Już teraz wydaje się, że największa walka XXI wieku może toczyć się między konkurującymi modelami chińskiego technokratycznego autorytaryzmu a nadziejami Joe Bidena na zrewitalizowany demokratyczny Zachód. Chyba że kryzys klimatyczny skazuje nas wszystkich, oczywiście.
Od początków amerykańskiej i francuskiej rewolucji pod koniec XVIII wieku coraz powszechniej akceptowanym na świecie truizmem stało się to, że ich demokratyczny przykład był odpowiedni, cenny i korzystny dla tych narodów, które go praktykują - i dla ich obywateli. żyć zgodnie z jego logiką i strukturami. Amerykańscy politycy tradycyjnie chwalili się, że ich naród służył wyjątkowo jako „światło wśród narodów”. W międzyczasie Francuzi od wieków argumentowali, że ich narodową misją było wypełnienie „misja cywilna”Do reszty świata - a zwłaszcza do miejsc, które skolonizował.
Konsekwencją takich stwierdzeń było zrozumienie, że poszerzanie pism demokratycznych jest szczególnie wartościowym i cnotliwym działaniem. (Oczywiście marksistowski pogląd był taki, że te głęboko osadzone, wszechogarniające siły ekonomiczne w dużej mierze uniemożliwiły rzeczywistą ekspansję swobód i wolności mas ludzi, dopóki potęga tych podstawowych sił nie została fundamentalnie złamana. jeśli chodzi o rządy, został w dużej mierze zmieciony po zakończeniu radzieckiego doświadczenia).
Chociaż demokracja ma głębokie korzenie jako konstrukcję filozoficzną i polityczną, która sięga ponad dwóch tysiącleci wstecz do myślicieli starożytnej Grecji i (aczkolwiek ograniczonych) doświadczeń państwa ateńskiego, jako kwestia praktyczna demokratyczny rząd, nawet w jego elementarnych lub częściowych form, był względnie nowicjuszem. Został opracowany w świecie, który od dawna był świadkiem absolutnych monarchii, różnorodnych form despotyzmu, autokracji, totalitarnych dyktatur i rozrastających się imperiów przez dziesiątki, wraz z bardziej niepokojącymi okresami hobbesowskiego chaosu i anarchii w wielu częściach świata w całej historii.
W naszych obecnych okolicznościach, zamiast jakichkolwiek realistycznych zagrożeń ze strony nowych monarchii absolutnych lub wszechogarniających dyktatur totalitarnych w starym stylu, powstałych na nowo w krajach demokratycznych, istnieją dwa rzeczywiste zagrożenia dla prymatu ideału i idei demokracji.
Po pierwsze, zagrożenie / wyzwanie / pokusa ze strony pozornie potężnej, alternatywnej idei - coś, co jest coraz częściej określane jako chiński technokratyczny autorytaryzm.
Drugi pochodzi z pozornie już demokratycznych społeczeństw i narodów, które aspirują do tego, by takimi się stać. Zagrożenie to wynika z rosnącej nietolerancji w takich społeczeństwach i ze strony przywódców wobec niektórych podstawowych idei, na których opiera się demokratyczne państwo.
Jeśli chodzi o pierwsze wyzwanie, podstawowy argument jego zwolenników w dużej mierze chińskich opierał się na pozornej efektywności wykorzystania zasobów (i często ignorowaniu efektów zewnętrznych) oraz skutecznych mechanizmach alokacji w dostarczaniu ludności infrastruktury, towarów i usług, ale zdeterminowany przez niewielką elitę rządzącą. Dlatego ten sukces ma swoją cenę. Obywatele w niewielkim stopniu angażują się w proces ustalania, kto faktycznie podejmuje te ważne decyzje lub kto faktycznie może decydować o wszystkich tych wynikach.
Niemniej zwolennicy tego systemu argumentują, że ich niezaprzeczalny sukces w wyciągnięciu wielu milionów z nędzy, która była udziałem większości Chińczyków od tysięcy lat, jest w rzeczywistości oczywistym dowodem na to, że jest to przepis na jedną osobę. pyszny budyń. Ich skuteczność, na przykład, w budowaniu ogromnej, ultraszybkiej sieci kolejowej docierającej do praktycznie każdego większego miasta w całych Chinach w rekordowym czasie, staje się oczywistym dowodem na to, że to połączenie technokracji i autorytaryzmu działa najlepiej w teraźniejszości - iw przyszłości. I dla każdego. CO BYŁO DO OKAZANIA.
Dla zwolenników żaden z tych przestarzałych, samolubnych bzdur na temat tych wszystkich formalnych praw obywatelskich w zachodnim stylu, praw mniejszości lub prawa wszystkich do posiadania prawdziwego głosu w wyborze władców, którzy po prostu stoją na drodze do skonstruowania światowy lider. To może nie być takie nowe podejście. W rzeczywistości zawłaszcza wiele z nowoczesnego kapitalizmu w stylu zachodnim, a także z ruchu technokracji, który był popularny w latach trzydziestych XX wieku.
Ten ruch społeczny zasadniczo opowiadał się za zastąpieniem wszystkich zagmatwanych, kłócących się polityków i samolubnych biznesmenów naukowcami i inżynierami, którzy mieli wiedzę techniczną, aby jak najlepiej zarządzać gospodarką, najlepszymi możliwymi rozwiązaniami problemów. Do tej pory, rzecz jasna, z marksizmu niewiele można wyciągnąć, o czym przywódcy ich technokratyczno-autorytarnego państwa rzekomo mówią, że jest mocno ugruntowany.
Nic dziwnego, że dla Chińczyków i ich akolitów w innych miejscach ten technokratyczny autorytaryzm jest die,en fala przyszłości. Co więcej, jej promowanie stało się znakiem rozpoznawczym nowej, coraz bardziej asertywnej, pewnej siebie chińskiej dyplomacji - czymś bardzo odmiennym od zachowań starych Chin na arenie światowej.
Przedstawiciele Chin teraz swobodnie karcą narody zachodnie za ich świętoszkowość w sprawach wewnętrznych Chin, ale szczególnie kierują swoją krytykę pod adresem USA za to, że są na drodze do stania się upadającym, nędznym państwem, coraz mniej przygotowanym do radzenia sobie z różnorodnymi wyzwaniami teraźniejszości i przyszłość. Co więcej, z tego punktu widzenia, Stany Zjednoczone są teraz śmiertelnie zagrożone brakiem jakiejkolwiek nadrzędnej spójności społecznej w kraju i zbyt dużym indywidualizmem, cechami, które nieuchronnie prowadzą do biurokratycznej niespójności i upadku państwa.
[…] Wzrost chińskiego autorytaryzmu technokratycznego, erozja zachodniej demokracji […]