Jednym z kluczowych mitów XX wieku jest dobroczynna rola, jaką po II wojnie światowej odegrały międzynarodowe instytucje kierowane przez Amerykanów. Amerykańscy liberałowie/postępowcy, świeżo po narzuceniu Nowego Ładu w latach trzydziestych oraz planowaniu i kierowaniu wojną światową, zwrócili uwagę na sprawy międzynarodowe: Stany Zjednoczone miały misję światowo-historyczną o mesjańskich proporcjach: podnoszenie krajów rozwijających się do nowoczesności poprzez ich przekształcenie ( i wszystkie inne kraje, jeśli o to chodzi) na obraz Ameryki.
Era zimnej wojny obfitowała w projekty i organizacje mające na celu realizację tej wizji, od Bretton Woods i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w obszarze finansów międzynarodowych po Organizację Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) w sprawach wojskowych po finansowane przez CIA Kongres Wolności Kultury rozpowszechniał progresywną, przyjazną USA propagandę. Wszystkie te organizacje miały głównie szkodliwe wpływy – wcześniej wskazałem, jak najlepiej można opisać Bretton Woods i współczesny międzynarodowy system finansowy jako imperializm finansowy— ale w jednej dziedzinie amerykański interwencjonizm jest do dziś powszechnie uznawany za dobrotliwy: zielona rewolucja.
Oficjalna historia Zielonej Rewolucji
Wzrost liczby ludności był uważany za główny problem w latach sześćdziesiątych. Paul Ehrlich z Uniwersytetu Stanforda w 1968 r. Populacja Bomby przewidywał powszechny głód już w latach 1970. i opowiadał się za natychmiastowymi działaniami w celu ograniczenia wzrostu populacji. Świat po prostu nie mógł wyżywić większej populacji ludzkiej. Chociaż koncentruje się głównie na szkodach środowiskowych spowodowanych używaniem pestycydów, słynna książka Rachel Carson z 1962 roku, Cicha wiosna, poczynił podobne uwagi. Ludzka populacja musiała nadal rosnąć, a to skutkowałoby niewypowiedzianymi cierpieniami i szkodami w środowisku.
Kluczowym i nieuchronnym zagrożeniem w latach 1960. były Indie: zawsze na skraju głodu, tylko masowy import amerykańskiej pszenicy odstraszał widmo masowej śmierci. Potem, w 1965 roku, nastąpiła katastrofa: susza na większości subkontynentu spowodowała nieudane zbiory w Indiach. Gdy susza trwała przez kolejne dwa lata, okazało się, że sprawdziły się przepowiednie Ehrlicha i innych neomaltuzjanów.
Wtedy zdarzył się cud: wkroczył człowiek, prawdziwy półbóg, osądzony przez hołd hojny mu przez współczesne normy. Norman E. Borlaug, ojciec Zielonej Rewolucji, od lat czterdziestych badał i hodował nowe odmiany pszenicy w Meksyku, początkowo finansowany przez Fundację Rockefellera, a po 1964 roku jako lider Międzynarodowego Centrum Ulepszania Kukurydzy i Pszenicy (Centro Internacional de Mejoramiento de Maíz y Trigo, CIMMYT, początkowo finansowany przez Fundacje Rockefellera i Forda oraz rząd meksykański).
Borlaug wyhodował wysokowydajne odmiany pszenicy karłowatej, które były szeroko przystosowane do różnych środowisk ekologicznych. Od wczesnych lat sześćdziesiątych współpracował z MS Swaminathanem z Indyjskiego Instytutu Badań Rolniczych i razem sadzili nowe odmiany pszenicy karłowatej Borlaug w północnych Indiach. Sukces był natychmiastowy: rok 1968 przyniósł rekordowe zbiory, ponieważ nowe plony pszenicy były najwyższe w historii Indii.
Wyglądało na to, że skazani na populację mylili się. Tak powiedział sam Borlaug, gdy w 1970 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla: w swoim przemówieniu akceptacyjnym: ogłosił zwycięstwo w nieustającej wojnie między „dwoma przeciwstawnymi siłami, naukową mocą produkcji żywności i biologiczną mocą reprodukcji człowieka”. Ale wojna się nie skończyła, ostrzegał, i tylko ciągłe finansowanie badań technologicznych nad produkcją żywności i ograniczeniami reprodukcji może zapobiec katastrofie.
