomen, jako postać polityczna w wyniku dziesięcioleci mycia rąk i wpłacania pieniędzy przez te zorganizowane rurociągi w partiach politycznych. Tak więc istniały naprawdę silne partykularne interesy, które nie chciały widzieć Donalda Trumpa na urzędzie – dzikiej karty, jak go nazwałem – który robiłby rzeczy poza interesami pieniężnymi, czy to demokrata, czy republikanin.
Zorganizowali kampanię medialną i wykorzystali zmiany, które zaszły w ciągu poprzedniej dekady lub dwóch, kiedy media stawały się coraz bardziej skonfliktowane i mniej skłonne do niezależnego informowania o tym, co się dzieje. Wszystko to połączyło się, tworząc ten szalony krajobraz informacji, jaki mamy dzisiaj, w którym dziennikarze nawet tak naprawdę nie myślą, że są dziennikarzami. Są pisarzami, którzy chcą wzmocnić to, co chcą powiedzieć naukowcy lub politycy establishmentu, bezkrytycznie i często kosztem dokładności.
Po prostu wygadują, co mają przekazać społeczeństwu. Działają bardziej jako propagandyści niż dziennikarze i reporterzy. Tak, myślę, że zaczęło się w tym okresie. Był dobrze finansowany wysiłek, który śledziłem w moich książkach, który pokazuje, jak Big Tech został w to wciągnięty w kampanią lobby przez kilku ważnych propagandystów, którzy pracują za kulisami. Spotkali się z Facebookiem i powiedzieli: „Musisz zacząć cenzurować i sprawdzać informacje”. W tamtym czasie oznaczało to pewien rodzaj informacji politycznej. Tak to się wszystko zaczęło.
Jeśli mogę to trochę wzmocnić. Mówię, że kiedy ludzie patrzą z zewnątrz i coś nie ma dla nich sensu, powinieneś słuchać swojego dysonansu poznawczego. Pamiętam przemówienie wygłoszone przez prezydenta Obamę w Carnegie Mellon we wrześniu 2015 roku. Zachodni krajobraz medialny. Pamiętam, że pomyślałem, że to była taka dziwna rzecz do powiedzenia, ponieważ nie było dużego ruchu w społeczeństwie, w którym ludzie musieliby nadzorować swoje informacje, gdzie ktoś musiałby wkroczyć i powiedzieć im, co mają myśleć i nadzorować to, co jest online.
Po tym człowieku, jeśli dzień po dniu przyglądał się mediom, pojawiały się nagłówki o fałszywych wiadomościach i kuratorstwie oraz o tym, co należy, a czego nie należy zgłaszać. Cofnąłem się i odkryłem, że zaledwie kilka tygodni przed przemówieniem prezydenta Obamy istniała organizacja non-profit o nazwie First Draft, która wprowadziła – po raz pierwszy udało mi się to udokumentować – pojęcie fałszywych wiadomości w jego współczesnym kontekście i sposób, w jaki musiało to być kontrolowanym. I myślę: „To dość interesujące, kim jest First Draft?”.
Więc sprawdzam ich rejestry podatkowe, które jeszcze nie zostały złożone, i jest to całkiem nowa organizacja non-profit. I zadzwoniłem do nich. Ponieważ podążając za pieniędzmi, znajdujesz wiele odpowiedzi. Powiedziałem: „Kto cię finansuje?” First Draft powiedział, że rozpoczęły się one blisko początku cyklu wyborczego w 2015 roku i były finansowane przez Google. Macierzysta firma Google, Alphabet, była wówczas kierowana przez Erica Schmidta, który był głównym darczyńcą Hillary Clinton i aktywistą pracującym nad jej kampanią prezydencką.
Czy to przypadek, że działacz polityczny tuż przed kampanią prezydencką zakłada organizację non-profit, która podchwytuje pojęcie fake news? Jeśli spojrzałeś na witrynę organizacji non-profit, kiedy mówiono o fałszywych wiadomościach, miały one całkowicie na myśli fałszywe wiadomości oparte na konserwatyzmie. Z ich punktu widzenia nie było liberalnej wersji fake newsów.
Następnie w ciągu kilku tygodni prezydent Obama wygłasza to przemówienie, a media ruszają z nim. Co ciekawe, co się stało, gdy Donald Trump był dziką kartą, jaką jest, za każdym razem, gdy oskarżali go lub jego stronę o fałszywe wiadomości, chwycił piłkę i odrzucił ją w nich, mówiąc: „Jesteście fałszywymi wiadomościami”. Więc ich pomysł na fałszywe wiadomości był zmyślonymi historiami na konserwatywnych witrynach, które według nich były szkodliwe i nieprawdziwe.
