W piątek kwietnia 22nd „historyczne porozumienie klimatyczne” - lepiej znane jako „Porozumienie paryskie” - zostało podpisane przez państwa członkowskie 174 ONZ przy umiarkowanych fanfarach. Atmosfera wokół tego wydarzenia była oczywiście siłą euforyczną - choć trochę niezręczną - z nową wyznaczoną grupą klimatyczną Leonardo di Caprio, śpiewającą mantrę „musimy działać teraz!”, A oprawy ONZ skakały w nieco masturbacyjnej orgii siebie -gratuluję.
Wszystko to jednak ukrywa fakt, że z punktu widzenia katastrofalnego fanklubu globalnego ocieplenia umowa jest porażką. Mianowicie główny napęd za 21st Konferencja Stron (co oznacza: suwerenne państwa członkowskie ONZ uczestniczące w UNFCC) w Paryżu, która zakończyła się w 12.12.2015, tworząc projekt strony umowy 31, miała narzucić wiążący traktat i nie tylko umowa; coś, co najwyraźniej się nie zmaterializowało.
Postępowanie COP21 i prezentacja „historycznego porozumienia klimatycznego” przebiegły w surrealistycznej atmosferze udawanej pilności i dziwnej mieszanki ekstatycznej rozkoszy, która jednak ograniczała się do niewielkiego kręgu uczestników, działaczy ekologicznych i ich głównego nurtu mediów.
Ten dziwny pokaz kilku wybranych mężczyzn i kobiet, cieszących się z wyimaginowanego rozwiązania wyimaginowanego kryzysu, został w dużej mierze przeoczony przez ludność, która przynajmniej półświadomie staje się odporna na alarmizm klimatyczny, jeśli nic innego, to dlatego, że każde kłamstwo ma datę ważności i globalne ocieplenie zbliża się do 27th rocznica jej wielkiego wejścia na kanały masowego przekazu.
https://www.youtube.com/watch?v=5tMwsqTmBoQ
Tak czy inaczej, porozumienie paryskie jest kompilacją „powinien ” podczas gdy miało to oczywiście stanowić prawnie wiążącą kodyfikację „powinien ”: podczas gdy suwerenne państwo jest zagrożonym gatunkiem na tym świecie, oczywiście nie wyginął jeszcze w takim stopniu, że większość światowych przywódców ratyfikowałaby traktat, który de jure zainstalować aparat globalnego zarządzania pod pretekstem walki z kryzysem ekologicznym.
Zdaniem tego autora traktat paryski nie spełnia tego celu, ponieważ można go było oczekiwać nawet we wrześniu ubiegłego roku, kiedy ONZ przedstawił swój najnowszy program, tzw. 2030 Agenda. Mianowicie doktryna zrównoważonego rozwoju, a nie empiryczne badania ezoterycznej „nauki o klimacie”, jest głównym celem, a co za tym idzie: głównym motywem przewodnim road show odstraszającego klimat.
Doktryna ta, pod różnymi nazwami, jest stale forsowana jako oficjalna ideologia bloku euroatlantyckiego wczesne lata siedemdziesiąte ubiegłego wiekui tak naprawdę nie wymaga globalnego ocieplenia, aby działało na umysły łatwowiernych. Jeśli w protanowym „obrazie wroga” istnieje jakaś stała stała, na której należy zbudować system zrównoważonego rozwoju, byłby to „przeludnienie”, z natury ludobójczy pomysł przenikający wszystkie smaki tej doktryny.
Zrównoważony rozwój to, najprościej mówiąc, system światowy obejmujący kontrolę, który ma na celu automatyczne samodzielne różnicowanie i rozwijanie jego funkcji na podstawie strach. Wszystko, czego tak naprawdę wymaga, to jedno absolutne zagrożenie z zewnątrz, którego nie można usunąć, ale tylko nieskończenie łagodzi je zjednoczone działanie ludzkości.
Ten obraz wroga jest oczywiście tylko obrazem, ponieważ takie zagrożenie nie istnieje, a każda podstawa wybrana przez programistów ds. Zrównoważonego rozwoju ma określoną datę ważności. Po bliższej analizie, 2030 Agenda dokument już wskazywał, że strach przed globalnym ociepleniem zbliża się do tej daty. Nie było bardzo widoczne wśród innych „celów zrównoważonego rozwoju 17”, a teraz powoli ustępuje miejsca innemu kosmicznemu Osama bin Laden, wezwano nas do zbadania i kontrolowania się przez strach: globalny - a ściślej: terroryzm na skalę europejską.
Zamierzone wkłady ustalone na szczeblu krajowym (INDC) w redukcji gazów cieplarnianych, które służą jako podstawa do osiągnięcia celu utrzymania średniej globalnej temperatury - niezależnie od tego, do diabła, - poniżej „2 ° C powyżej poziomów z okresu przedindustrialnego i dążenia do ograniczenia wzrostu temperatury do 1.5 ° C powyżej poziomów z okresu przedindustrialnego, uznając, że znacznie zmniejszyłoby to ryzyko i skutki zmian klimatu. ”(PA, 2.1. (A)), są dalekie od tego, co chciałoby się wdrożyć.
Chociaż możemy wykryć niektóre sporadyczne próby powiązania „katastrofy klimatycznej” ze zmianami demograficznymi z Bliskiego Wschodu w kierunku Europy, to nawet zbyt oczywiste, że zmiany te, choć w oczywisty sposób spowodowane przez człowieka, nie mają nic wspólnego z klimatem.