Rządy i filantropi sprostali wyzwaniu, a kapitał wpłynął na badania rolnicze odmiany Borlaugian, gdy powstawały nowe międzynarodowe instytuty, aby kontynuować pracę, którą Borlaug rozpoczął w Meksyku i we współpracy z Międzynarodowym Instytutem Badań nad Ryżem na Filipinach (założonym w 1960 r. ). Zielona rewolucja wykorzeniła plagę głodu, a ponieważ rolnictwo z technologią Borlaugia przyniosło znacznie wyższe plony, masy ziemi zostały uwolnione z użytkowania rolniczego i zwrócone naturze. A Badanie 2021 w Czasopismo Ekonomii Politycznej Szacuje, że produkt krajowy brutto (PKB) na mieszkańca w krajach rozwijających się byłby nawet o 50 procent niższy, gdyby nie Borlaug, Swaminathan i inni międzynarodowi bramini gotowi i chętni do kierowania niemytymi masami nieświadomych chłopów.
Z tym opisem historii rolnictwa wiąże się dwojaki problem: opiera się na złej ekonomii, a jego związek z faktyczną historią rolnictwa indyjskiego jest w najlepszym razie styczny.
Zła ekonomia zielonych rewolucjonistów
Świętowanie Zielonej Rewolucji opiera się na dwóch fundamentalnych błędach w rozumowaniu ekonomicznym: maltuzjanizmie i niezrozumieniu ekonomii rolnictwa.
Maltuzjanizm to błędne przekonanie, że populacja ludzka będzie rosła szybciej niż podaż żywności; w sformułowaniu Thomasa Malthusa, wzrost populacji postępuje zgodnie z postępem geometrycznym (2, 4, 8, 16 …), a podaż żywności postępem arytmetycznym (2, 3, 4, 5 …). W rezultacie przeznaczeniem ludzkości, poza krótkimi okresami, jest życie na marginesie egzystencji: jedynie choroby, wojny i głód ograniczą wzrost populacji.
Problem z maltuzjanizmem polega na tym, że jest całkowicie błędny, zarówno w kwestii teorii, jak i zapisu historycznego. Po pierwsze, produkcja żywności i wzrost populacji wyraźnie nie są zmiennymi niezależnymi, ponieważ praca ludzka jest kluczowym wkładem w produkcję żywności, jak zauważył Joseph A. Schumpeter. Bardziej fundamentalnie, jak wyjaśnił Ludwig von MisesMaltuzjańskie prawo populacji jest tylko prawem biologicznym — dotyczy wszystkich gatunków zwierząt, ale ludzie nie są po prostu zwierzętami. Używając rozumu, mogą powstrzymać się od bezmyślnej aktywności prokreacyjnej i zrobią to, jeśli sami będą musieli wspierać rezultat tej aktywności. Sam Malthus wyraźnie to zauważył i poprawił swoją teorię w wydanie drugie i późniejsze jego słynnego Esej o Zasada populacji (Frédéric Bastiat, jak to ma w zwyczaju, znacznie lepsze i bardziej optymistyczne wyjaśnienie populacji zasada).
Technofiliacy nie rozumieją też ekonomiki rolnictwa i produkcji żywności. Ester Boserup, która jest kluczową inspiracją do poniższego krótkiego wyjaśnienia, opracowała prawidłowe zrozumienie tego zagadnienia w 1960-ach, po studiach na indyjskim rolnictwie. Ignorancja Borlaug i ich towarzystwa oraz ich cheerleaderek dziś i w przeszłości jest więc trudna do usprawiedliwienia: dokładnie te same warunki historyczne, które postrzegali jako „maltuzjańskie”, w końcu zainspirowały Boserup do właściwego zrozumienia sprawy.
Wraz ze wzrostem liczby ludności zwiększa się podaż siły roboczej, a na działkach rolnych stosuje się więcej siły roboczej. Wydajność ziemi wzrasta zatem, chociaż zyski z dodatkowego nakładu pracy maleją – zgodnie z prawem zwrotów. Gdy zwrot z dodatkowego nakładu pracy jest niewystarczający, aby go uzasadnić, zamiast tego pod uprawę wprowadza się nową ziemię, a po oczyszczeniu ziemi zwiększa się fizyczna wydajność pracy. Ponieważ oczyszczanie nowej ziemi wymaga dodatkowego wysiłku, rolnicy zawsze muszą ważyć potencjalne zyski z nowych gruntów w porównaniu z zyskami z bardziej intensywnej uprawy już oczyszczonych gruntów.
Widzimy to wyraźnie w kategoriach monetarnych: im więcej pracy jest wykorzystywane do uprawy ziemi, płace spadają, a renty gruntowe rosną. Wraz ze wzrostem czynszów za grunty i wartości gruntów rośnie potencjalna wartość gruntów niezasiedlonych, a wraz ze spadkiem płac spadają wydatki potrzebne do oczyszczenia gruntów. Gdy oczekiwany zwrot z nowych gruntów przewyższy szacowany koszt wprowadzenia ich do uprawy, praca zostanie wykorzystana do wykarczowania nowych gruntów. Wówczas renty gruntowe spadną, a płace wzrosną, aż do momentu, gdy wprowadzenie większej ilości ziemi do użytku rolniczego nie będzie już uważane za opłacalne.
