Słowo „technokracja” istnieje od stu lat, ale jako termin polityczny szyderstwo rozkwitło od czasu światowego kryzysu finansowego z 2008 r., zwłaszcza w kontekście napędzanej oszczędnościami reakcji Unii Europejskiej na recesję. Krytycy mieć rzekomy, w szczególności, że polityka UE była nadmiernie ustalana przez niewybieralnych ekspertów – zwłaszcza tych z Europejskiego Banku Centralnego, których stanowiska izolowały ich od demokratycznej odpowiedzialności. Ruch Occupy Wall Street z początku 2010 roku dał wyraz podobnemu oburzeniu w Stanach Zjednoczonych.
Z perspektywy czasu te debaty są teraz rejestrowane jako wczesne punkty zapalne w politycznym starciu XXI wieku na temat relacji między ekspertami a obywatelami – co politolog Archon Fung ma nazywa powstanie „demokracji o szerokim aperturze i niskim szacunku”. Znaki tego starcia są wszędzie. Ponieważ pandemia COVID-19 pogrążyła świat w serii powiązanych ze sobą kryzysów, agencje zdrowia publicznego, takie jak amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), zostały oskarżone o złe kierownictwo, nieporozumienia, a nawet jawne oszustwo, podczas gdy instytucje gospodarcze, takie jak Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny, ćwiczyły szeroka władza uznaniowa na ścieżce zdrowienia. Bez względu na szczegóły tych debat, nie można zaprzeczyć, że demokratyczni obywatele wielu narodów znajdują się w sytuacji zależności i nieufności, polegającej na instytucjach technokratycznych, ale pozbawionej sensownych mechanizmów nadzoru i odpowiedzialności. Technokracji nie można lekceważyć jako zwykłego widma paranoidalnej populistycznej wyobraźni.
Jednocześnie samo pojęcie technokracji pozostaje słabo zdefiniowane, a argumentom przeciwko niemu brakuje mocnych, powszechnie podzielanych podstaw normatywnych. Krytycy mają wiele celów i nie zawsze jest jasne, na jakiej podstawie mamy uważać te cele za niedopuszczalne. Jedną z przyczyn tej sytuacji może być fakt, że technokracja rzadko była głównym przedmiotem zainteresowania teorii demokratycznej, pomimo tego, że: starania niemieckiego filozofa Jürgena Habermasa i kilku jego towarzyszy podróży. Nawet wśród osób sympatyzujących z demokracją technokracja może wydawać się mniej pilnym celem niż oligarchia, autorytaryzmlub „mniejszościowość".
W rzeczywistości wielu uważa, że ideał technokratyczny jest pożądany, a przynajmniej akceptowalny. Liberalni i postępowi intelektualiści często przyjmowali instytucje technokratyczne i merytokratyczne, zwłaszcza w obliczu „populistycznego” powstania. Czemu nie pozostawić decyzje tym, którzy są najbardziej kompetentni do ich podjęcia? Ostatnie prowokacyjne argumenty za merytokracja polityczna i nawet epistokracja postawili demokratów (małych liter) w defensywie. Nawet ci, którzy powstrzymują się od wykluczającego tonu tych argumentów, patrzą przychylnie na odpolitycznienie decyzji politycznych, tak aby fajniejsza logika utylitaryzmu może zwyciężyć.
Ale ci, którym zależy na dobrej polityce, nie mniej niż ci, którym zależy na głębokiej demokracji czy obywatelstwie publicznym, powinni się wahać przed braniem przynęty technokratów. Nawet jeśli technokracja nie jest najpoważniejszym ani bezpośrednim zagrożeniem dla demokracji, jej skrzyżowania z dominacją elit i rządami mniejszości zasługują na poważną analizę. Rozwiązanie tych debat wymaga wyjaśnienia, co dokładnie oznacza technokracja – oraz jak, dlaczego iw jakich warunkach stanowi problem dla demokracji. Szereg prac naukowych w ciągu ostatnich kilku lat pomaga wyjaśnić tę stawkę i oferuje cenne zasoby do wyobrażenia sobie, jak powinna wyglądać demokratyczna opozycja wobec technokracji.
Pojęcie technokracji
O czym dokładnie mówimy, kiedy mówimy o technokracji? Choć dziś używany jako termin krytyczny, pomysł ten wywodzi się z utopijnej propozycji rządu. Pod koniec XVIII i na początku XIX wieku myśliciele oświeceniowi, tacy jak Nicolas de Condorcet i utopijni socjaliści, tacy jak św. Szymon i August Comte, przewidywali przewidywalną naukę społeczeństwa, która pozwoliłaby na doskonałość rządu jako racjonalnego systemu administracji. Idea przekroczenia polityki racjonalnością techniczno-naukową w taki sposób, że „zarządzanie osobami zostaje zastąpione administrowaniem rzeczami” jest często kojarzona ze św. w rzeczywistości, był niemiecki filozof (i częsty współautor Karola Marksa) Fryderyk Engels, który wierzył, że państwo komunistyczne będzie nadzorcą produkcji, a nie sędzią konfliktów politycznych. W tym kontekście słynie Engels przewiduje „obumieranie” samej formy państwa.