Co więcej, podczas gdy do tej pory każdy przeciąg, ciepła zima lub pożar lasu był wskazywany jako niewątpliwy znak nadchodzących czasów końcowych, ciepła europejska zima 2015 / 2016. najwyraźniej leciał pod radarem alarmistów. Jest to również jeden z wyraźnych znaków, że wreszcie przestaje istnieć strach klimatyczny, co prawda nie przez wysiłki krytyków, ani przez rozpad pseudonaukowego gmachu zwolenników, ale po prostu przez banalny upływ czasu.
Tutaj jednak mamy trudności. Widoczni publicznie „światowi liderzy”, zgrupowani z grubsza wokół szczytów ONZ i Davos, zachowują się tak, jakby wszystko nadal przebiegało jak zwykle. Sytuacja jest surrealistyczna: podczas gdy większość ludzi wyśmiewa ich - to znaczy tych, którzy zwracają na nich jakąkolwiek uwagę - osoby takie jak Christina Figuerres lub Bill Gates nadal intonują te same stare mantry. To jest dość niepokojące. Mianowicie, ktoś mógłby wywnioskować, że są po prostu złudzeniami, finalizując swoje oderwanie od rzeczywistości i pozostawić to w tym miejscu. Jest to jednak tylko do połowy prawda.
Cała prawda, jak się wydaje, jest taka, że ich oderwanie od rzeczywistości jest wynikiem nie tylko zwykłej mentalnej ślepoty, ale moc spowodowała zaciemnienie umysłów. Jest to niewątpliwy znak całkowitego oderwania władzy od „ludzi”, tj. Mas ludzkości lub samoświadomych grup pośród nich.
Globalne elity nie łudzą się głupotą, ale przekonaniem, że nie można ich zakwestionować. Sądząc po znakach czasu, mają rację. Tak więc, gdy nadal będą naciskać na globalne ocieplenie, pomimo faktu, że większość ludzi uświadamia sobie, że jest to fikcja, może to oznaczać, że nie czują już potrzeby oszukiwania nikogo.
Co więcej, zrównoważony rozwój jest prawdziwym powodem istnienia strachu przed globalnym ociepleniem i jest to doktryna, która może stopniowo go odrzucić ze względu na lepszą i bardziej przekonującą zasadę, jeśli zajdzie taka potrzeba. W końcu właśnie dlatego traktat paryski istnieje przede wszystkim:
„Niniejsza Umowa, usprawniając wdrażanie Konwencji, w tym jej cel, ma na celu wzmocnienie globalnej reakcji na zagrożenie zmianami klimatu, w kontekście zrównoważonego rozwoju i wysiłków na rzecz wyeliminowania ubóstwa (…) „(PA, 2.2)
Główną nowością 2030 Agenda jest pierwszym z jego 17. cele zrównoważonego rozwoju: „1. Wszędzie kończ biedę we wszystkich jej formach ”(A2030, str. 12), co należy osiągnąć do 2030. Oczekujemy więc, że uwierzymy, że główny składnik ludzkiej kondycji - mianowicie materialna nędza - zostanie wycofany z istnienia za lata 14.
Ci, którzy wierzą, że oprawy ONZ naprawdę kupują to gówno, mają umysły dzieci w wieku od dziesięciu do dwunastu lat; każdy, mając odrobinę zdrowego rozsądku, musi przypuszczać, że dzieje się tu coś innego.
Jednak dla naszego celu wystarczy wskazać, że skrzyżowanie zmian klimatu, zrównoważony rozwój i ostateczne rozwiązanie problemu ubóstwa jest podstawą traktatu paryskiego. I na tym skrzyżowaniu istnieje hierarchia, w której zrównoważona systematyzacja zasobów światowych - ludzkich, środowiskowych i ekonomicznych - znajduje się na szczycie, obejmując pozostałe dwa. Oba niższe cele są zbędne, ponieważ są jedynie pretekstem do osiągnięcia zrównoważonego rozwoju na całym świecie.
Sam fakt, że rzecznicy globalizmu poważnie kręcą przędzą, w którą nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy, pokazuje, że siła niższych warstw społeczeństwa - i to w przybliżeniu wszyscy poniżej poziomu głównego nurtu mediów i zawodowych polityków kwalifikujących się do zatrudnienia w instytucje globalne - cały czas są niskie. A członkowie wyższych warstw są tego, jawnie lub pośrednio, świadomi.
Nie ma więc powodów do radości z idiotyzmu naszych władców, ponieważ tak naprawdę nie jest to idiotyzm, ale zwykłe zachowanie wynikające z faktu, że i tak nie zwracają na nas uwagi.
Trzeba przyznać, że historie stają się coraz cieńsze, a narracje rozpadają się w trakcie pisania.
Ale czy to dlatego, że jesteśmy tacy mądrzy?
A może dlatego, że jesteśmy tak oderwani od jakiejkolwiek kontroli nad naszymi źródłami utrzymania, że ci, którzy mają nad nią silną kontrolę, poprzez kontrolę mediów, polityki i finansów, tak naprawdę nie zadają sobie trudu, aby nas oszukać?
Aby dowiedzieć się więcej na temat Agendy 2030, posłuchaj tego wywiadu z Branko Maliciem w programie radiowym Sunday Wire z gospodarzem Patrickiem Henningsenem…