W ten sposób populacja i produkcja żywności rosną zgodnie, czasami w wyniku intensywniejszej uprawy, czasami w wyniku zwiększenia powierzchni upraw. Ta sama analiza zachodzi w warunkach bardziej kapitalistycznych (tj. gdy rolnicy mają do dyspozycji więcej narzędzi i innych nakładów kapitałowych): zwrot z zastosowania większej ilości dóbr kapitałowych na obecnej ziemi jest porównywany z potencjalnymi zwrotami z zastosowania dóbr kapitałowych do powiększenia powierzchni ziemi uprawnej. Nawet najbardziej prymitywna forma rolnictwa jest oczywiście kapitalistyczna, ponieważ rolnictwo jest procesem produkcyjnym okrężnym, w którym wysiłek produkcyjny jest szeroko oddzielony w czasie od wartościowej produkcji.
Rolnictwo indyjskie w latach 1960. funkcjonowało dobrze, z wyjątkiem sytuacji, gdy utrudniały je ingerencje rządu i bariery instytucjonalne. Takie wtrącanie się może być niezwykle destrukcyjne, co Mao Zedong pokazał w Chinach zaledwie kilka lat wcześniej podczas Wielkiego Skoku Naprzód. Jednak w tym epizodzie nie było nic maltuzjańskiego ani, jak zobaczymy, w rzekomym głodzie w Indiach w latach 1960. XX wieku.
Głód w Indiach z lat 1960.: zła historia
Głód w Indiach w latach 1960. zapoczątkował Zieloną Rewolucję i międzynarodową sławę jej głównego bohatera Normana Borlauga. Narracja od początku była jednak wypaczona względami politycznymi.
W latach sześćdziesiątych amerykańskie rolnictwo było mocno dotowane, co skutkowało ogromną nadwyżką produkcji. Ta nadwyżka nie mogła być sprzedana po cenie rynkowej, przynajmniej nie bez bankructwa amerykańskich rolników. Zgodnie z typową logiką interwencjonizmu rząd amerykański interweniował w celu dotowania eksportu amerykańskich produktów rolnych, aby utrzymać sztucznie zawyżoną cenę na rynku krajowym.
Na początku lat sześćdziesiątych Indie zostały w ten sposób zalane tanią amerykańską pszenicą, ale Kamień GD pisze, że to nie złagodziło niedoborów żywności w Indiach – to je spowodowało. W prostym przypadku rolników dostosowujących się do swojej przewagi komparatywnej, Hindusi przerzucili swoją produkcję na uprawy dochodowe (takie jak trzcina cukrowa i juta) na eksport iw ten sposób sfinansowali import taniego amerykańskiego zboża.
Susza w 1965 roku i latach następnych była dość realna, ale jej skutkiem nie była po prostu nieudana uprawa żywności. Ucierpiały uprawy juty i trzciny cukrowej, co doprowadziło do prawdziwych trudności dla robotników rolnych. Ale te trudności nigdy nie doprowadziły do powszechnego głodu. Nie miało to jednak znaczenia dla narracji: w 1965 r. amerykański prezydent Lyndon B. Johnson próbował skłonić Kongres do zatwierdzenia nowej ustawy rolnej ze zwiększonymi dotacjami na eksport produktów rolnych i pomocą zagraniczną w postaci Żywności dla Pokoju plan. Doniesienia o suszy w Indiach były darem niebios: w obliczu opornego Kongresu Johnson wykorzystał widmo suszy i masowego głodu. Jego ustawodawstwo uchwaliło się należycie, a do Indii wysłano jeszcze więcej amerykańskiego zboża, co niewątpliwie pomogło złagodzić niektóre trudności w krótkim okresie.
Rozgrywka w tragicznej sytuacji w Indiach w naturalny sposób podsyciła również program Borlaug i spółki. Specjalne odmiany pszenicy wyhodowane w Meksyku zostały szeroko rozpowszechnione w północnych Indiach, a gdy susza dogodnie się skończyła, pierwsze zbiory przyniosły ogromne plony. Borlaug wziął kredyt, zupełnie niezakłócony zbiegiem okoliczności, że prawie wszystkie plony były na rekordowym poziomie w Indiach i sąsiednich Chinach. Rzekomy sukces amerykańskiej technokracji wpłynął również na szerszą polityczną narrację amerykańskiego postępowego przywództwa „wolnego świata”: w 1968 r. administrator Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), William Gaud, zwrócił się do Towarzystwa Rozwoju Międzynarodowego w Waszyngtonie, DC, twierdząc, że pomoc zagraniczna i mądra polityka rolna sprzyjały „nowej rewolucji. Nie jest to gwałtowna Czerwona Rewolucja jak ta sowiecka, ani Biała Rewolucja jak ta szacha Iranu. Nazywam to Zieloną Rewolucją”.
