Podczas ostatnich przesłuchań w Kongresie senator Mark Warner (D-Virginia), wiceprzewodniczący senackiej komisji wywiadowczej, powiedział: „Era dzikiego zachodu w mediach społecznościowych dobiega końca”. Kongres, powiedział, będzie musiał podjąć działania. „To, dokąd się stąd udamy, jest kwestią otwartą”. Wyraźnie zbliża się więcej przesłuchań i prawdopodobnie nastąpią jakieś regulacje. To prawdopodobna przyszłość, ale co by się stało, gdyby rząd stracił zdolność kontrolowania branży technologicznej? A co, jeśli technika walczyła? A jeśli nasza demokracja przekształciła się w technokrację?
Facebook, Twitter i Google: nazywaj je FTG
Użyję FTG jako proxy dla treści, które można znaleźć w publicznym internecie. W 2018 roku, na trzech różnych przesłuchaniach w Kongresie, FTG było różnie oskarżane o „zezwalanie” złym aktorom na wykorzystywanie i wykorzystywanie ich platform.
Właściwe wykorzystanie FTG nie powinno być kwestionowane, ponieważ model biznesowy FTG polega na przekazywaniu właściwego komunikatu właściwej osobie we właściwym czasie.
Nadużycia ze strony złych aktorów, którzy utworzyli fałszywe konta oraz wdrożyli boty i trolle, są uzasadnionym obszarem zainteresowania i wszyscy wiedzą, że należy się nimi zająć.
Następnie pojawia się koncepcja „fałszywych wiadomości” i taktyczna rzeczywistość cenzury. Podobnie jak w przypadku pornografii, możesz poznać „fałszywe wiadomości”, gdy je zobaczysz, ale dobrze opracowana propaganda rzadko się identyfikuje. Czy człowiek, maszyna czy hybryda obu, ktoś lub coś musi określić, co jest akceptowalne, a co nie. Kogo namaścisz takim poziomem mocy?
Cholera, jeśli to zrobisz, cholera, jeśli nie
Przynajmniej niektórzy ustawodawcy rządowi uważają, że FTG ma moc dokładnego przewidywania zachowań wyborców, a co ważniejsze, ma możliwość zmiany przebiegu wyborów. To nie jest nierozsądna myśl. FTG jest zdolny do modelowania predykcyjnego wysokiego poziomu i ma możliwość szybkiego i skutecznego testowania hipotez komunikacyjnych. Co rodzi pytanie: „Czy Mark Zuckerberg, Jack Dorsey lub Larry Page przekazali wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku wybranemu przez siebie kandydatowi?”
Uważam, że Facebook czy Google z łatwością mogłyby umieścić swojego wybranego kandydata w Białym Domu. Ale wierzę również, że dyrektor generalny firmy byłby obecnie w więzieniu, gdyby któryś z nich to zrobił.
FTG podążyło inną drogą: postępowało zgodnie z obowiązującymi przepisami, które stanowią, że ponieważ Facebook, Twitter i Google są „neutralnymi platformami”, FTG nie ma obowiązku monitorowania nielegalnej działalności. Innymi słowy, wszystko szło jak zwykle, a nagrodą FTG były… przesłuchania w Kongresie.
Postępuj zgodnie z prawem i weź wezwanie do sądu lub napraw wybory i idź do więzienia - decyzje, decyzje.
Co dziwne, zapytany przez senatora Dana Sullivana (R-Alaska), czy Facebook był firmą technologiczną czy wydawcą, Zuckerberg odpowiedział: „Kiedy ludzie pytają nas, czy jesteśmy firmą medialną - czy wydawcą - moje rozumienie to, do czego naprawdę zmierzają, brzmi: „Czy czujemy się odpowiedzialni za zawartość naszej platformy?” Myślę, że odpowiedź brzmi: tak. Ale co ma na myśli, mówiąc „my”? Czy ma na myśli zestaw polityk opracowanych przez zróżnicowaną grupę demokratycznie wybranych przedstawicieli? A może ma na myśli królewskiego my, innymi słowy, jego?
Transformacja
Dla zabawy, wyobraźmy sobie świat, w którym rząd Stanów Zjednoczonych zdecyduje, że zabierze wielką technologię do szopki. Kongres ma kilka przesłuchań. Tworzone są komitety i podkomitety oraz opracowywane są regulacje. W tym hipotetycznym świecie FTG jest naprawdę niezadowolone z tego, że rząd staje mu w obliczu, a prezesi decydują, że czas stawić opór.
Rozgrywając to, FTG zamierza zastąpić regulatorów wybranymi urzędnikami, którzy są sympatyczni (lub podporządkowani) sprawie FTG. Działa, ponieważ FTG jest tak potężne.
Następnie prezesi tradycyjnego gangsterskiego 1930-a zaczynają dzielić terytorium. Zapraszają innych szefów (Microsoft, Amazon, Apple itp.). I kupa! W trzech cyklach wyborczych Ameryka przekształca się z demokracji w technokrację - i nikt (oprócz tych wewnątrz) nawet się nie dowie.
Możliwe, że republika technokratyczna zapewniłaby lepszą jakość życia niż obecna republika konstytucyjna. Przekształcanie danych w czyn jest tym, co robi duża technologia, a aby nasz kraj mógł utrzymać swoją pozycję światowego lidera, potrzebuje biegłości technologicznej jako podstawowej kompetencji. Technokracja byłaby prowadzona znacznie wydajniej niż nasz obecny system, a politycy nie mogliby zrobić nic innego niż to, co im kazano zrobić dla dobra technokracji. Jednak ta wizja życzliwej dyktatorskiej technokracji jest skrajnie naiwna.
Przez jakiś czas wszystko mogło być świetnie, ale wtedy prezesi zaczęliby się nie zgadzać, wdawać się w wojny o wpływy lub inne konflikty, a także walczyć ze sobą za pomocą uzbrojonej technologii. W końcu jakiś bohater z klasy robotniczej zebrałby armię i odzyskał Amerykę dla Amerykanów - a przy okazji prawdopodobnie przestawił zegar z powrotem na epokę kamienia łupanego. Pasza do scenariusza filmu klasy B? Nie. To nie wystarczy.