Pół wieku od chaosu Demokratycznej Konwencji Narodowej; ponieważ barykady zostały podniesione, a opony podpalone, a kostka brukowa rzucona w Dzielnicę Łacińską w Paryżu; od czasu powstania na Sorbonie komitetu ds. działań rewolucyjnych i jedynego nieco bardziej przyzwoitego homoseksualizmu działań wstępnych. . . odkąd Bill Ayers porzucił wczesną edukację dla terroru; odkąd „młodzież” zaczęła rzucać epitet „faszystą” na swoich starszych, z których wielu walczyło z rzeczywistością; ponieważ Stokely Carmichael i Michael Harrington, Tom Hayden i Herbert Marcuse i Huey Newton jechali wysoko. . . Pół wieku później długi dramat 1968 wreszcie dobiega końca.
68ers oczywiście nie zniknął. Postępy medyczne na Zachodzie oznaczają, że mnóstwo wciąż kopie. Niektóre miały zaledwie 12 lat, kiedy po raz pierwszy rozdarły gwiazdy i paski w proteście przeciwko wojnom Ameryki w Azji - zbyt młode, aby uzyskać dostęp do meczów, ale wystarczająco duże, aby docenić siłę polityki gestów. 1 Inni, jak komunistyczna polityk Angela Davis, zostali objęty przez nowe pokolenie aktywistów starających się wykąpać politykę hashtagową w sepijnej aurze niebezpieczeństwa starego radykała.
Jednak, jak przyszły prezydent Francji François Mitterrand powiedział wówczas liderom: „Bycie młodym nie trwa długo. O wiele więcej czasu spędzasz na starości. ”Dzisiaj 68ers to partnerzy prawni, felietoniści, dyrektorzy marketingu i finansiści, ministrowie stanu i tak dalej. I uczą. Według badań 1960 prawie jedna piąta amerykańskich radykałów 1989 pracowała w środowisku akademickim po dziesięcioleciach po fakcie. Emerytury, opieka domowa i dysponowanie nieruchomościami stają się duże dla tych dawnych bojowników ulicznych.
Co ważniejsze, zegar kulturalny i polityczny tyka. Choć wyobrażają sobie, że są na zawsze zamknięci w walce z autorytetem, 68-y faktycznie sprawowali władzę nad kulturą zachodnią przez pół wieku. W tym czasie wszystko, od reklamy po życie rodzinne i seksualne, dyscyplinę szkolną, a nawet teologię chrześcijańską, odzwierciedlało impulsy 68er, które przerodziły się w instytucjonalne ortodoksje.
Ortodoksje były, paradoksalnie, anty-tradycją i anty-autorytetem. Ale w praktyce 68-y były o wiele bardziej bezwzględne niż rzekomo „autorytarne” pokolenia, które obalili. Wystarczy spojrzeć na transformację uniwersytetu za ich panowania, aby zobaczyć, że postrzegali oni akademię nie jako ucieczkę od zgodności, ale jako przestrzeń, w której mogliby w pełni egzekwować własną markę zgodności. 68erzy umieli dyscyplinować i karać: nie gazem łzawiącym i laską, ale administracyjnym przesłuchaniem i kodem mowy.
Teraz barbarzyńcy gromadzą się pod wałami imperium i wkraczają z niepokojącą częstotliwością. Wyborcy na Zachodzie domagają się barier cywilizacyjnych. Powrócił partykularyzm. Wśród wiernych religijnych rozkładają się wyznania i zakony, które poświęcają się projektom wyzwolenia, zaś tradycjonalista i ortodoksi kwitną. Studenci wychowani w świeckich środowiskach uczęszczają na nabożeństwa religijne na żądanie Jordana Petersona, psychologa, który zdecydowanie odrzuca wyzwolenie seksualne i dużo mówi o porządku. Populistyczni politycy odmawiają różańce na wiecach.
Gdyby opozycja ograniczała się do powstania z urny wyborczej i sfery religijnej, 68-e mogliby sobie poradzić. Zawsze byli podejrzliwi wobec demokratycznej większości i Kościoła (niezależnie od błagań wielu lewicowych kapłanów i mnichów, którzy u szczytu 1968 założyli utopijne gminy i przygotowali przemówienia dla Fidela Castro). Ale bunt rozszerzył się na własną kwaterę 68-ów - po lewej.
