W poniedziałek, listopad 7, 2016, zrobiłem to, co ja uważałem, że były to ostatnie edycje manuskryptu mojej najnowszej książki, Nowy kryzys miejskii wysłałem go do mojego wydawcy. Następnego dnia moja żona i ja zaprosiliśmy naszych amerykańskich przyjaciół, aby przyszli do naszego domu w Toronto, aby świętować to, co wszyscy byliśmy pewni, że będą to wybory Hillary Clinton. Wyciągnęliśmy wszystkie przystanki. Odłożyliśmy czerwoną, białą i niebieską chorągiewkę i ubieraliśmy nasze dziecko i szczeniaka, aby pasowały. Siostry mojej żony dostarczyły nam naturalnej wielkości wycinki Clintona i Donalda Trumpa, które dosłownie „zmielili” na granicy z przedmieść Detroit. O godzinie 6 po południu, kiedy ankiety zaczęły się zamykać, włączyliśmy telewizor, aby obejrzeć wczesne powroty. Przez 8: 30, impreza się zatrzymała. Resztę nocy spędziłem przyklejony do Twittera; Prawie nie zauważyłem, kiedy odszedł ostatni z naszych gości.
Moja żona i ja, podobnie jak wielu Amerykanów, obudziliśmy się następnego ranka w stanie szoku. Potem powiedziała coś, co sprawiło, że znów skupiłem się na sobie: „Jakkolwiek okropne jest to, co czujemy, czy możesz sobie wyobrazić, jaki byłby luz, gdyby wybory przebiegły w drugą stronę?”
Zdałem sobie sprawę, że zwycięstwo Trumpa jest nie do pomyślenia. był ten luz. I tak emocjonalnie nieprzygotowany na to, jak byłem intelektualnie, nie byłem aż tak zaskoczony.
Podziały, które skłoniły go do objęcia urzędu, były przedmiotem mojej książki. I już wcześniej przeżyłem coś podobnego, w Toronto, gdzie przeprowadziłem się do 2007, aby kierować nowym instytutem ds. Dobrobytu w miastach. Od dawna podziwiałem miasto za postępową markę urbanistyki. Znana urbanistka Jane Jacobs przeprowadziła się do Toronto w 1968 i pokochała ją. Angielski aktor Peter Ustinov nazwał kiedyś Toronto „Nowym Jorkiem prowadzonym przez Szwajcarów”. A jednak w 2010 ten bastion progresywny został wybrany jako dysfunkcyjny i wstąpił na stanowisko polityka Roba Forda - najlepiej znanego w Ameryce z powodu przyłapania na paleniu crack - na burmistrza . „Gdyby Ford mógł zostać wybrany w Toronto”, powiedziałem wtedy, „To nastąpi więcej i gorzej”.
Ford zmarł na raka w marcu 2016, osiem miesięcy przed tą szokującą listopadową nocą. Ale podobnie jak nowy prezydent Ameryki, był produktem naszych pogłębiających się rozpadlin geograficznych. Toronto - jak Nowy Jork, Londyn, San Francisco, Waszyngton, Boston i inne wielkie miasta - to naprawdę opowieść o dwóch miastach. Wraz ze spadkiem klasy średniej rozpadł się na niewielki zestaw korzystnych dzielnic w centrum miasta i wokół niego oraz wzdłuż głównych linii metra i linii tranzytowych, gdzie zamożni mieszkańcy pracują w bankowości, rozrywce i mediach, dziennikarstwie, środowisku akademickim i sztuce - ludzie, których nazwałem „klasą kreatywną”. To pierwsze miasto jest otoczone znacznie większym i bardziej rozległym drugim miastem, zawierającym względnie defaworyzowane dzielnice, z których większość znajduje się daleko od centrum miasta na jego przedmieściach, na których znajduje się trudny mały biznes właściciele, pracownicy fabryki, handlowcy i taksówkarze, duża liczba imigrantów, którzy tworzyli „Ford Nation”, nadal żyją. Wielu uważało, że sukces Toronto ich mija i że pierwsze miasto „elit miejskich” w Toronto patrzy na nie z góry.
Podobnie było z Trumpem. Mimo wszystkich argumentów dotyczących względnych skutków, jakie James Comey, rosyjskie trolle internetowe, utajona mizoginia i napięcia rasowe oraz e-maile i opłaty za mowę Clintona miały na wybory, mapy wyborcze, które Trump uwielbia pokazywać odwiedzającym Oval Office, wyraźnie opowiadają historię kraju wyraźnie podzielonego wzdłuż linii przestrzennych. Margines zwycięstwa Clinton w najbardziej zaludnionych, zamożnych i postępowych niebieskich centrach miejskich wybrzeży był przytłaczający, a ich duży rozmiar dał jej decydującą przewagę w głosowaniu powszechnym. Ale Trump wygrał wszędzie indziej - w mniejszych, walczących regionach Pasa Słonecznego i Pasa Rdzy, w trudnej sytuacji na przedmieściach, na przedmieściach i na obszarach wiejskich - aby odnieść niewielkie zwycięstwo w Kolegium Elektorów.
Słowa mojej żony sprawiły, że zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze: pozbawionego prawa do życia i beznadziejnego, jak wybory Trumpa, sprawiły, że poczuliśmy się tak samo, jego wyborcy przez długi czas czuli to samo. Chociaż zwycięstwo Trumpa było częściowo konsekwencją stagnacji gospodarczej i rosnącego niepokoju gospodarczego, jeszcze bardziej wynikało z rosnącego urazy wobec bardziej otwartych i „liberalnych” wartości liberalnych wobec kobiet, mniejszości, imigrantów oraz społeczności gejów i lesbijek, które są charakterystyczne dla najlepiej prosperujących regionów miejskich w kraju.