Zieloni reprezentują jednak technokrację (zwaną także zrównoważonym rozwojem), która stara się objąć planetę opartym na zasobach systemem gospodarczym opartym na zasobach i całkowitą kontrolą społeczną. TN Editor
Zieloni wiedzą, że Australia nie może zelektryfikować naszych miast, gospodarstw, kopalń, rafinerii i fabryk, ani zasilać naszego transportu drogowego, kolejowego, lotniczego i morskiego za pomocą tylko energii słonecznej, wiatrowej, wodnej i akumulatorów. A jednak zieleni działacze, ich uwielbiające media, finansowani z podatków naukowcy, ich subsydiowane zielone „branże” i ich głosujący politycy wciąż bełkoczą o „zerowej emisji”.
Zieloni wiedzą, że Australia nie byłaby w stanie wyżywić się bez rolników, pastwisk i ciężarówek wykorzystujących pompy elektryczne i napędzane olejem napędowym, traktory, kombajny i ciężarówki do produkcji żywności i dostarczania jej do miast każdego dnia. A jednak opodatkowują i oczerniają olej napędowy oraz sprawiają, że energia elektryczna jest droższa i mniej niezawodna. I zamykają produktywne użytki zielone i otwarte lasy, produkując w ten sposób „parki” i „chronioną” roślinność zarażoną przez zdziczałe zwierzęta i atakowane przez niejadalne i podatne na ogień chwasty eukaliptusowe.
Zieloni wiedzą, że potrzebujemy więcej zapasów wody tylko dla dzisiejszej populacji. Nadal jednak sterylizują potencjalne zapory, opóźniają powstawanie nowych zapór i marnują wodę oszczędzaną na „przepływy środowiskowe”. Jednocześnie zwiększają zużycie wody dzięki większej liczbie turystów, gier, imigrantów i „uchodźców”.
Zieloni wiedzą, że potrzebują kryzysu władzy, żywności i wody, aby osiągnąć cel, jakim jest scentralizowana kontrola ONZ nad wszystkimi aspektami naszego życia. Dzięki wielu głupcom i kłótniom w rządach federalnych, stanowych i lokalnych, a także w finansowanych z podatków akademiach, edukacji i biurokracji, ten złowrogi ukryty plan jest bardzo zaawansowany.
A wszystko to zapewni ZERO korzyści klimatyczne.
Może Zieloni to tylko stare czerwienie w zielonych mundurach?