Demokracje zachodnie w pewnym stopniu nadrabiają oczekiwania konsumentów. Według Badanie 2015 wypełnione przez Pew Research Center, 65% Amerykanów korzysta z Internetu, aby znaleźć potrzebne informacje na temat swojego rządu - ale tylko 11% twierdzi, że rząd jest skuteczny w udostępnianiu danych.
Jeśli Amazon, Uber i wiele innych firm mogą zapewnić lepszą obsługę dzięki nowym technologiom ery informacyjnej, dlaczego nie mogą tego zrobić nasze rządy? Jeśli system GPS w moim samochodzie może poprowadzić mnie do najszybszej trasy przez korki uliczne i zderzaki, dlaczego mój rząd nie może użyć tych samych technologii do lepszego przewidywania tych rutynowych wypadków?
Technologia nie jest problemem. Technologia jest sprawdzona. Koszt nie jest też barierą; dostępność tych nowych technologii jest powszechna i stosunkowo niedroga. Problemem jest wielka ludzka zmienna przywództwa.
Stare zwyczaje umierają ciężko. Z biegiem czasu administracja publiczna rozwinęła bardzo powolne, ostrożne i niechętne ryzyku podejście do przyjmowania nowych technologii - tyranię „tak, jak zawsze to robiliśmy” w służbie publicznej.
W Dolinie Krzemowej ludzie, którzy ciągle próbują nowych rzeczy - nawet jeśli czasami zawodzą - są nazywani innowatorami i przedsiębiorcami. Jednak operacyjnym mitem w rządzie jest to, że ludzie, którzy próbują nowych rzeczy i zawodzą, są zwalniani lub wybierani z urzędu. To, co wielu ludzi najbardziej żywo pamięta o realizacji Obamacare, to nie jego udane przejście, ale w wielu stanach jego nieudane uruchomienie.
Ale pojawia się nowy sposób kierowania i rządzenia. I powstaje z miast.