Pomysł Trumpa na fałszywe wiadomości brzmiał: „Popełniacie błędy lub błędy, które nie są prawdziwe i są stronnicze. To właśnie nazywam fałszywymi wiadomościami”. A będąc mistrzem marketingu, którym jest, w dość krótkim czasie dokooptował to zdanie tak pomyślnie, że do stycznia 2017 roku, po tym, jak został wybrany, The Washington Post, który był na fali, by rozprawić się z fake newsy, nagle opublikował artykuł wstępny, w którym napisano: „Musimy pozbyć się tego terminu fake news”. Ponieważ teraz stało się to czymś, z czego prezydent Trump z powodzeniem korzystał. Dzisiaj większość ludzi uważa, że Trump wymyślił to zdanie. Faktycznie dobrze udokumentowano, że jest to wymysł działaczy politycznych na lewicy w okresie, który opisałem.
Pan Jekielek: To jest absolutnie fascynujące. Staram się nigdy nie używać tego terminu – mówić o używaniu broni.
Pani Attkisson: Tak.
Pan Jekielek: Ale jesteśmy w tej wojnie informacyjnej, w której bardzo trudno powiedzieć, co jest prawdą. Dzisiejsza teoria spiskowa, jak widzieliśmy wiele razy w ciągu ostatnich kilku lat, staje się rozsądna, jak na przykład w przypadku pochodzenia wirusów. To jest coś, co obserwujesz. Trudno funkcjonować w takim środowisku. Każdego dnia pojawia się zalew informacji o tym, co powinieneś myśleć.
Pani Attkisson: Dokumentuję to w Smudze, mojej drugiej książce. Rozmawiałem z ludźmi, którzy działają w tym wszechświecie. Zarabiają na życie rozpowszechniając propagandę i narracje, i są z tego całkiem dumni. Niektórzy z nich pozwolili mi wymienić je w książce, a niektórzy z nich nie chcieli. Ale są bardzo dumni ze swojej ręcznej pracy i tego, co robią. Wyjaśnili mi, że jeśli nie robią nic poza myleniem krajobrazu informacyjnego — może nie kupujesz całkowicie tego, co mówią, ale zrobili wystarczająco dużo, abyś nie był niczego pewien — w wielu przypadkach nadal służy to celowi.
Ponieważ jeśli nie chcą, abyś w coś wierzył i mogą rzucić wątpliwości, sprawiając, że wątpisz we wszystko, w pewien sposób osiągnęli swój cel, ponieważ nadal nie wierzysz w to, od czego próbowali cię odwrócić. I pomyślałem, że to było naprawdę interesujące, że czasami zamieszanie może być celem.
Pan Jekielek: Inną rzeczą, o której ostatnio dużo myślałem, jest ta dziwna pętla sprzężenia zwrotnego między nienazwanymi agencjami i korporacyjnymi mediami do tego stopnia, że jest to tak, jakby wierzyć we własną propagandę lub własne argumenty, niezależnie od tego, czy są prawdziwe, czy nie. Może w niektórych przypadkach są nawet prawdziwe. Ale jest to sprzężenie zwrotne i wzmacniane do tego stopnia, że zaangażowanym ludziom trudno jest zrozumieć, jaka jest rzeczywistość. Zaczynają wierzyć we własne historie.
Pani Attkisson: Trafne spostrzeżenie. Jedną z moich największych krytyki tego, czym staliśmy się w wiadomościach, w porównaniu do tego, co naprawdę nie tak dawno temu, jest to, że nigdy nie powtórzylibyśmy w mediach głównego nurtu po prostu tego, co bezkrytycznie powiedział rząd/przemysł, a następnie próbowalibyśmy przekonać ludzi, że jest to prawdy, a nie wierzyć w pewne inne rzeczy. Odgrywalibyśmy raczej przeciwną rolę.
Rozsądna, ale sceptyczna publiczność prosiłaby o uzasadnienie i przedstawienie innych punktów widzenia, a nie nas tylko jako rzeczników rządu i przemysłu. Największą zmianą, jaką widzę, jest to, że media chętnie przyjmują oficjalne stanowisko od ludzi, którzy mają różnego rodzaju konflikty interesów. To nie znaczy, że to, co mówią, nie jest prawdą, ale z pewnością jest wiele rzeczy do rozważenia. Ale potem bezkrytycznie próbują przekonać opinię publiczną, by uwierzyła w ten punkt widzenia i nie słuchała niczego innego, a także cenzurują inne informacje.
W takim pomieszanym, chaotycznym środowisku bardzo trudno jest dotrzeć do prawdy o koronawirusie. Może popełniliśmy błędy, bo nie wiedzieliśmy lepiej, bo to się dzieje, rozwija i wyłania. Ale potem próba dotarcia do prawdy, gdy informacje są zamknięte i słyszymy tylko jedną stronę i mówi się nam, że nie możemy słuchać innych rzeczy, innych badań lub innych naukowców, było to bardzo szkodliwe. .
W każdym przypadku trudno jest stwierdzić, czy reporterzy są współwinni tylko dlatego, że wierzą, że jest to słuszne i nie nauczono ich żadnego innego krytycznego myślenia o informacjach i raportowaniu – czy też są tam celowo umieszczani. Więc nie są już reporterami. W jednej z moich książek twierdzę, że wielu propagandystów stało się częścią mediów. Zaprosiliśmy ich do naszych redakcji.
