Nawet przy chłodnym połowie maja bryza wiejąca z jeziora Ontario, zachodnie wybrzeże tego miasta zbliża się do sielanki. Jezioro zbliża się do promenady, ludzie siedzą w kolorowych krzesłach Adirondack, a piesze piesze rywalizują z okrzykiem mew. Ale idź na wschód, a scena szybko się zmienia. Odcięte od lśniącego śródmieścia Toronto autostradą Gardiner, miasto przechodzi w zakurzony krajobraz porozrzucanych po skale parkingów i stosów materiałów budowlanych. Wschodnie wybrzeże Toronto jest na tyle ponure, że gotycki film Guillermo del Toro Kształt Wody wykorzystał go jako prawdopodobny stand-in dla Baltimore około 1962. Adam Vaughan, były dziennikarz reprezentujący tę dzielnicę w parlamencie Kanady, powiedział: „To dziwna kraina przemysłowa, która właśnie tam siedziała - akry i akry. I nikt tak naprawdę nie wie, co z tym zrobić. ”
To było przed Google.
W październiku ubiegłego roku koalicja rządów Toronto, Ontario i Kanady zawarła umowę z Sidewalk Labs, siostrzaną firmą Google, na opracowanie projektu wartego X milionów dolarów na kilkanaście akrów na dalekim wschodnim krańcu nabrzeża. Chodzi o to, aby ponownie wyobrazić sobie opuszczone nabrzeże w Toronto jako „pierwszą na świecie dzielnicę zbudowaną z Internetu”, jak to opisuje Sidewalk. Dzielnica, zwana nabrzeże, przeskoczyłby zwykłą powolną ścieżkę gentryfikacji, aby zbudować całą strefę naraz, jako „inteligentne miasto”, czujna, wysoce przewodowa metropolia, która może sama działać.
Wybór firmy powiązanej z Google przez Toronto natychmiast przyciągnął uwagę urbanistów i urzędników miejskich na całym świecie; historie z czasopism trąbiły „Miasto świnek morskich Google"I"Inteligentniejsze inteligentne miasto. ”Jeszcze w początkowym okresie partnerstwo sprawiało, że ludzie byli ciekawi, ale ostrożni. Google? Co firma technologiczna wie o prowadzeniu prawdziwego miasta na żywo?
W pewnym sensie zaskakujące może być to, że zajęło to tak długo. Innowatorzy Doliny Krzemowej od dawna mają obsesję na punkcie uczynienia świata lepszym miejscem, napędzany w dużej mierze przez pewność, że ich własne możliwości umysłowe i niemal całkowite lekceważenie tradycji mogą przełamać stare logiki. Współzałożyciel PayPala, Peter Thiel, pomógł zapoczątkować ruch „seastading” w celu stworzenia rajskich wolnościowych rajów; inkubator technologiczny YCombinator prowadzi obecnie eksperyment z polityką publiczną w Oakland w Kalifornii, dając mieszkańcom gwarantowane miesięczne stypendia, aby zobaczyć, jak może poprawić ich jakość życia.
[the_ad id = "11018 ″]Pojęcie „inteligentnego miasta” bogatego w sprzężenie zwrotne krążyło od lat, a w praktyce przybrało kształt głównie stuletnich miast, takich jak Nowy Jork czy Boston, przyjmujących czujniki świateł lub wyposażających mieszkańców w aplikację do wykrywania dziur. Ale prawdziwe marzenie, miejsce, w którym ciągły przepływ danych pozwala stale optymalizować usługi, wymaga czegoś innego, gruntownego projektu nie tylko przeplatanego czujnikami i Wi-Fi, ale ukształtowanego wokół fal innowacji, które wciąż nadejdą, takich jak prowadzenie samochodów. Dzięki wielu postępom technologicznym jest to teraz praktyczne, jak nigdy dotąd. Masowo produkowane czujniki kosztują teraz mniej niż dolara za sztukę, nawet dla hobbystów; szybkie łącza szerokopasmowe i tanie przetwarzanie w chmurze oznaczają, że miasto może gromadzić i analizować ryz danych w czasie rzeczywistym.
