Po przeczytaniu recenzji Johna Lanchestera dwóch nowych książek na temat totalitaryzmu chińskiego w zakresie inwigilacji (pisałem o książce Lanchester tutaj, w związku ze skandalem NBA) kupiłem jeden z tytułów: Zostaliśmy zharmonizowani: życie w chińskim stanie nadzoru, autor: Kai Strittmatter. Jak wiedzą zwykli czytelnicy, mój nowy projekt książki zmusza mnie do ograniczania moich lektur do tematów związanych z totalitaryzmem. Z przeglądu Lanchestera podniosłem pogląd, że to, co dzieje się dzisiaj w Chinach, jest dokładnie tym, czego obawiam się, że nadchodzi tutaj, w odniesieniu do „miękkiego totalitaryzmu”. Pamiętajcie, że nie ma nic „miękkiego” w tym, co jest robione Ujgurom z Xinjiang przez tych cholernych reżim w Pekinie. Ale ogólnie żelazna pięść jest bardzo aksamitna w komunistycznych Chinach, dzięki technologii.
Nie spałem do północy zeszłej nocy czytając książkę Strittmattera. To wspaniałe rzeczy. Przyszłość, o której wyobrażałem sobie przez cały rok, pracując nad tym projektem, istnieje już w Chinach.
Fragmenty książki Strittmattera, niemieckiego dziennikarza, który mieszkał i pracował w Chinach:
Chiny, które kiedyś znaliśmy, już nie istnieją. Chiny, które były z nami przez czterdzieści lat - Chiny „reform i otwarcia” - ustępują miejsca czemuś nowemu. Czas, abyśmy zaczęli zwracać uwagę. W Chinach dzieje się coś, czego świat nigdy wcześniej nie widział. Rodzi się nowy kraj i nowy reżim. Czas też przyjrzeć się sobie. Czy jesteśmy gotowi? Ponieważ jedno staje się coraz bardziej jasne: w nadchodzących dziesięcioleciach największym wyzwaniem dla naszych demokracji i Europy nie będzie Rosja, lecz Chiny. W swoich granicach Chiny pracują nad stworzeniem idealnego państwa nadzoru, a ich inżynierowie duszy ponownie próbują stworzyć „nowego człowieka”, o którym kiedyś marzył Lenin, Stalin i Mao. A te Chiny chcą ukształtować resztę świata na swój własny obraz.
Podkreśl moje. Więcej:
Partia uważa, że może wykorzystać duże zbiory danych i sztuczną inteligencję (AI) do stworzenia mechanizmów sterujących, które wyrzucą jej gospodarkę w przyszłość i uczynią jej aparat odpornym na kryzys. Jednocześnie zamierza wykorzystać tę technologię do stworzenia najdoskonalszego stanu nadzoru, jaki świat kiedykolwiek widział. Idealnie taki, w którym nawet nie widać nadzoru, ponieważ państwo umieściło go w głowach poddanych. Te nowe Chiny nie będą gigantycznym placem defilad charakteryzującym się ascezą i dyscypliną, jak to było za czasów Mao, ale pozornie kolorową mieszanką 1984 roku George'a Orwella i Nowego Wspaniałego Świata Aldousa Huxleya, gdzie ludzie poświęcają się handlowi i przyjemnościom. poddają się nadzorowi z własnej woli. Jednak dla zdecydowanej większości poddanych potencjalne zagrożenie terrorem państwowym pozostanie zawsze obecne, promieniowanie tła w tym wszechświecie Partii.
Coś zbliżonego do koncepcji różowego państwa policyjnego Jamesa Poulosa.
Jeszcze:
Nadszedł czas, aby demokracje Zachodu uznały Chiny za wyzwanie. Pewne siebie, coraz bardziej autorytarne Chiny, które codziennie zmieniają zasady gry. To nie Chiny, o których marzyli kiedyś optymiści: kraj, który mógłby pójść tą samą drogą, co Korea Południowa czy Tajwan i osiągnąwszy podobny etap rozwoju gospodarczego, wyruszył ścieżką do demokracji. To leninowska dyktatura o potężnej gospodarce i jasnej wizji przyszłości: Chiny chcą przekształcić porządek światowy według własnych pomysłów, być wzorem dla innych, eksportować swoje normy i wartości. I nie popełnijcie błędu: te normy i wartości nie są „chińskie” - są to normy i wartości leninowskiej dyktatury. Chiny tworzą globalne sieci, zwiększając swój wpływ. A liberalne demokracje konfrontowane są z nowymi Chinami właśnie wtedy, gdy Zachód wykazuje oznaki słabości, a porządek światowy, który zbudował w ciągu ostatnich kilku dekad, pogrąża się w kryzysie.