Był taki moment, kiedy mieliśmy trochę zapory między osobami, o których pisaliśmy, a nami-reporterami, ale to już dawno minęło. Nie tylko zaprosiliśmy ich do wpływania na to, co raportujemy, ale zatrudniliśmy ich. Ponownie, nie tylko jako eksperci i analitycy, ale jako reporterzy. Stanowią one obecność redakcyjną w naszych redakcjach. Teraz jesteśmy jednym i tym samym. Trudno powiedzieć, że w wielu przypadkach istnieje wyraźna różnica między ludźmi próbującymi przekazać wiadomość, a posłańcami w mediach, którzy powinni wykonywać bardziej niezależną pracę polegającą na dokładnym raportowaniu.
Pan Jekielek: Pomyślmy tutaj o koronawirusie. Wykorzystajmy to jako studium przypadku. Spójrzmy na początek 2020 roku. Wokół krąży wiele różnych informacji. Wiemy, że chiński reżim w zasadzie przeprowadza masową cenzurę i uniemożliwia tym demaskatorom wypowiadanie się. Prowadzą dużą operację informacyjną. Istnieje obawa, że ten koronawirus jest bardzo poważny. Powstają modele, które mówią, że będą masowe ofiary.
Zasady blokowania są wprowadzane bardzo szybko. Ale potem, również bardzo szybko, gromadzone są dane, które pokazują, że nie jest aż tak źle. Byłeś w środku tego wszystkiego. Wiem, że przyglądałeś się temu uważnie. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że coś jest nie w porządku w tym, jak o tym myśleliśmy?
Pani Attkisson: Jak większość ludzi, na początku nie wiedziałem, w co wierzyć. Jako reporter staram się być dość ostrożny w formułowaniu wniosków i mówieniu o rzeczach. Ludzie pytali mnie na początku, co myślę o koronawirusie, jak źle było i co zadziała? Powiedziałem, że nie wiem.
Ale sposób, w jaki pracuję, polega na tym, że rozmawiam z tonami ludzi, wszelkiego rodzaju naukowcami z rządu i spoza niego, kim tylko mogę. W dość krótkim czasie zaczynasz widzieć, kto ma rację, a kto się myli i kto ma lepsze wyniki. Dość szybko zauważyłem, że pewne rzeczy, o których mówiono publicznie, okazywały się nieprawdziwe. A pewne rzeczy, o których prywatnie mówili mi inni naukowcy, były prawdziwe i z perspektywy czasu okazały się prawdą. Możesz zacząć pytać: „Ok, kto wydaje się bardziej trzymać rękę na pulsie tego, co się dzieje?”
Dość wcześnie miałem sporo pytań naukowców, w tym naukowców rządowych, kwestionowało rady udzielone przez dr Fauci i głównych naukowców, którzy przejęli kierownictwo. Mieli istotne różnice w polityce i tym, co robiliśmy. Powiedziałem: „Nie powinieneś czegoś powiedzieć? Czy nie powinieneś mówić i przynajmniej być głosem i opinią?
Kilku różnych — którzy, o ile wiem, nawet się nie znali — mówiło coś podobnego. Powiedzieli, że nie mają odwagi wypowiadać się ze strachu przed kontrowersją i ze strachu, że zostaną nazwani negatorami koronawirusa, ponieważ to określenie zaczęło być używane w mediach. Po drugie, bali się sprzeciwiać doktorowi Fauci, który, jak mówili, był lwiony lub kanonizowany w prasie z powodów, których nie mogli zrozumieć, ponieważ tak naprawdę nie uważali, że jego wskazówki, których udzielał publicznie, były właściwymi wskazówkami. Teraz, kto może powiedzieć, czy miał rację, czy oni mieli rację?
Ale mówiłem po prostu, że ci szanowani naukowcy, którzy mieli odmienne opinie, które miały dla mnie sens, z pewnością te opinie również powinny zostać wysłuchane. Jednak nie mogli im pozwolić iw wielu przypadkach bali się zabierać głos w obawie przed utratą grantów. Ludzie nie rozumieją, jak świat nauki jest tak napędzany pieniędzmi, które mogą zdobyć na badania, a praktycznie wszystko to pochodzi od rządu lub za pośrednictwem rządu.
Jeśli rządowi nie spodoba się to, co mówisz i robisz, może to doprowadzić do zwolnienia z Twojej instytucji lub sprawić, że nigdy więcej nie dostaniesz stypendium. Wiele osób boi się o tym mówić. Zaczęło mi się więc wydawać, że jest to naprawdę niebezpieczne środowisko, gdy szanowani naukowcy, którzy mają cenne informacje i opinie, boją się ich udzielać. Zamiast tego słyszymy kwestię partii, z którą wielu z nich się nie zgadza, ale nie chce tego powiedzieć.
[…] Source Technocracy News & Trends Jan […]