Lata rozmów o katastrofie na przyjęciach w Dolinie Krzemowej stały się rzeczywistością.
W ostatnich miesiącach dwa bunkry ratunkowe 150 podróżowały drogą lądową i morską z magazynu w Teksasie do brzegów Nowej Zelandii, gdzie są zakopane 11 stóp pod ziemią.
Siedmiu przedsiębiorców z Doliny Krzemowej kupiło bunkry od Rising S Co. i posadziło je w Nowej Zelandii w ciągu ostatnich dwóch lat, powiedział Gary Lynch, dyrektor generalny producenta. Powiedział, że po pierwszym znaku apokalipsy - wojnie nuklearnej, zabójczym zarodku, powstaniu w stylu rewolucji francuskiej wymierzonym w procent 1 - Kalifornijczycy planują wskoczyć na prywatny odrzutowiec.
„Nowa Zelandia nie jest nikim wrogiem” - powiedział Lynch w wywiadzie dla swojego biura w Murchison w Teksasie, na południowy wschód od Dallas. „To nie jest cel nuklearny. To nie jest cel wojny. To miejsce, w którym ludzie szukają schronienia. ”
Odległy wyspiarski kraj, przylegający do południowej części globu 2,500 mil od wybrzeża Australii, ma 4.8 milion ludzi i sześć razy więcej owiec. Ma reputację naturalnego piękna, łatwego nawiązywania kontaktów, mało znanych polityków, którzy jeżdżą rowerem do pracy, a ceny wynajmu są o połowę niższe niż w rejonie zatoki San Francisco. To sprawia, że jest to coraz bardziej popularny cel podróży nie tylko dla osób obawiających się zbliżającej się dystopii, ale także dla przedsiębiorców technologicznych poszukujących inkubatorów dla rozwijających się startupów.
„Stało się jednym z die,en miejsca dla ludzi w Dolinie Krzemowej, głównie dlatego, że wcale nie jest taka jak w Dolinie Krzemowej - powiedział Reggie Luedtke, amerykański inżynier biomedycy, który w październiku przenosi się do Nowej Zelandii na stypendium Sir Edmunda Hillary'ego, program stworzony w celu zwabienia innowatorów technologicznych.
Luedtke, 37, powiedział, że ludzie w Kalifornii zapytali go, czy przeprowadza się w ramach planu awaryjnego, ponieważ „z tego kraju jest znany”.
Taka rozgłos sprawił, że izolacja Nowej Zelandii, uważana niegdyś za utrudnienie gospodarcze, jest jednym z jej największych atutów. Naród pozwala emigrantom zasadniczo kupować rezydencje za pośrednictwem wiz inwestorskich, a bogaci Amerykanie przelali fortunę na kraj, często poprzez nabywanie posiadłości pałacowych.
Miliarder honoru funduszu hedgingowego Julian Robertson jest właścicielem domku z widokiem na jezioro Wakatipu w Queenstown, luksusowym kurorcie South Island. Bill Foley, prezes Fidelity National Financial Inc., ma domostwo w regionie Wairarapa, na północ od Wellington, oraz Tytaniczny reżyser James Cameron kupił rezydencję w pobliżu jeziora Pounui.
Wiza Inwestor Plus, która wymaga minimalnej inwestycji w wysokości 10 milionów NZD (milionów 6.7) w ciągu trzech lat, po wyborach prezydenta Donalda Trumpa przyciągnęła amerykańskich kandydatów 17 do fiskalnego 2017. Wcześniej średnio sześciu wnioskodawców rocznie.
Ponad 2 Amerykanów 10 z Zachodniego Wybrzeża w ciągu ostatnich dwóch lat kupiło nieruchomości o wartości wielu milionów dolarów w regionie Queenstown, powiedział Mark Harris, dyrektor zarządzający lokalnego biura nieruchomości Sotheby.
W sierpniu, częściowo w reakcji na Amerykanów pochłaniających pokrycia nieruchomościami najwyższej jakości, rząd Nowej Zelandii zakazał cudzoziemcom kupowania domów, a ograniczenia będą obowiązywać w nadchodzących miesiącach.
Peter Thiel, miliarder współzałożyciel PayPala, wywołał zamieszanie, gdy otrzymał obywatelstwo po spędzeniu zaledwie 12 dni w kraju, co sugeruje, że paszport Nowej Zelandii był na sprzedaż. Thiel, 50, jest właścicielem domu wartego X milionów dolarów na akrach 13.8 (hektary 477) w nadbrzeżnym miasteczku Wanaka, z widokiem na ośnieżone góry, i kupił inną nieruchomość w Queenstown, wyposażoną w bezpieczny pokój.
„Jeśli jesteś osobą, która mówi:„ Kiedy uderzy Armageddon, będę miał alternatywny plan ”, wybrałbyś najdalszą lokalizację i najbezpieczniejsze środowisko - a to oznacza Nową Zelandię, gdybyś go użył”, poprzedni Premier John Key powiedział w wywiadzie telefonicznym.
„Jest znany jako ostatni przystanek autobusowy na planecie, zanim dotrzesz na Antarktydę” - powiedział. „Miałem wielu ludzi, którzy mówili mi, że chcieliby posiadać nieruchomość w Nowej Zelandii, jeśli świat pójdzie do piekła w koszyku”.
A więc architekci Globalistycznej Socjalistycznej Utopii spodziewają się dystopijnego armagedonu? To mówi mi, że chociaż wydają się być asertywnymi ateistami - zwracają uwagę na proroctwa katolickie. Nienawidzę wam mówić, kiedy Agenda 2030 przybiera kształt gruszki, możecie biegać, ale nie da się ukryć w podziemnych bunkrach w Nowej Zelandii,
–Który jest podatny na trzęsienia ziemi. [dudnienie, potrząśnięcie, - * Squish! *] 🙂