Za płaszczem krzewów w piaszczystej dzielnicy Toronto leży ceglany dwupoziomowy dom Bianca Wylie, dwuletniej matki 39, której zadaniem jest wspieranie najnowszego projektu zwierzaków wielkiej technologii: „inteligentnych” miast. W biurze w salonie pełnym książek i zabawek dla dzieci Wylie siada w fotelu i odsłania historię o tym, jak poradziła sobie z matką wszystkich firm internetowych.
W październiku 2017, Sidewalk Labs, firma powiązana z Google, która chce usprawnić życie miejskie, uczynić je bardziej ekonomicznym i ekologicznym poprzez nasycenie miast czujnikami i analizą danych, ogłosiła plany budowy pierwszej na świecie dzielnicy ”od Internetu w górę”Na akrach 12 na nabrzeżu w Toronto, obszarze znanym jako Quayside. Chodnik ma na przykład na celu zbudowanie „zaawansowanej mikrosieci” do zasilania samochodów elektrycznych, zaprojektowanie przestrzeni o „mieszanym zastosowaniu” w celu obniżenia kosztów utrzymania, zastosowanie „czujników segregacji odpadów” w celu ułatwienia recyklingu i wykorzystania danych w celu poprawy usług publicznych.
Długofalową wizją firmy jest ekspansja na sąsiednie Port Lands, cenny obszar 800 na nabrzeżu przemysłowym. A stamtąd, jak Premier Justin Trudeau powiedział na konferencji prasowej, aby zaprezentować projekt „innym częściom Kanady i na całym świecie”. Quayside będzie „poligonem doświadczalnym dla nowych technologii” - oświadczył Trudeau porywającym tonem. „Technologie, które pomogą nam budować inteligentniejsze, bardziej ekologiczne i bardziej integracyjne miasta”. Media zostały następnie potraktowane serią utopijnych wizualizacji futurystycznej dzielnicy z autobusami bez kierowcy, mieszkaniami z zielonymi dachami i beztroskimi dziećmi.
bieganie boso wśród motyli.
Wylie ma jednak zerową tolerancję na PR-mówienie inteligentnego miasta. „Przemysł inteligentnego miasta jest koniem trojańskim dla firm technologicznych” - powiedziała The WorldPost. „Przychodzą pod pozorem ochrony środowiska i poprawy jakości życia, ale są tu po pieniądze”.
Życiorys Wyliego jest pełen stanowisk w IT, konsultacjach rządowych i rozwoju korporacyjnym. Niedawno pracowała na pół etatu jako profesor, pracując jako wolontariuszka w różnych inicjatywach „otwartych danych” i „obywatelskiej technologii”. W listopadzie zeszłego roku uruchomiła Tech Reset Canada (TRC) wraz z trzema innymi aktywistkami-przedsiębiorcami - wszystkimi kobietami.
Grupa określa się jako „sprzyjająca rozwojowi” i „proinnowacyjności”, ale zastanawia się, czy odgórny projekt inteligentnego miasta autorstwa amerykańskiego giganta technologicznego naprawdę leży w najlepszym interesie obywateli Toronto. „To opowieść o zarządzaniu, a nie miejskich innowacjach” - powiedział Wylie. „Nie ma nic innowacyjnego w partnerstwie z monopolem”.
Założyciele TRC zasadniczo nie są przeciwni koncepcji inteligentnych miast. Ich obawy dotyczą gromadzenia i utowarowienia danych miejskich oraz tego, czy odbywa się to w drodze procesu demokratycznego, czy poprzez korporacyjne fiat.
W tej chwili innowacje technologiczne znacznie wyprzedziły zdolność prawodawców do ustanawiania przepisów drogowych, niezależnie od tego, czy w kontekście niezwykle dochodowych działań Google i Facebooka Commodify aktywność przeglądania Internetu lub asystentami podłączonymi do Internetu, takimi jak Alexa Amazon, którzy podsłuchują każdą rozmowę w oczekiwaniu na polecenia. Ale krytycy branży inteligentnych miast twierdzą, że przenosi rozdźwięk między polityką a cyfrowymi ingerencjami w prywatność na inny poziom.
Chodnik wizja Quayside - jako miejsce zamieszkane przez pojazdy samobieżne i roboty-śmieciarki, w których tkanina miejska jest osadzona w aparatach i czujnikach zdolnych do pobierania informacji z telefonu w kieszeni - z pewnością brzmi orwellowsko. Jednak firma twierdzi, że dane zebrane z całkowicie okablowanej infrastruktury miejskiej są potrzebne do udoskonalenia nieefektywnych systemów miejskich i osiągnięcia ambitnych innowacji, takich jak sieci energetyczne o zerowej emisji.
Ale do tej pory świat wirtualny był czymś, na co się decydujemy - rezygnując z różnych praw w warunkach umów o świadczenie usług, które pośpiesznie zamykamy - i możemy z nich zrezygnować, jeśli tak zdecydujemy. Chętne zainstalowanie Alexy w domu to jedno. To inna sytuacja, gdy infrastruktura publiczna - ulice, mosty, parki i place - is Alexa, że tak powiem. Nie ma mowy o rezygnacji z przestrzeni publicznej lub usług rządowych, dla których Sidewalk Labs wydaje się chętny do zapewnienia platformy informatycznej. Integralny element wniosek Quayside to system zarządzania tożsamością: „portal, za pośrednictwem którego każdy mieszkaniec uzyskuje dostęp do usług publicznych”, niezależnie od tego, czy są to karty biblioteczne, przedłużenie prawa jazdy czy opieka zdrowotna.
Kto będzie właścicielem danych przesyłanych strumieniowo z czujników na każdej ławce w parku, latarni i śmietniku w Quayside? Nikt w Sidewalk Labs ani w samorządach lokalnych nie udzielił prostej odpowiedzi na to pytanie.
Wylie nie uważa tego za temat do dyskusji. „Dane wytwarzane przez społeczeństwo powinny być własnością publiczną i zarządzać nimi w sposób przejrzysty” - powiedziała. „Wiele problemów miejskich, które proponują rozwiązać projekty inteligentnych miast, nie wymaga rozwiązania technologicznego. Kryzys mieszkaniowy w Toronto po przystępnych cenach nie zostanie rozwiązany za pomocą większej ilości danych - brakuje woli politycznej. ”