W XX wieku propozycje rządów inżynierów zostały wysunięte przez intelektualistów, takich jak Thorstein Veblen w Stanach Zjednoczonych i Walter Rathenau w Niemczech, dając początek krótkotrwałemu ruchowi technokracji, który proponował rządy przez ekspertów jako rozwiązanie problemów gospodarczych Era Depresji. Jako termin „technokracja” nie miała zbyt dużej siły przetrwania, ale koncepcja rządu przez ekspertów okazała się wpływowa. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych technokracja była na przemian wzmacniana i kwestionowana przez intelektualistów i polityków Epoki Postępowej. Podczas gdy progresywni reformatorzy mieli skłonność do populistycznych i egalitarnych celów, podzielili się, czy środki powinny być technokratyczne czy demokratyczne, czego dowodem jest słynna debata między dziennikarzem Walterem Lippmannem a filozofem Johnem Deweyem.
W „realistycznym” ujęciu Lippmanna zwykli obywatele byli bezradni, beznadziejnie skrępowani ciasnotą swoich perspektyw i interesów, a tym samym niezdolni do samorządności. Ale eksperci i elity, jak twierdził, nadal mogą dostarczać dobra, których ludzie chcą od swoich rządów, jeśli zostaną upoważnieni do kierowania polityką w oparciu o społeczną wiedzę naukową. Dewey, akceptując większość relacji Lippmanna na poziomie opisowym, uważał, że większa dyskusja publiczna i podejmowanie decyzji – zasadniczo więcej demokracji – jest mechanizmem, dzięki któremu obywatele mogą się edukować i organizować. Prawdopodobnie to wizja Lippmanna zwyciężyła na początku XX wieku, gdy w erze Nowego Ładu dominowało odgórne podejście do zarządzania. W jego książce Demokracja przeciwko dominacji (2016), prawnik Sabeel K. Rahman wyjaśnia, że New Deal dążył do postępowych celów poprzez menedżerski paradygmat zarządzania gospodarczego, w którym technokratyczna wiedza została wykorzystana pod koniec optymalizacji ekonomicznej.
W połowie XX wieku pojawił się dystopijny kontrapunkt dla postępowych lub socjalistycznych wizji technokracji, podkreślający odczłowieczający charakter społeczeństwa opartego na kontroli technicznej. Klasyczne dzieła tego gatunku – od Jacquesa Ellula Towarzystwo Technologiczne (1964) do Herberta Marcuse'a Człowiek jednowymiarowy (1964), Teodora Roszaka Tworzenie kultury przeciwnej (1969) i Kurta Vonneguta Pianino gracza (1952) — mają skłonność do egzystencjalnej rozpaczy z powodu przewartościowania wartości i cywilizacyjnej niemocy, w której ludzkość jest zdominowana przez technologię, technikę i techniczną racjonalność. W tym toku rozumowania technokracja jest „nie tylko strukturą władzy”, ale „wyrazem wielkiego kulturowego imperatywu”, jak ujął to Roszak.
Takie argumenty mogą pomóc nam zrozumieć, o co chodzi w konflikcie między technokracją a demokracją jako abstrakcyjnymi paradygmatami, ale są mniej pomocne w identyfikacji technokracji na poziomie instytucji. Bliższa sedna jest obawa wśród teoretyków demokratycznych, że społeczeństwo technologiczne, ze względu na swoją złożoność, czyni specjalistyczną wiedzę koniecznością w sposób, który uzasadnia wykluczenie przeciętnego obywatela, a tym samym kwestionuje klasyczną wizję obywatelstwa opartą na osądzie praktycznym. Wśród klasycznych teorii obawy te są mniej podobne do obaw Ellula czy Marcuse'a, niż francuskiego politologa Jeana Meynauda, który argumentuje w Technokracja (1969), że idea ta oznacza „dojście do władzy tych, którzy posiadają techniczną wiedzę lub umiejętności, ze szkodą dla tradycyjnego typu polityków”. To przybliża nas do pojęcia technokracji, dyskutowanego od lat 1990., które wiąże się z rolą klasy eksperckiej, której neutralne lub instrumentalne projekty polityczne zastępują polityczną dyskusję o wartościach wśród obywateli. Socjolog Elizabeth Popp Berman, wśród innych współczesnych analityków, rozszerza tę obawę o: argumentując że zarówno republikańscy, jak i demokratyczni decydenci naturalizowali podejście do polityki gospodarczej, które przyjmuje za pewnik znaczenie wydajności, jednocześnie marginalizując konkurencyjne kwestie, takie jak uczciwość, sprawiedliwość i równość.