Zielona Rewolucja, kierowana przez rządowych i technokratów z organizacji pozarządowych i finansowana głównie przez zachodnie agencje rozwoju, ruszyła na wyścig. Hodowla hybrydowych odmian ryżu i pszenicy odpowiednio przez Międzynarodowy Instytut Badań Ryżu i CIMMYT była wizytówką nowoczesności w rolnictwie. Ale nawet na własnych warunkach jest to w najlepszym razie mylące. Stało się tak, że rolnictwo w rozwiniętym świecie, a także na Zachodzie przeszło na bardzo intensywną uprawę, która wymagała dużych nakładów kapitałowych. Odmiany pszenicy Borlaug są tego dobrym przykładem, jak wskazuje Stone: tylko przy zastosowaniu dużych ilości nawozu odmiany te przewyższały rodzime indyjskie pszenice wysokie. Okazuje się, że technologie nie są siłami egzogenicznymi, które są po prostu narzucane i przekształcają środowisko. Miejscowa ludność opracowała uprawy i techniki dostosowane do ich sytuacji i jest mało prawdopodobne, że pszenica Borlaug byłaby szeroko stosowana, gdyby rząd indyjski (i agencje pomocy zagranicznej) nie w tym samym czasie masowo dotowały stosowanie nawozów i budowę nowych systemy nawadniania.
Rzeczywistość Zielonej Rewolucji
Ostatnią linią obrony zwolenników korzyści płynących z Zielonej Rewolucji jest to, że zaowocowała wydajną produkcją żywności, wyzwoloną pracą w pracy poza rolnictwem i że możemy teraz korzystać z nowoczesnych technologii genetycznych w celu poprawy jakości żywności i uniknięcia niedożywienia . Tak więc np. skądinąd rozsądni ludzie jak Bjørn Lomborg od dawna opowiada się za wprowadzeniem „złotego ryżu”— odmiana ryżu genetycznie zmodyfikowana tak, aby była bogata w witaminę A — jako rozwiązanie problemu niedożywienia w krajach, w których uprawia się ryż.
Ale technokraci i ich cheerleaderki zapominają wspomnieć lub zignorować fakt, że zielona rewolucja sama w sobie była przyczyną niedożywienia. Na przykład, gdy plony pszenicy wzrosły w Indiach, według Stone'a, względna cena pszenicy spadła, a tym samym pszenica pokonała alternatywne źródła żywności bogate w białko i mikroelementy. Wskaźniki niedożywienia w Indiach tym samym wzrosły w bezpośrednim wyniku Zielonej Rewolucji. Podobny rozwój nastąpił w krajach rozwiniętych, z różnych, ale analogicznych powodów.
Jeśli chodzi o technologię uwalniającą siłę roboczą, tak naprawdę przeinwestowanie kapitału w rolnictwo zmniejszyło popyt na pracę rolniczą, ale nie zwiększyło popytu na pracę gdzie indziej. Wręcz przeciwnie, ponieważ mniej kapitału jest dostępnego na inwestycje w sektorach pozarolniczych, popyt na pracę i płace gdzie indziej nie wzrósł. Tak więc Zielona Rewolucja była ważnym czynnikiem przyczyniającym się do wzrostu slumsów trzeciego świata, gdzie ludzie utrzymują się z nisko płatnych miejsc pracy i rządowych jałmużny.
Podsumowując, jak powinniśmy się spodziewać, mając do czynienia z technokratami napędzanymi postępową pychą, by interweniować w naturalny rozwój gospodarki, Zielona Rewolucja nie była błogosławieństwem, zwycięstwem mądrych naukowców nad skłonnością głupich chłopów do niekontrolowanego rozmnażania. Była to raczej katastrofa ekologiczna, żywieniowa i społeczna.
Jest dla mnie oczywiste, że faszyści, socjopaci i technokraci są zachwyceni, że pozwalają ci żyć w następujących warunkach: żyj w nędzy, biedzie, chorobie psychicznej, chorej, chorej i na lekarstwach aż do śmierci, nie mając praw człowieka , oraz bycie darmową królikiem doświadczalnym dla przemysłu szczepionkowego i farmaceutycznego, na którym można ćwiczyć.