Być może nigdy wcześniej w historii Ameryki nie wybrani technokraci nie odgrywali tak ogromnej roli w kształtowaniu polityki publicznej w Ameryce.
W ostatnich tygodniach członkowie Kongresu zaginęli w akcji. Pod koniec ubiegłego miesiąca Izba Reprezentantów przeszedł największy rachunek wydatków w historii, podczas gdy większość członków była nieobecna. Głosy członków nie zostały zarejestrowane, a przepisy uchwalono głosem głosowym, który wymagał jedynie niewielkiej garstki członków.
Kilka tygodni później Senat nie chce się nawet spotkać i może wreszcie zająć się debatą na temat niektórych kwestii legislacyjnych w maju. Podobnie jak w przypadku Domu, garstka członków zmontowane wcześniej, aby zatwierdzić kolejny ogromny projekt stymulacyjny. Wielu senatorów zostało w domu. To jest „rząd przedstawicielski” we współczesnej Ameryce.
Ale gdybyś myślał, że ten brak działań Kongresu oznacza, że w Waszyngtonie niewiele się dzieje w zakresie kształtowania polityki, byłbyś w błędzie. Chodzi tylko o to, że demokratycznie wybrane instytucje stały się obecnie w dużej mierze nieistotnym przykładem. Plik real kształtowanie polityki odbywa się wśród niewybranych ekspertów, którzy sami decydują – przy minimalnym nadzorze lub kontroli ze strony faktycznie wybranych urzędników – co stanie się z polityką publiczną. Ludzie, którzy naprawdę rządzą krajem, to ci eksperci i biurokraci w bankach centralnych, agencjach zdrowia publicznego, agencjach szpiegowskich oraz rozwijającej się sieci zarządów i komisji.
Powstanie technokracji
To nie jest nowy trend. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat - a zwłaszcza od Nowego Ładu - oficjalni eksperci w rządzie stopniowo zastępowali wybranych przedstawicieli w roli głównych decydentów w rządzie. Porzucono debatę publiczną na rzecz spotkań w niewielkiej garstce niewybranych technokratów. Polityka została zastąpiona przez „naukę”, czy to nauki społeczne, czy fizyczne. Te potężni i w dużej mierze nieznani decydenci są dziś najbardziej widoczne w sądach federalnych, w agencjach „wywiadu”, w Rezerwie Federalnej i - od dawna ignorowane - w rządowych agencjach zdrowia publicznego.
Technokracja jako styl rządzenia istnieje już od czasów progresywnych, chociaż często była ograniczana przez tradycyjne podmioty ustawodawcze oraz wybranych aktorów i instytucje polityczne. Na całym świecie ma zyskał na znaczeniu w różnych czasach i miejscach, Na przykład w Meksyku w latach 1980. i 1990.
Ale siła technokracji od dawna rośnie również w Stanach Zjednoczonych.
Może się to wydawać dziwne w świecie, w którym mówi się nam, że demokracja jest jedną z najwyższych wartości politycznych, ale mimo to technokraci zdołali usprawiedliwić się mitami, które twierdzą, że technokraci podejmują decyzje naukowe, kierując się wyłącznie Danymi. Powiedziano nam, że ci technokraci nie dbają o politykę i podejmują rozsądne decyzje tylko w oparciu o to, dokąd prowadzi nauka.
Chociaż dla niektórych wszystko to może brzmieć bardziej rozsądnie lub logicznie, prawda jest taka, że nie ma nic niepolitycznego, naukowego ani bezstronnego w rządzeniu przez technokratę. Technokraci, jak wszyscy inni, mają własne ideologie, własne programy i własne interesy. Często ich interesy są bardzo sprzeczne z interesami ogółu społeczeństwa, który płaci pensje technokratom i podlega edyktom technokracji. Powstanie technokracji oznaczało tylko, że środki wpływania na politykę są teraz ograniczone do znacznie mniejszej liczby ludzi – mianowicie tych, którzy już są wpływowi i potężni w salach rządowych. Technokracja wydaje mniej polityczne, ponieważ spory polityczne ograniczają się do tego, co kiedyś nazywano „pokojami wypełnionymi dymem”. Oznacza to, że technokracja jest naprawdę rodzajem oligarchii, choć nie ogranicza się do bogatych finansowo. Ogranicza się do ludzi, którzy chodzili do „właściwych” szkół lub kontrolowali potężne korporacje, takie jak Google czy Facebook, lub pracowali dla wpływowych organizacji medialnych. Jest to oznaczone jako „niepolityczne”, ponieważ zwykli wyborcy i podatnicy nie mają nawet pojęcia, kto jest w to zamieszany lub jaka polityka jest proponowana. Innymi słowy, technokracja to rządy małego ekskluzywnego klubu. A ciebie w tym nie ma.
