Elon Musk to rak.
Gdyby urodził się tydzień wcześniej, w czerwcu 21st zamiast czerwca 28th, byłby Gemini. I to miałoby o wiele, wiele więcej sensu. Ponieważ, chociaż nie jest bardzo kraba (Raki są krabami i taki jest zakres mojej wiedzy o astrologii), z pewnością jest on duchem człowieka.
Musk planuje wysłać tyle osób, ile 100 - nie jesteśmy pewni dokładnej liczby, ale jego zupełnie nowe „Statek kosmiczny” tyle miejsc - na Marsa przez 2024. Plan ten jest ambitny i pod wieloma względami konieczny. Według Muska to jest tryb rozkazujący robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zachować „świadomość”, która, jego zdaniem, może być wyjątkowa dla ludzi.
Co jeśli wszyscy jesteśmy sami we wszechświecie, a asteroida niszczy Ziemię? Utrata przytomności byłaby największą stratą w historii, cóż, wszystkiego. Według niego Musk's Starship zabierze ludzi najpierw na obrzeża ziemskiej orbity, potem na Księżyc, a wreszcie na Marsa i dalej. Ma nadzieję, że skolonizujemy nowe planety, skutecznie czyniąc nas odpornymi na pojedynczy punkt awarii, jakim jest nasza mono-planetarna rezydencja. Innymi słowy, Musk chce, aby ludzie żyli na zapasowych planetach tak szybko, jak to możliwe.
To wszystko brzmi świetnie, ale doprowadzenie ludzi na Marsa to nie tylko kwestia budowy dużego statku kosmicznego, który jedzie naprawdę szybko. To nie jest właśnie rakietowa nauka. Zakładając, że komplikacje psychologiczne nie sprawiają, że cały wysiłek staje się dosłownym koszmarem dla zaangażowanych osób, istnieje również nierozwiązany obecnie problem, w jaki sposób narażenie człowieka na promieniowanie kosmiczne przez dłuższy czas jest prawdopodobnie śmiertelny.
Opublikowano astrobiolog Samantha Rolfe z University of Hertfordshire artykuł w rozmowie wyjaśniającej, w jaki sposób jej zdaniem próba Musk umieszczenia ludzi na Marsie może mieć katastrofalne skutki. Nie tylko wskazuje, że ludzie mogą wprowadzić mikrobiologię na czerwoną planetę, która może zabić wszelkie żywe organizmy - wyobraź sobie, że NASA jest podobno blisko aby ogłosić, że znaleziono życie na Marsie, zabijamy go i pośpiesznie - ale to może być zbyt niebezpieczne dla ludzi w tak krótkim czasie.
Rolfe pisze:
Głęboka przestrzeń kosmiczna nie jest pozbawiona niebezpieczeństw, ale przynajmniej działa na niskiej orbicie Ziemi, na Księżycu i Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ziemskie pole magnetyczne zapewnia pewną ochronę przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym.
Mars nie ma własnego pola magnetycznego, a jego atmosfera zapewnia niewielkie schronienie przed promieniowaniem kosmicznym. Astronauci byliby również narażeni na promieniowanie w przestrzeni kosmicznej przez co najmniej sześciomiesięczną podróż między planetami.
Choć prowadzone są prace, technologia ochrony przed promieniowaniem jest daleko w tyle za innymi aspektami rocketrii. Nie jestem pewien, czy sprawiedliwe czy etyczne jest oczekiwanie, że astronauci będą narażeni na niebezpieczne poziomy promieniowania, które mogą spowodować poważne problemy zdrowotne - lub, co gorsza, bliską śmierć.
Z jednej strony piżmo jest bohaterem, który chce ocalić to, co czyni nas ludźmi - naszą świadomość. Jest gotów poświęcić swój czas (jesteśmy jednak pewni, że nie dokona dziewiczej podróży na Marsa) i ogromną siłę mózgową, aby zobaczyć nas na Marsa tak szybko, jak jego kasetony i szkicowniki mogą nas tam zabrać.
Dlaczego Musk sam nie leci na Marsa?
Dokładnie tak pomyślałem, kiedy po raz pierwszy przeczytałem nagłówek - Kiedy Musk wchodzi na statek na Marsa? NIE. On nie jest. Chce, aby inni podejmowali ryzyko, kiedy on bezpiecznie siedzi na Ziemi i kieruje śmiercią, która z pewnością nastąpi. Jestem za lotem w kosmos, ale nie z tym gościem. Powiedziałbym też, że nie jest zbyt bystry, jeśli chodzi o szerszy obraz Ziemi. Pan MUSK - WSZYSTKO NA PLANECIE ZIEMI MA ŚWIADOMOŚĆ, nie tylko ludzie, WSZYSTKO. Cholerne ośmiornice mają świadomość, moje psy są istotami świadomymi. Dowód? Śnią. Założę się, że tak wiele zwierząt będzie dalej... Czytaj więcej "