Chociaż Nowa Nowa Lewica kulturowo zawłaszcza ikony Starej Nowej Lewicy do celów brandingowych, w rzeczywistości jest głęboko restrykcyjna, a nawet purytańska. On również stara się wznieść na swojej drodze bariery, szczególnie w sprawach seksualnych. Na przykład #MeToo zdecydowanie nie jest ruchem 68er. Gdyby najdziksi 68erzy nie ulegli płacom swojej dzikości, byliby wychowywani pod zarzutem #MeToo, skazani i skazani w sądzie internetowym opinii Nowej Nowej Lewicy - wszystko w ciągu kilku godzin.
Co najgorsze dla ruchu, który miał obsesję na punkcie „posiadania własnej historii”, zaćmienie 68erów oznacza, że pokolenie nie sprawuje już pełnej kontroli nad narracją „1968”. Dramat jest otwarty na interpretację w stopniu, który był niewyobrażalne w poprzednich dekadach. Pół wieku później możemy wydać werdykt w sprawie 1968 bez starzenia się i zepsutych radykałów, teraz uwięzionych w biurze dziekana lub apartamencie C, oddychających nam przez szyję.
Każda taka ocena musi przede wszystkim zmierzyć się z następującym pytaniem: W jaki sposób ruch, który wypowiedział wojnę liberalnemu zamożności i technokracji, rzeczom, które utożsamił z faszyzmem, a nawet nazizmem, został tak gruntownie przyjęty przez technokrację i zamożność? Innymi słowy, co kryło się za dialektyką samo-negacji, w której 68erzy przechodzili od rzucania kamieniami (a przynajmniej chwaląc rzucających kamieniami) do zajmowania szklanych wież zamożnego społeczeństwa?
Nie ulega wątpliwości, że taka dialektyka działa w doświadczeniu 1968. Wspomniałem już o kampusie. Po 1968 stało się obowiązkowe w dyscyplinach miękkich opanowanie pewnych katechetycznych formuł lewicy kulturowej. Uniwersytet dostosował się do 68-ów, a oni z kolei zbili go uniwersytetem swoim autorytetem anty-autorytetowym i dogmatycznym dogmatem. Przez cały czas uniwersytet pozostał poligonem dla elit technokratycznych. Tyle, że teraz produkuje więcej Sarah Jeongs niż Roberta McNamarasa - więcej utalentowanych technologicznie identyfikatorów niż rzucających broń establishmentów. Substancja uległa zmianie; formy i funkcje instrumentalne nie.
Inne przykłady to legion. Weźmy kino Jean-Luca Godarda, maoistowskiego twórcy filmowego ściśle utożsamianego z 1968. Pionierskie techniki wycinania i wklejania Godarda, niedopasowane wskazówki muzyczne i ironiczne podważanie hollywoodzkich konwencji gatunku miały się odsłonić i ostatecznie zdemontować struktury ideologiczne, które podobno podszywają się pod kino. Jednak to Hollywood, Dolina Krzemowa i Madison Avenue śmiały się ostatni. Dzisiaj techniki i mieszanki godardyjskie to stary kapelusz w reklamach i filmach na YouTube.
Najbardziej pouczające studia przypadków pochodzą z życia wiodących 68-ów. Spowodowałoby to eksplozję głów wśród jego rówieśników w niemieckich ruchach radykalnych, aby dowiedzieć się, że ich towarzysz Joschka Fischer będzie ostatecznie pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych swojego narodu w późnych latach 90 i wczesnych latach. Co więcej, wyłoniłby się jako pulchna, sympatyczna twarz muskularnego liberalnego internacjonalizmu, który bronił użycia siły w celu naprawienia krzywd humanitarnych.
Byłby to ten sam Fischer, który w 1969 uczestniczył w tajnym spotkaniu Organizacji Wyzwolenia Palestyny w Algierii, na którym OWP zobowiązała się zniszczyć państwo żydowskie. Ten sam Fischer, który w 1973 został przyłapany na kamerze brutalnie bijąc funkcjonariusza policji. Ten sam Fischer, który został uwięziony za udział w innym wiecu w 1976, na którym protestujący wrzucili koktajl Mołotowa, który prawie spalił oficera.