Jak więc technokracja przetrwa w systemie, który twierdzi, że opiera swoją legitymację na instytucjach demokratycznych? W końcu technokracja jest z natury zaprojektowana antydemokratyczny. Istotnie, jak lewica osłabiła demokracjęlewicowcy zaczęli domagać się wprowadzenia bardziej technokratycznych metod, aby zakończyć działalność wokół instytucji demokratycznych. W często cytowany artykuł z 2011 roku na temat Nowa Republika, wpływowy bankier i ekonomista Peter Orszag narzeka, że demokratyczne instytucje, takie jak Kongres, nie wdrażają w wystarczającym stopniu jego preferowanej polityki. Dlatego podkreśla, że nadszedł czas, aby „odrzucić bajkę Civics 101 o czystej demokracji przedstawicielskiej i zamiast tego zacząć budować nowy zestaw reguł i instytucji”. Chce rządzić technokratą za pośrednictwem systemu „komisji” obsadzonych przez „niezależnych ekspertów”.
To jest nowy model „efektywnego” rządu. Ale w wielu obszarach tak właśnie rządzą Stany Zjednoczone. Nie brakuje zarządów, paneli, sądów i agencji, które są kontrolowane przez ekspertów, którzy działają w dużej mierze bez nadzoru ze strony wyborców, podatników lub wybranych urzędników.
Możemy wskazać kilka instytucji, w których duch technokracji jest zarówno dobrze ugruntowany, jak i bardzo wpływowy.
Po pierwsze: Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych
Ta tendencja do technokracji po raz pierwszy ujawniła się w postaci Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Oczywiście sąd od dawna uważany był za swego rodzaju zespół biegłych prawniczych. Mieli wziąć pod uwagę techniczne kwestie prawne poza perypetiami polityki wyborczej. Ale ta wiedza nie była pozbawiona ograniczeń. Oczekiwano, że sąd ograniczy swoją władzę lub zaryzykuje oskarżenia o próbę ingerowania w funkcjonowanie demokracji. Jednak w połowie XX wieku ograniczenia te zostały w dużej mierze zniesione. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych Sąd Najwyższy stworzył szeroką gamę nowych „praw”, których utworzenie Kongres nigdy nie wykazywał. Roe v. Wade. Przebrnąć, na przykład, stworzył nowe federalne prawo do aborcji oparte wyłącznie na pragnieniach garstki sędziów i niezależnie od faktu praktycznie wszyscy zakładali, że aborcja jest kwestią ustawodawczą państwa.
Przed tym okresem wszelkie zmiany na taką skalę wymagałyby zmiany konstytucji. Oznacza to, że przed powstaniem nowoczesnego SCOTUSa z doładowaniem zakładano, że poważne zmiany w Konstytucji wymagają długiej debaty publicznej i zaangażowania wielu wyborców i ustawodawców. Jednak wraz z pojawieniem się Sądu Najwyższego jako eksperta tworzącego nowe prawo, normą dla sędziów stało się rezygnowanie z debaty publicznej i podejmowania decyzji wyborczych. Zamiast tego eksperci mieliby „odkrywać”, co naprawdę oznacza Konstytucja i tworzyć własne nowe prawa w oparciu o „ekspertyzę” prawną.
Dwa: Rezerwa Federalna
Drugim budulcem technokracji była Rezerwa Federalna. Od momentu powstania w 1935 r. Rada Gubernatorów Rezerwy Federalnej w coraz większym stopniu działała jako rada decyzyjna technokratów, którzy działają poza procesem legislacyjnym, ale uchwalają przepisy i polityki, które mają niezwykle duży wpływ na systemy bankowe, sektor finansowy, a nawet politykę fiskalną .