Podczas gdy „klasyczna” lub „utopijna” koncepcja technokracji pociągała za sobą bezpośrednie rządy ekspertów, technokracja w takiej postaci, w jakiej faktycznie istniała, często „formalnie szanuje wartości i instytucje demokratyczne”, jak zauważył Claudio Radaelli. zauważony. Wiele prac empirycznych nad technokracją kierował Miguel Centeno definicja: „administracyjna i polityczna dominacja społeczeństwa przez elitę państwową i instytucje sojusznicze, które dążą do narzucenia jednego, wyłącznego paradygmatu politycznego opartego na zastosowaniu technik racjonalnych instrumentalnie”. Badania naukowe na przykład technokracji w Ameryce Łacińskiej opisali technokratów jako autonomiczną klasę zdolną do realizacji swoich interesów nawet w obliczu znacznego sprzeciwu demokratycznie wybranych polityków. Technokracja w tym sensie jest rozproszona w ramach władzy wykonawczej rządu, a także instytucji pozarządowych, które pomagają technokratom w opracowywaniu, promowaniu i wykonywaniu polityki.
Inni mogą woleć węższą definicję technokracji, którą łatwiej odróżnić od demokracji. Na przykład Duncan McDonnell i Marco Valbruzzi, oferta typologia, w której rządy „w pełni technokratyczne” lub „kierowane przez technokratów” upoważniają ekspertów wyznaczonych spoza aparatu partyjno-politycznego. Cztery z europejskich reżimów, które zidentyfikowali – na Węgrzech, w Czechach, Grecji i we Włoszech – wszystkie miały technokratów mianowanych w odpowiedzi na globalny kryzys finansowy. Jednak reakcje polityczne UE i USA na kryzys zostały scharakteryzowane jako technokratyczne, mimo że eksperci w zdecydowanej większości przypadków nie rządzili ani nie „rządzili” bezpośrednio. (Jeden godny uwagi wyjątek w USA miejsce w Detroit). Definiowanie technokracji jako odrębnego typu reżimu nie oddaje pełnego zakresu polityki technokratycznej.
Bliżej celu jest to, co mają Christopher Bickerton i Carlo Accetti zidentyfikowane jako „wezwanie do przekazania władzy politycznej podmiotom i instytucjom czerpiącym legitymację z ich kompetencji technicznych i wiedzy administracyjnej”. Równie ważne jest, gdzie ta władza polityczna jest przekazywana od: wybrani urzędnicy i społeczeństwo, które ich upoważnia. Uzasadnieniem dla technokracji jest zazwyczaj to, że eksperci będą podejmować lepsze decyzje niż opinia publiczna lub jej przedstawiciele – i że podejmą najlepsze decyzje, gdy są kilka kroków oddaleni od nacisków politycznych, które generują. Ignacio Sanchez-Cuenca twierdzi zgodnie z tym, że „technokrację można scharakteryzować jako podejmowanie decyzji politycznych przez niewybieralnych urzędników, którzy są mianowani ze względu na ich wiedzę techniczną. . . . Główną ideą technokracji jest to, że podejmowanie decyzji politycznych jest „odpolitycznione” ze względu na efektywność i izolowane od procesu demokratycznego”.
Łącząc to wszystko razem, technokrację najlepiej rozumieć jako zespoły aktorów i instytucji, zazwyczaj, choć nie zawsze, krajowych lub ponadnarodowych, które koncentrują władzę wśród niewybieralnych ekspertów i podejmują wiążące decyzje na podstawie wiedzy eksperckiej, w przeciwieństwie do oferowania jedynie wkładu doradczego . Technokratyczne instytucje tego rodzaju są rozproszone po całej biurokracji państwowej, gdzie rozwijają politykę w dziedzinie ekonomii, bezpieczeństwa narodowego, wojska, imigracji, edukacji, środowiska i wielu innych. Z tej perspektywy nie jest ważne, abyśmy wyciągnęli wniosek o tym, czy dany system polityczny, pisząc szeroko, jest technokratyczny czy demokratyczny; większość aspektów wyświetlania obu. Zamiast szukać znikającego punktu lub jasnej linii, przy której demokracja „staje się” technokracją, powinniśmy skupić się na identyfikacji nielegalnych lub niepożądanych przejawów technokracji – tych, które uprzedzają, wykluczają lub w inny sposób zmniejszają demokratyczne zdolności decyzyjne.