W 2001 Niemcy powitali te rewelacje o swoim ministrze spraw zagranicznych z niezwykłym spokojem i dobrym humorem. Jak zauważa Paul Berman w swojej książce 2005, Władza i idealiściujawnienie bijących gliniarzy zdjęć nie wymusiło rezygnacji Fischera. Zamiast tego skłonili wielu szanowanych Niemców do powiedzenia w efekcie: Kto z nas w tamtych czasach nie pobił policjantów? Fischer reprezentował zatem normę pokoleniową wśród aktywistów, a nie aberrację. Pokonaj i prawie zabij dwóch robotników w imieniu proletariatu, a następnie przejdź do sukcesu w rządzie, mediach i wyuczonych zawodach.
Sprawa francuskiego aktywisty studenckiego Daniela Cohn-Bendita była jeszcze bardziej szokująca. Po maju 1968, kiedy stał się najbliższym rzecznikiem globalnego ruchu studenckiego wobec rzecznika, „Danny Czerwony” postanowił przerobić zachodnią edukację, zaczynając od przedszkola. Jego wielką ideą było zaszczepienie dzieci wbrew nawykom posłuszeństwa i tradycjonalizmu, które zostały upieczone w zachodniej rodzinie i życiu seksualnym i które, jak wierzył, stworzyły warunki dla nazizmu i faszyzmu w pierwszej połowie 20 wieku.
Według opowiadania Cohn-Bendita edukacja antyautorytarna obejmowała niezwykłe interakcje między dorosłymi a przedszkolakami. „Kilka razy zdarzyło mi się, że niektóre dzieci otworzyły moją muchę i zaczęły mnie głaskać”, wspominał w pamiętniku opublikowanym w 1975 (niektóre tłumaczenia mają to jako „łaskotać mnie”). „Reagowałem inaczej w zależności od okoliczności, ale ich pragnienie stanowiło dla mnie problem. Zapytałem ich: „Dlaczego nie grasz razem? Dlaczego wybrałeś mnie, a nie inne dzieci? Ale jeśli nalegali, pieściłem ich mimo to.
Kiedy kilka lat później wspomnienie to pojawiło się ponownie, w związku ze sprawą Fischera, Cohn-Bendit energicznie zaprzeczył oskarżeniom o pedofilię. Argument, o którym mowa, był „przesadą literacką”, argumentował, mającą na celu sprowokowanie i zakwestionowanie burżuazyjnych obyczajów seksualnych. Potem był wywiad telewizyjny z 1982, w którym Cohn-Bendit mówił o graniu w „niesamowicie erotyczną grę” z pięcioletnią dziewczynką. Ta uwaga była również zwykłą prowokacją, nalegał Cohn-Bendit i jego obrońcy. Wy zaciągnięci Europejczycy z klasy średniej oczekiwaliby mnie, wojowniczego 68era, że coś takiego powiem. Że był żart.
Lub coś. Po swoim barwnym doświadczeniu we wczesnej edukacji, Cohn-Bendit przeniósł się na środek, podobnie jak zrobił to jego przyjaciel i towarzysz Fischer. Później pracował przez dekadę, od 2004 do 2014, jako poseł do Parlamentu Europejskiego. Do tego czasu był już bardzo tradycyjnym europejskim liberałem liberalnym: w kwestii legalizacji marihuany, małżeństw osób tej samej płci, „praw dziecka” (uwaga, emptor), dla coraz głębszej integracji europejskiej i, oczywiście, przeciwko „tradycjonalistom”.
W jakiś sposób siły zamożności i technokracji były w stanie zmienić większość tych mężczyzn i kobiet - Fischera, Cohn-Bendita i ich towarzyszy po obu stronach Atlantyku - w rzeczników i agentów dla pewnego rodzaju, no cóż, zamożnej technokracji. Ani radykalne bicie Fischera, ani radykalna gra Cohna-Bendita w dzieciństwie (czy to było prawdziwe, czy przypadkiem épater les bourgeois) było zbyt wiele, by „system” mógł przełknąć.