Decydenci z Fed są kwintesencją technokratów, ponieważ rzekomo podejmują decyzje oparte wyłącznie na „danych” i nie ulegają politycznym obawom. Świętość decyzji tych technokratów została wzmocniona przez lata nieprawdopodobnych twierdzeń o „niezależności” Fedu od nacisków politycznych ze strony Białego Domu lub Kongresu.
W rzeczywistości Fed nigdy nie był instytucją apolityczną, o czym świadczą różni uczeni, wielu z nich jest politologami. Zarządy Fed zawsze pozostawały pod wpływem prezydentów i innych osób. (Większość ekonomistów są zbyt rozmyślne naiwny zrozumieć polityczne wymiary Fedu). dzisiaj, stało się boleśnie oczywiste, że Fed istnieje, aby wspierać reżim i sektor finansowy wszelkimi niezbędnymi środkami. Pomysł, w którym ten proces kieruje się beznamiętnym rozważaniem „danych”, powinien być uznany za ryzykowny.
Trzy: eksperci medyczni
Nowym dodatkiem do rosnących szeregów technokratów w Ameryce jest legion ekspertów medycznych – na wszystkich szczeblach władzy – którzy próbowali dyktować politykę podczas paniki związanej z COVID-19 w 2020 r. Na szczeblu krajowym kierowani przez wieloletnich biurokratów rządowych, takich jak Anthony Fauci i Deborah Birx, eksperci ds. zdrowia publicznego przyjęli typową postać technokratki: kierują się tylko „nauką”, jak twierdzą, i twierdzi się, że tylko ci eksperci mają zdolność prawidłowego wdrażania i dyktowania polityk publicznych, które zajmie się zagrożeniami, jakie stwarzają różne choroby.
Podobnie jak w przypadku Rezerwy Federalnej i Sądu Najwyższego, ci, którzy sprzeciwiają się ekspertom medycznym, poświęcają apolityczną obiektywizm - cnotę, którą cieszą się tylko technokraci (i ich zwolennicy) - na ołtarzu zdobywania przewagi politycznej.
Cztery: agencje wywiadowcze
Od 1945 roku rząd Stanów Zjednoczonych zbudował coraz większą sieć agencji wywiadowczych, składającą się z kilkunastu agencji, w których pracują zawodowi oficerowie wojskowi. Jak widzieliśmy w ostatnich latach w różnych skandalach w CIA, NSA i FBI, ci technokraci nie mają żadnych skrupułów przed próbami podważyć wybrany rząd cywilny, aby w jego miejsce wprowadzić własny program. Ci biurokraci w tak zwanym głębokim państwie w wielu przypadkach uważają się za nieodpowiedzialnych przed wybranym rządem, a nawet starają się unieważnić podjęte przez niego decyzje dotyczące polityki zagranicznej.
Dlaczego wybrani politycy wzmacniają technokratów
We wszystkich tych przypadkach wybrani urzędnicy mogliby interweniować, aby ograniczyć władzę technokratów, ale zdecydowali się tego nie robić.
W przypadku Sądu Najwyższego Kongres mógłby ograniczyć jurysdykcję sądów apelacyjnych – a tym samym jurysdykcję samego Sądu Najwyższego – po prostu poprzez zmiany w ustawodawstwie. Podobnie Kongres mógłby znieść lub poważnie ograniczyć uprawnienia Rezerwy Federalnej. Ponownie Kongres postanawia tego nie robić. I, oczywiście, Kongres i legislatury stanowe mogłyby z łatwością interweniować, aby cofnąć nie tylko uprawnienia technokratów medycznych, ale także nadzwyczajne uprawnienia samej władzy wykonawczej. Jednak tak się nie stało.