W Toronto chodnik nakreśla zdjęcie dzielnicy, w której inteligentne zsypy śmieciowe „płacą za to, jak się rzuca” oddzielają surowce wtórne i obciążają gospodarstwa domowe odpadami; gdzie hiperlokalne czujniki pogodowe mogą wykryć nadchodzący szkwał i ogrzać topniejący śnieg chodnik. Aplikacje informują mieszkańców, kiedy krzesła Adirondack na nabrzeżu są otwarte, a sąsiedzi gromadzą informacje na temat zezwoleń na imprezy blokowe, podając kciuki w górę lub w dół w oparciu o hałas, jaki zgromadzenie miało wywołać. Sygnały drogowe mogą zostać automatycznie skalibrowane, aby zmniejszyć natężenie ruchu pieszego podczas wydarzeń publicznych lub zapewnić płynną godzinę szczytu. Dane z takich systemów wracałyby do miasta, które nieustannie się uczyło, optymalizując swoje operacje z miesiąca na miesiąc, z roku na rok. Chodnik obiecuje „najbardziej mierzalną społeczność na świecie”.
Chodzi o to, aby ponownie wyobrazić sobie opuszczone nabrzeże w Toronto jako „pierwszą na świecie dzielnicę zbudowaną z Internetu”.
Ale wraz z nim pojawia się mnóstwo nowych pytań, podkreśla Vaughan, poseł z Toronto. Z dnia na dzień naprawdę inteligentne miasto korzysta z danych i algorytmów, a nie obywatelskich decyzji podejmowanych przez ludzi. Kto jest właścicielem wszystkich danych wytwarzanych przez miasto przyszłości? Kto to kontroluje? Czyje prawa obowiązują?
Do tej pory były to głównie abstrakcyjne pytania dotyczące seminariów poświęconych urbanistyce, ponieważ miasta wprowadzają innowacje o małej średnicy, takie jak system oświetlenia ulicznego w Chicago, który sam zgłasza awarie, aby włączyć światła na obszarach o wysokiej przestępczości. Ale już są ślady ciemniejszego potencjału. Władca Dubaju mówi, że jego plan zbierania danych o obywatelach ma „uczynić Dubaj najszczęśliwszym miastem na ziemi”, ale sceptycy z historii praw człowieka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie są pewni, co się stanie, gdy cała jego obsesja na punkcie telefonów komórkowych mieszkańcy są śledzeni przez państwo autorytarne. „W rzeczywistości i tak rozmowa przychodzi do miast”, mówi Vaughan. „Zróbmy to teraz”.
Fani tego, co stało się znane jako Sidewalk Toronto, mówią, że jest niewiele lepszych miejsc do prowadzenia tej rozmowy niż Kanada, zachodnia demokracja, która poważnie debatuje nad prywatnością informacyjną i własnością danych - i jest znana z tego, że potrafi zachować się uprzejmie, dyskutując nawet o gorącym obywatelu zagadnienia. Współpraca z firmami technologicznymi, które zarabiają zarówno gotówką, jak i wielkimi wizjami, może być najlepszą szansą miast na przeskoczenie w przyszłość lub przynajmniej na doładowanie opóźnionych dzielnic. Ale niektóre nie są tak pewne, że miasta uzyskają lepszy koniec umowy. Google już kupuje części Bay Area i Nowego Jorku; jego siła i apel publiczny mogą łatwo przytłoczyć samorządy, które nie mają gotówki, nawet zanim staną się repozytorium wszystkich danych obywateli. Niektórzy urbaniści i zwolennicy dobrych rządów obawiają się, że przejście do ołtarza z dużymi korporacjami może być krótkoterminowym zbawieniem, które za kilka pokoleń poprowadzi miasta na niewłaściwą ścieżkę.