Google udostępnia również policji dane „geofence”, które identyfikują osoby, które w chwili popełnienia przestępstwa znajdowały się w pobliżu miejsca przestępstwa. Są to rażące naruszenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych, ale ani Big Tech, ani rząd nie dbają o to ani na jotę. ⁃ Edytor TN
Google przekazuje policji informacje na podstawie tego, czego szukają ludzie, w tym danych, takich jak adresy IP.
Niewiele jest rzeczy tak ujawniających, jak historia wyszukiwania danej osoby, a policja zazwyczaj potrzebuje nakazu nakazu wydaniu na znanego podejrzanego nakazu, aby zażądać tych poufnych informacji. Jednak niedawno rozpieczętowany dokument sądowy wykazał, że śledczy mogą zażądać takich danych w odwrotnej kolejności, prosząc Google o ujawnienie wszystkich, którzy szukali słowa kluczowego, zamiast informacji o znanym podejrzanym.
W sierpniu policja aresztowała Michaela Williamsa, współpracownika piosenkarza i oskarżony przestępca seksualny R. Kellyza rzekome podpalenie samochodu świadka na Florydzie. Śledczy powiązali Williamsa z podpaleniem, a także z manipulacjami świadków, po wysłaniu nakazu przeszukania do Google, w którym zażądano informacji o „użytkownikach, którzy przeszukali adres miejsca zamieszkania tuż przed podpaleniem”.
Lipcowe pozew sądowy został otwarty we wtorek. Reporter z Detroit News Robert Snell napisał na Twitterze o zgłoszeniu po rozszczelnieniu.
Z dokumentów sądowych wynika, że Google podał adresy IP osób, które szukały adresu ofiary podpalenia, który śledczy powiązali z numerem telefonu Williamsa. Zgodnie z dokumentami sądowymi policja wykorzystała następnie zapisy numerów telefonów, aby zlokalizować urządzenie Williamsa w pobliżu podpalenia.
Pierwotny nakaz wysłany do Google jest nadal zapieczętowany, ale raport stanowi kolejny przykład rosnącej tendencji do wysyłania żądań danych do giganta wyszukiwarek, w którym śledczy żądają danych na temat dużej grupy użytkowników, a nie konkretnego wniosku dotyczącego jednego podejrzanego.
„Ten„ nakaz ze słowami kluczowymi ”omija czwartą poprawkę dotyczącą nadzoru policyjnego” - powiedział Albert Fox Cahn, dyrektor wykonawczy projektu nadzoru nad technologią nadzoru. „Kiedy sąd zezwala na zrzut danych każdej osoby, która szukała określonego terminu lub adresu, jest to prawdopodobnie niezgodne z konstytucją”.
Nakazy słów kluczowych są podobne do nakazów geofence, w którym policja zwraca się do Google o udostępnienie danych na wszystkich urządzeniach zalogowanych w określonym miejscu i czasie. Firma Google otrzymała 15 razy więcej wniosków o wydanie nakazu geofence w 2018 r. W porównaniu z 2017 r. I pięć razy więcej w 2019 r. Niż w 2018 r. Wzrost liczby zwrotnych żądań ze strony policji niepokoi pracowników Google, według wewnętrznych e-maili.
Google powiedział w czwartek, że działa w celu ochrony prywatności swoich użytkowników, jednocześnie wspierając organy ścigania.
„Wymagamy nakazu i naciskamy na zawężenie zakresu tych konkretnych żądań, gdy są one zbyt szerokie, w tym poprzez wniesienie sprzeciwu w sądzie, gdy jest to stosowne” - powiedział w oświadczeniu dyrektor organów ścigania i bezpieczeństwa informacji w Google Richard Salgado. „Te żądania dotyczące danych stanowią mniej niż 1% wszystkich nakazów i niewielki ułamek ogólnych żądań prawnych dotyczących danych użytkowników, które obecnie otrzymujemy”.
Firma odmówiła ujawnienia, ile nakazów słów kluczowych otrzymała w ciągu ostatnich trzech lat.
Nie martwię się o to, kto przeszukał mieszkanie po tym, jak ktoś został zaatakowany lub zamordowany. Całkiem dobre narzędzie dla policji. Nie jest to złośliwe śledztwo polityczne i ściganie. Chodzi o to, by policja miała narzędzia potrzebne do zapewnienia prawa i porządku.