Wreszcie ten fragment:
Przepaść między językiem oficjalnym a nieoficjalnym jest większa w społeczeństwach autorytarnych niż w innych. Ale ponieważ sfera prywatna jest pozbawiona tlenu w systemach totalitarnych, ludzie, którzy pod nimi żyją, mają na każdym kroku wymuszany język urzędowy. W rezultacie rozwijają podzielone osobowości - tym bardziej, że język propagandy jest językiem kłamstw - i ostatecznie przejmują to, co George Orwell nazwał w 1984 roku Doublethink and Doublespeak: `` Wiedzieć i nie wiedzieć, być świadomym całkowitej prawdomówności przy wypowiadaniu starannie skonstruowanych kłamstw, jednoczesnego odrzucania dwóch opinii, które znosiły, wiedząc, że są sprzeczne i wierząc w oba, używać logiki przeciwko logice, odrzucać moralność, żądając do niej, wierzyć, że demokracja jest niemożliwe i że partia była strażnikiem demokracji ”. Każdy podmiot odgrywa rolę, wobec swoich sąsiadów, kolegów, aparatu politycznego - i jeśli jest tego świadomy, nadal może się z tego śmiać lub wzdychać. Jednak dla większości ludzi rola, którą wykonują, szybko staje się ciałem i krwią, a ponieważ niemożliwe jest idealne oddzielenie tych dwóch sfer, język aparatu politycznego zawsze w końcu psuje język ludzi.
Trudno sobie wyobrazić taki stan życia w USA. Ale nie tak trudne, jak powinno być. Niemal każdego dnia słyszę od czytelników - niektórzy w korporacyjnej Ameryce, inni w środowisku akademickim - którzy opowiadają mi historie o tym, jak chodzą po skorupkach w swoim miejscu pracy, z obawy przed powiedzeniem czegoś, co obraża polityczną poprawność. To prawie zawsze ma związek z homoseksualizmem lub transpłciowością.
Pewien prawnik powiedział mi niedawno, że w jego kancelarii adwokackiej z białymi butami wszyscy podczas miesiąca dumy powinni wziąć jedną z dostarczonych przez tęczę flag i pokazać ją przy biurku jako znak solidarności. Odmówił. Nie powiedział ani słowa o LGBT, ale jego odmowa zgody, podobna do Bartleby'ego, była jedyną taką w całej firmie. Jest pewien, że zostało to zauważone i że w pewnym momencie będzie to miało konsekwencje.
Interesujące jest dla mnie to, że ludzie nie boją się po prostu powiedzieć „złą” rzecz; boją się nie powiedzieć „właściwej” rzeczy. Polityczna poprawność żyje w ich głowach, ponieważ ma lub może mieć dla nich realne konsekwencje. Nikt nie idzie do gułagu, ponieważ odmawia użycia poprawnego politycznie zaimka, ale czyniąc to wyróżnia się jako politycznie zawodnym - „bigot”, który przyczynia się do „wrogiego środowiska pracy”, które sprawia, że osoby LGBT czują się „niebezpieczne” - i brukuje sposób na przyszłe zwolnienie.
Teraz pracownik może wiedzieć, że kiedy nazywa mężczyznę w stroju w miejscu pracy „ona”, postępuje zgodnie z konwencją zawodową i że język nie odzwierciedla rzeczywistości biologicznej. Być może czuje się bezpiecznie, uznając, że musi tak po prostu leżeć w biurze. Ale weź pod uwagę, że coraz więcej z nas będzie wchodzić w prywatne przestrzenie - nasze domy, domy naszych przyjaciół - monitorowane przez inteligentne głośniki. Wiemy, że te rzeczy monitorują, a nawet rejestrują nasze rozmowy, i że w niektórych przypadkach te rozmowy są przechowywane. Ludzie kochają inteligentne głośniki: „Alexa, zagraj trochę Johna Coltrane'a”. Przyzwyczajają się do życia z tą technologią, ponieważ sprawia, że życie jest wygodniejsze i przyjemniejsze.
W ten sposób przyzwyczajają się do monitorowania. Gdyby rząd zainstalował w twoim domu inteligentny głośnik, wykrzykiwałbyś krwawe morderstwo. Ale jeśli zamówisz jeden z Amazon i użyjesz go do zaspokojenia potrzeb konsumentów, z zadowoleniem przyjmiesz technologię nadzoru w swojej przestrzeni życiowej.
Tak to się stanie w Ameryce. Tak to jest is dzieje się w Ameryce. Połkniemy gorzką pigułkę technokratycznej tyranii, ponieważ jest pokryta miodowym środkiem odurzającym dla wygody konsumenta.
Teraz Edward Snowden ujawnił, że rząd USA ma zdolność technologiczną do szpiegowania każdego, kto ma połączenie internetowe w dowolnym miejscu na świecie, w czasie rzeczywistym. NSA może aktywować kamerę i mikrofon w laptopie lub smartfonie bez Twojej wiedzy. Snowden pisze w swojej nowej książce o tym, jak NSA zbudowała zdolność do przechwytywania i przechowywania całej komunikacji cyfrowej (cytuje publiczne przemówienie, które wygłosił najlepszy technolog CIA, w którym to ujawnił). Nie da się tego wszystkiego monitorować, ale nie muszą. Oprogramowanie do rozpoznawania głosu i oprogramowanie do rozpoznawania twarzy robi to automatycznie i oznacza dla agentów rzeczy potencjalnie problematyczne z punktu widzenia agencji.
Jesteśmy Chinami. Opór jest bezcelowy. Zostaniesz zasymilowany. Będziesz służył „nam”!
Ale co ma do zaoferowania Zachód?
Salafi Ujgurowie z Sinciangu byliby wykorzystywani przez Zachód do masakr, zamachów samobójczych i destabilizacji społeczeństw.
Przynajmniej Ujgurowie z Sinciangu mają szansę na edukację i na nowo odkryć swoje podstawy.