Takich przykładów jest mnóstwo technokratyczna dominacja. Wiele studiów przypadku dotyczących technokracji w XX wieku koncentrowało się na polityce rozwoju, w tym na zdrowiu publicznym, infrastrukturze, a zwłaszcza polityce fiskalnej – obszarach, w których eksperci mają nie tylko szeroką autonomię charakteryzującą technokrację, ale także, gdy są wspierani przez krajowe lub ponadnarodowe instytucje, pewną zdolność do zmuszania rąk wybranych polityków poprzez oferowanie lub wstrzymywanie funduszy lub omijanie lokalnych instytucji. Jednym z kluczowych wniosków z tej literatury jest to, że technokraci mogą przedstawiać i być może rozumieć swoje projekty jako apolityczne, ale mimo to angażują się w polityczne manewry, aby rozszerzyć swoje wpływy i chronić swoją autonomię. Rzeczywiście, często przodują w tym aspekcie swojej pracy, nawet gdy zasadnicze cele ich polityki zawodzą lub przynoszą odwrotny skutek. Na przykład James Ferguson demonstruje w: klasyczne studium że projekty rozwojowe Banku Światowego w Lesotho rozszerzyły biurokrację państwową bez pomocy biednym, podczas gdy Eve Buckley Ostatnia praca o brazylijskiej polityce rozwoju pokazuje, że technokraci zaniedbali polityczne kwestie sprawiedliwości i dystrybucji, aby zachować przychylność elit rządzących. W obu przypadkach obietnica „rozwiązania” ubóstwa bez konfrontacji politycznej doprowadziła do umocnienia nierówności politycznych i ekonomicznych.
Chociaż takie przypadki stanowią jedne z najbardziej uderzających przykładów technokratycznej dominacji (i często technokratycznej porażki), problem ten oczywiście nie ogranicza się do krajów rozwijających się. Przykładem jest polityka gospodarcza w Stanach Zjednoczonych i UE. W swojej ostatniej książce Unelected Power: The Quest for Legitimacy in Banking Central and the Regulatory State (2018), Paul Tucker nazywa banki centralne, takie jak Europejski Bank Centralny i Rezerwę Federalną Stanów Zjednoczonych, „uosobieniem władzy technokratycznej”. I niedawny stypendium na skrzyżowaniu historii i ekonomii politycznej wyjaśnił intelektualną i instytucjonalną trajektorię, która nas tu zaprowadziła. Zarówno w swoim pierwotnym sformułowaniu międzywojennym, jak i w nowszych, neoliberalnych artykułach, doktryna niezależności banku centralnego uzasadniała politykę „technokratyczna wyjątkowość”, jak ujęła to Jacqueline Best, która zawiesza i zawiera zwykłą demokratyczną politykę w celu narzucenia „dyscyplina” na państwo i ograniczyć roszczenia rozdzielcze obywateli.
Rahman wysunął podobne argumenty dotyczące polityki gospodarczej USA. Charakteryzuje on reakcję administracji Obamy na kryzys finansowy z 2008 r., na przykład, jako produkt „menedżerskiej” filozofii, która podkreśla potrzebę instytucji regulacyjnych, które są „scentralizowane, kierowane przez ekspertów i politycznie izolowane, mogące swobodnie kształtować politykę podstawa moralnie neutralnej wiedzy naukowej”. W innym miejscu twierdzi, że ustawa Dodda-Franka – centralny element wysiłków reformatorskich administracji Obamy – wykazuje „impuls technokratyczny”, oparty na poglądzie jego architektów, że najlepiej jest dążyć do dobrych rządów poprzez powstrzymanie nacisków politycznych i zapewnienie autonomii ekspertom. Rahman przekonuje, że dokładnie w momencie, w którym potrzebna była bardziej elastyczna i przejrzysta polityka gospodarcza, zarówno władza wykonawcza, jak i ustawodawcza działały w dużej mierze po to, by odizolować podejmowanie decyzji od nacisków publicznych.
Mówiąc szerzej, zarówno Stany Zjednoczone, jak i UE delegują głęboki poziom uprawnień decyzyjnych agencjom administracyjnym, które nie otrzymują znaczącego nadzoru ze strony publicznej lub wybieranych urzędników – nie tylko banki centralne, ale także instytucje takie jak CDC, Agencja Ochrony Środowiska. , oraz Food and Drug Administration. Analiza technokratycznego charakteru tych instytucji może wydawać się ryzykowna w czasie, gdy prawica amerykańska montuje na atak na państwo administracyjne. Ale demokratyczna krytyka technokracji nie pociąga za sobą postrzegania wszystkich form biurokracji jako z natury złośliwych lub bezprawnych. Zamiast tego stawiają pytania o łańcuchy odpowiedzialności, które wiążą jej działania z opinią publiczną – oraz o to, co demokratyczne zobowiązania mówią nam o tym, jak te formy instytucjonalne mogą wymagać reformy.
[…] Recenzja Bostonu: co jest nie tak z technokracją? […]