Powodem są politycy lubić „zlecać” tworzenie polityki niewybieralnym technokratom. Ułatwia to wybranym urzędnikom późniejsze twierdzenie, że nie są odpowiedzialni za niepopularne działania instytucji technokratycznych. Oddając więcej władzy w ręce technokratów, wybrani politycy mogą później twierdzić, że szanowali „apolityczny” charakter tych instytucji i że starali się uszanować „ekspertyzę”. „Nie obwiniajcie mnie” – powiedzą później politycy – „starałem się tylko uszanować „naukę”, „dane” lub „prawo”.
Wzmocnienie technokracji jest użytecznym sposobem na rozsiewanie winy w Waszyngtonie, a także sposobem, jak sugeruje Orszag, na obejście instytucji legislacyjnych, które robią to, co powinny: zapobiegają działaniom rządu, gdy nie ma wystarczającej liczby głosów.
Ale w przypadku technokracji brak głosów w Kongresie nie stanowi problemu: po prostu przekaż wszystko kilkunastu technokratom, którzy zdecydują, co robić. Wszystko to można wtedy zrobić poza zasięgiem opinii publicznej, a dodatkową zaletą jest decyzja niepolitycznych „ekspertów”.
Niestety, ten schemat zadziałał. Wyborcy są skłonni „zaufać ekspertom”, a sondaże często pokazują, że opinia publiczna bardziej ufa niewybranym „ekspertom” niż Kongresowi. To wielkie zwycięstwo biurokratów i tych, którzy dążą do coraz potężniejszego państwa.
NIE JESTEŚMY demokracją!
JESTEŚMY REPUBLIKĄ KONSTYTUCYJNĄ.
DUŻA RÓŻNICA.
Nie. Możesz chcieć, żebyśmy byli tacy, jak Jenner chciałby, żeby naprawdę był kobietą.
Jesteśmy technokracją. Zbyt wielu żyje w zaprzeczeniu.
Nasza Konstytucja jest bezwartościowa w tym nowym systemie.
Większość ludzi nadal nie zna prawdziwej natury „demokracji”, jednego z największych oszustw naszych czasów! „Demokracja” i „republika” to terminy zaczerpnięte z „Republiki” Platona, opisującej dyktaturę kontrolowaną przez niewielką elitę rządzącą. „Republiki” to narody kontrolowane przez judeomasonerię na szczycie!!! Oby tak dalej, Patryku! Platon z Aten, „Republika”: – „Największą zasadą ze wszystkich jest to, że nikt, czy to mężczyzna, czy kobieta, nie powinien być bez przywódcy. Nikogo też nie należy przyzwyczajać do tego, by pozwalał mu robić cokolwiek z własnej inicjatywy; ani poza... Czytaj więcej "
Tak zwana „demokracja” to CZYSTE ZŁO!! Dlatego AMERYKA JEST REPUBLIKĄ KONSTYTUCYJNĄ!
To TECHNOKRACJA, w której żyjemy. Przestańcie czepiać się głupich terminów, które są teraz bez znaczenia w New Abnormal. Nie jesteśmy ani demokracją, ani republiką! W nowym systemie nie masz ŻADNEJ Konstytucji ani wolności. Wszystkie statuty i konstytucje ludowe na całym świecie zostały unieważnione podczas „pandemii”. Dystopia jednego świata stworzona przez „ekspertów” jest tym, w czym jesteśmy zmuszeni teraz żyć. Sobie z tym poradzić.
Wiele osób twierdzi, że jesteśmy republiką konstytucyjną, a nie demokracją. Nie, nie jesteśmy jednością! Jesteśmy teraz technokracją. Przeczytaj artykuł. Nie jesteśmy już wolnym krajem.
Die Industrialisierung ist die Geschichte der Abgabe menschlicher Verantwortung und menschlichen Bewusstseins an Maschinen, die Technokratie das folgerichtige Ergebnis. Der Experte ist der Priester dieser abgegebenen Verantwortung, aber: er hat sie nicht übernommen, er verwaltet nur die Verantwortungslosen.
Der Teufel hat nur die Macht der Drohung und der Verführung. Wer ihm folgt, tut sich selbst Unrecht.
[…] Wspomnienie: Ameryka to technokracja, a nie demokracja […]
[…] Wspomnienie: Ameryka to technokracja, a nie demokracja […]